Ciekaw jestem czy inżynierowie chcieli w ogóle stworzyć tak zaawansowaną formę jaką jest człowiek, bo zapewne kiedy "tworzyli" pierwsze życie Ziemi nie sądzili że wyewoluuje ono w coś co będzie w stanie im zagrozić. Możliwe że kiedy powrócili na nią i zobaczyli swoich mniejszych braci postanowili zaopiekować się nimi i dopiero kiedy "uczeń zaczął przerastać mistrza" (a ludzi było już baaardzo dużo) postanowili wykończyć ich morderczymi kinder niespodziankami (zawstydzili się może czy coś - że ich podopieczni tak szybko się rozwijają).
Same jaskiniowe bazgroły nie mogły zostać stworzone przez Ziemian (jak zauważa bystrzak Charlie powstawały w zbyt dużych odstępach czasowych). Rozumiem, że gdyby wszystko potoczyło się zgodnie z planem (bez zbuntowanych kałamarnic) to ludzie sprowokowani "zaproszeniową formą" malowideł mieli by udać się na księżyc "v-costam", a ich dotarcie na miejsce było by dla inżynierów wyraźnym sygnałem, że czas z człowiekami skończyć.
(w sumie ciekawe jest też to co rzeczywiście powiedział david inżynierowi, może coś w stylu: "popatrz - ludzie stworzyli mnie tak jak ty ich" - dlatego duży wkurzył się tak bardzo). Załoga została by wybita, a statki z "ładunkiem" ruszyły na ziemię.
Ogólnie film oceniając, mogło być lepiej - pierwsza połowa jest suuuper! (do czasu spotkania ze zmutowaną dżdżownicą), potem jest tylko ok. Mnie osobiście razito dlaczego geolog powstaje z zmartchwych, doczłapuje pod statek i układa się pod nim pokracznie (w sumie było z tym parę fajnych scen), wielka kałamarnica (bleeee) oraz "ożywianie" głowy.
Muszę też przyznać wszystkim krytykantom, że bohaterowie to bolączka tego filmu (jedynie davida można było polubić albo znienawidzić). Nie potrafiłem się jakoś z nimi zżyć (no może z Shaw, ale np. sama śmieć charliego mnie jakoś bardzo nie zasmuciła, raczej przeraziła). Klimat był ale tylko w pewnych momentach (szkoda że komnata z wielkim łbem okazała się nie tak ogromna jak na zwiastunach i plakatach się prezentowała). Lądowanie statku baaaardzo mi się podobało, zwiedzanie jaskiń i towarzyszące temu napięcie (super pomysł z tymi pikającymi sondami). Wszystkie sceny z Davidem były wspaniale dopracowane (tą postacią film "stoi"), nie wiem czemu ale jego zachowanie i on sam wydają mi się tak przyjaźnie kontrowersyjne ("żeby zbudować należy czasami zniszczyć").
Inne rewelacyjne fragmenty (wszyscy rozpisują się o tych najgłupszych - postanowiłem więc zrobić inaczej)
scena na początku z piciem "czarnej substancji" i powstaniem życia
życie Davida podczas lotu
Sen Shaw
holograficzne wystąpienie weylanada
lądowanie promka
zwiedzanie jaskiń (sondy)
hologramy biegnących inżynierów (klimatyczne cudo!!!!)
Odnalezienie komnaty z głową
Przeszukiwanie komnat przez Davida i scena ze statkiem (ten jego brak strachu)
Rozmowa Charliego z Davidem (przy stole bilardowym)
Pierwsze spotkanie z Weylandem.
"rozmowa" z Inżynierem i start statku-obwarzanka
Scena w której inżynier idzie po show też jest fajna (i jego walka z ośmiorniczką)
I jeszcze jedno: czy ktoś pamięta co mamrotał Weyland przed śmiercią?