Człekoształtny goblin wypija cynę do lutowania podziwiając prehistoryczny
krajobraz ze statkiem kosmitów w tle.
Po jednym łyku zdziwiony, nagle eksploduje, niczym Ripley w końcowej scenie
Obcego. Różnica jest jednak taka, że on wpada z cyną do wodospadu, a nie do
rozgrzanego ołowiu. Efekt jest jednak podobny - facet możnaby rzec, nie możę się
pozbierać. Kamera podąża za golibnem. W wodzie jego komórki zaczynają się
łączyć. Efekty specjalne żył, krwi pochodzą z serialu Doctor House. DNA rozpada
się tworząc życie na ziemi - nas, ludzi. A więc Daniken miał rację, tylko po cholerę
się ten kosmita zabijał skacząć z urwiska ? Może z przepracowania?
Akcja toczy się jednak dalej, już na statku kosmicznym rodem z Odyseji
Kosmicznej 2001 Cubricka. Zamiast Hala mamy przystojnego Androida. Pilnuje
kosmonautów i wita po rozhibernowaniu.
Android wykonuje szereg zupełnie nieprzydatnych czynności, np jeździ w kółko na
rowerze i rzuca piłką do kosza. Po cholerę? Tak, przyzwyczajamy się do absurdów
tej zdegenerowanej fabuły :-)
Następnie dowiadujemy się, że będzie 'zła korporacja'.
Uczestniczy przedsięwzięcia pozwolili się zamrozić na 2 lata nie pytając po co to
robią, ale zostali wybrani spośród nielicznych. Np jeden z nich specjalizuje się w
skałach, i nie zna się na kosmitach. Po stwierdzeniu już na miejscu(gdy znalazł
kosmitę) że jego praca będzie odbiegać od umowy i jednak będzie pracować z
kosmitami, a nie kamieniami, chce wrócić do bazy. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Uczestnicy oglądają miting firmowy na którym zamiast slajdów oglądają hologram
starca założyciela firmy, próbującego im wyjaśnić o co biega w strategii firmy. No
więc generalnie prezes dowiedział się że kosmici wyryli w skałach znaki.
Korporacja musi wiedzieć, skąd pochodzi rasa ludzka, ponieważ jest to ważna
informacja dla inwestorów giełdowych.
Wartość misji wynosi tysiąc miliardów dolarów, czyli tyle ile Microsoft, Apple i
Google razem wzięte. Możemy się domyślać że załoga jest zmotywowana.
"Ja tu jestem tylko dla kasy" rzecze jeden z uczestników przedsięwzięcia po czym
odmawia zaprzyjaźnienia się wśród zahibernowanych znajomych. Wyjątkiem od
reguły jest Ripley która sypia ze swoim mężem, mimo że jest bezpłodna.
Wkrótce poznajemy również nadzorcę mapy - który woli uprawiać seks, niż
oglądać to co skanują roboty po wylądowaniu na nieznajej cywilizacji planecie. No
cóż, on jest czarny.
W pewnym momencie dowiadujemy się, że jedno z pokoi na statku ma swoje
własne zasilanie, żywność i ... tak, komorę operacyjną. Oczami wyobraźni widzimy
60 minutę w której Ripley wskoczy do niej i poprosi o wyjęcie Obcego ze swojej
macicy. I drodzy państwo, odmłodzona Ripley tak się składa, wskoczy do owej
komory. Komora, niczym Siri poprosi o instrukcję jak ma wykonać cesarkę,
ponieważ obsługuje tylko petentów męskich. Ripley się nie poddaje i w słowach
krótszych niż wpis na twitterze mówi co maszyna ma zrobić.
Ale nie uprzedzajmy faktów.
Misja zwiadowcza musi oczywiście natrafić na kokony, jaja lub inne fajnie
przebijające skafandry znaleziska. Najlepiej, gdyby wpełzły przez gardło do płuc.
Oczywiście pierwszy odruch normalnego człowieka, to ... ratować daną osobę
poprzez transport do statku. To tu odbywa się to przez żonę denata. Zawsze
imponują mi bohaterskie czyny na obcej planecie w zagrożonej misji. Anyway.
Żona musi jednak pogodzić się ze samospalniem mężą, ponieważ poprosił
kierowniczkę stacji o ogień.
Android, jak to Android w filmach Ridleya Scotta ma w zwyczaju, poza graniem w
koszykówkę, nagminnie ma wgrany piracki program ukrytej misji. W tym wydaniu
Obce.. tfu. Prometeusza samodzielnie odkrywa w specjalnej holograficznej
pieczarze poruszające się planetki, gwiazdki i inne ładnie wygladające bajery. Jego
euforia chyba ma inne podłoże, ponieważ większy szoł zrobił hologram starca na
początku misji - może kosmici powinni zrobić upgrade software'u.
Ale tego się nie dowiemy, gdyż w tym samym czasie Ripley radzi sobie dzielnie z
problemem rodzenia kosmity. Po udanym cesarskim cięciu postanawia zwiedzić
pokład statku, gdzie spotyka szefa firmy myjącego sobie stopy.
W tym momencie opuściłem kino, ale dziękuję za fantastyczne doznania i
możliwość podzielenia się z Wami :-) Fajnie, że poziomy absurdu dosięgają coraz
wyższych lotów ... :)