Uwielbiam sf od czasów podstawówki zarówno w postaci filmów jak i książek. Obejrzałem chyba wszystko z gatunku, przeczytałem dziesiątki książek i opowiadań: Lem, Asimov, Robinson, Dick, Perry, Dukaj itd.
Na Prometeusza wybrałem się ponieważ należy do gatunku sf, jest powiązany z serią Obcy, no i ze względu na reżysera, który ma w dorobku Obcego i Łowcę androidów. Po seansie czułem się jakby ktoś mnie okradł, oszukał, zakpił sobie z gościa w średnim wieku, który nie powinien na to pozwolić. Dałem się nabrać na reklamę, w duchu śmiałem się z siebie. Po paru minutach zrozumiałem jednak, że jest to film na miarę współczesnego społeczeństwa - jaka widownia takie filmy. Z drugiej strony jest to film na miarę współczesnych czasów. Dziś w kinie liczą się efekty, 3D, THX, HD i inne hasła, a nie fabuła, opowieść. Dziś filmy to przemysł mający przynosić zyski, a to najłatwiej osiągnąć robiąc film, który spodoba się każdemu. Konieczny jest więc łatwo strawny koktajl z elementami komediowymi, patetycznymi i innymi, w którym każdy odnajdzie coś dla siebie. Zacznę od bohaterów, którzy są pigułką współczesnej Ameryki - mamy ciemnoskórego, azjatę, szkota, blondynkę i brunetkę, słowem pełen przekrój. [Od razu odpowiadam nie mam nic do kolorowych i blondynek, ale w filmie taki dobór ról jest celowy, a gdyby tak nie było film od razu byłby rasistowski.] Poziom intelektualny i wymagania odnośnie filmów są niższe więc chyba nikt już nie przejmuje się opowiadaną historią i kręci filmy na zasadzie teledysku. Widzowie potrafią skupić się na 5 min, więc należy podać im coś w tym momencie, co niekoniecznie ma być powiązane z poprzednimi częściami. Ma być efekciarsko, śmiesznie, klimatycznie itd. To wszystko jeszcze jestem w stanie zaakceptować i przy odpowiednim nastawieniu znieść. Nie wytrzymałem jednak przy scenie wycinania obcego, maszynie medycznej która jest tylko dla mężczyzny, kilkugodzinnym płodzie o absurdalnej wielkości, który powstał z "powietrza". Dobiła mnie ucieczka przed statkiem obcych w stylu ucieczki po torach przed nadjeżdżającym pociągiem, bohaterskie rozbicie statku z elementami żenującego dowcipu. Nie wspomnę o graniu na fujarce i ugniataniu jajek. Lądowanie na obcej planecie i znalezienie budowli obcych metodą wizualną jakoś przeżyłem, zgubienie "inżynierów" w tunelach statku, traktowanie wężowatej formy obcego jak dziecko i inne potraktowałem jako obniżenie poziomu na potrzeby najmłodszych widzów. Ile może być jednak bezsensu i braku logiki w jednym filmie? Przecież to rekord świata we wciskaniu głupoty w czasie niecałych 2 godzin. Nie pamiętam filmu z gatunku, który zawierał tyle absurdów, niedorzeczności, nielogiczności, które rażą do tego stopnia, że odbierają przyjemność z oglądania. Nawet 5 Element, który jest luźnym sf ma więcej sensu i zawiera w sobie opowieść no i ma scenariusz.
Moja ocena tego "dzieła" to 3 (ujdzie) i to tylko ze względu na efekty, stronę wizualną i teledyskowe zwiastuny, na które się nabrałem. Niedorzeczności, brak logiki i absurdy odbierają frajdę z oglądania filmu. Przedstawiona historia jest strawna dla 10-latków. Niestety współcześni widzowie (oczywiście nie wszyscy) tacy są. Nie liczy się historia, opowieść, sens - mają być efekciarskie teledyski przy których nie trzeba myśleć, w których wszystko można widzowi wcisnąć nawet największe niedorzeczności.
Niestety innych filmów nie będzie i aż się boję kolejnej części Prometeusza czy następnych filmów sf. Dla mnie to upadek kina sf i nie dziwię się, że coraz mniej dorosłych na sali a przeważająca większość to młodzież, która wszystko strawi. Siedzący obok w rzędzie młodociani rozpracowali 0,5l w trakcie seansu i film bardzo im się podobał co słyszałem w komentarzach. Może w tym jest metoda? Ja na długo wyleczyłem się z kina. Wolę kolejny raz obejrzeć serię Aliena, Mad Maxa, Matrixa czy genialny serial sf (nie dla dzieci) Battlestar Galactica. A jak już wszystko odświeżę i nie powstanie nic nowego to pozostaje literatura sf.
Skąd wiesz, że to były 2 dni? Inaczej odbiera się film w którym teledysk 1 scena miłosna teledysk 2 coś tam teledysk 3 kobieta w 6 miesiącu ciąży teledysk 4 coś tam teledysk 5 wyciąga obcego, maszyna ją zaszywa i po sprawie. W tym filmie nie chodzi o tą pojedynczą scenę - takich nielogiczności, które rażą jest po prostu za dużo. Jednemu to przeszkadza, innym nie - wszystko zależy od tego jak dana osoba to odbiera. [Akurat byłem przy 2 porodach w tym jednej cesarce i inaczej to odbieram niż osoba, która takich spraw nie widziała] Dla mnie brak spójności i nielogiczności, żeby nie powiedzieć głupota przeszkadzała do tego stopnia, że byłem bliski wyjścia z kina. Wyobraź sobie, że idziesz do kina a tam zamiast wygodnych foteli drewniane stołki. Film można obejrzeć, ale bolące 4 litery nie pozwalają na pełną satysfakcję. Dla mnie właśnie takim stołkiem jest brak logiki, brak spójności i niedorzeczności w filmie. Do samego świata, wyglądu statku, efektów, gry aktorskiej [chociaż facet wciągający zioła w skafandrze przesadził] nie mam większych zastrzeżeń.
To czego brakuje we współczesnym sf to klimat i spójna opowieść, historia, która trzyma poziom i napięcie. Nikt już tego chyba nie ogarnia i dlatego powstają takie głupoty.
z czego urósł alien - 8 pasażer nostromo? z powietrza? a może jadł szczury na statku kosmicznym?
W filmie może nie jest to do końca pokazane, ale z książki jasno wynika, że obcy zjadł zapasy ludzkiego jedzenia no i w filmie chyba psa. Sama akcja polowania też trochę trwała. No a co mamy w Prometeuszu? Nocne igraszki i zaraz po nich pokaźnych rozmiarów obcy. Co dziwniejsze po wycięciu był jeszcze większy, więc chyba dalej pączkował. Na dodatek cała ciąża z obcym nie miała większego sensu dla całego filmu. W Obcym 1 to nie razi i nie przeszkadza, w Prometeuszu bardzo.
Co do nielogiczności, to [SPOILER] misja nie miała na celu zbadania obcej cywilizacji. Stary poszukiwał czegoś w rodzaju Kamienia Filozoficznego albo przynajmniej odmłodzenia. Żeby wiarygodnie - dla inwestorów, zarządu albo kogoś innego, kto mógłby ukręcić przedsięwzięciu łeb - misję uzasadnić, to sprowadzono kilku naukowców, którzy akurat się nawinęli lub mieli konotacje rodzinne, wpływy. Głupotę ludzi nauki można też tłumaczyć tym, że oni urodzili się za około 45 lat. Inne pokolenie, można przypuszczać, że świat zdurnieje jeszcze bardziej.
Ja ten misz-masz scenariusza odebrałem jako drwinę z science-fiction, w którym zawsze występują najwyższej klasy, amerykańscy naukowcy lub żołnierze, którzy napierają na ruiny lub planetę dopóki, dopóty nie będzie happy endu. Tutaj ten schemat pokazano (dosłownie) przewrotnie.
Z mądrego kina polecam Moon z Rockwellem. Taki Lem bez Lema.
Co do uwag o ciąży konkretnie - Ripley w Aliens tłumaczy zarządowi Weyland, że potwory istnieją i są groźne. Wspomina, że ten na Nostromo wybił załogę w 24 lub 48 godzin. Czyli rósł co najwyżej pół lub cały dzień (w pojęciu ziemskim). To jest S-F. Te stwory miały być bronią biologiczną. dlatego szybko się rozwijały.
Łatwo jest skrytykować, że coś jest nielogiczne i utyskiwać jak zakątek racjonalności w głowie boli. Ale ciekawiej jest pokombinować i uznać to za niedopowiedzenia i skróty myślowe. Niedawno widziałem najnowszego Batmana i gdybym przyjął film tak surowo, jak został sprezentowany, to też bym narzekał.
Nie rozumiem Twojego sposobu myślenia. Jeśli Batman kiepski to narzekaj. jak głupi to krytykuj. Nawiasem mówiąc - Moon (fajny, ale bez przesady) ma się do Lema jak "Fundacja" do Golema. Lem bez Lema? Hm. Wolę Lema bez Moona. Meritum - "Prometeusz" jest słaby i wtórny właściwie w każdej warstwie scenariusza - logiki zdarzeń, motywacji i konstrukcji postaci (żenada) idei. Za co ta ósemka, na litość boską?!
Albo jest zbyt późno albo piszesz zbyt chaotycznie, ponieważ nie mam pojęcia od czego zacząć odpowiedź i jakie stawiasz pytania. Oprócz ósemki - ósemka głównie za warstwę wizualną, eleganckie nawiązanie do Alien'ów, Danikenowską koncepcję (dawno jej nie widziałem w kinie), Droida i prosty morał, żeby nie szukać głębszej filozofii w science-fiction ale raczej stymulacji do krytycznego (nie kretycznego) myślenia.
O Batmanie nie napisałem, że jest zły i głupi. Wręcz przeciwnie, potępiłem taką beztroską ocenę. Jest dobry (wizualnie bardzo) i tyle. Scenariusz to bajkowy standard wpompowany w sterydy rzeczywistości.Mam tego świadomość i biorę go za ambitny komiks, a nie thriller, więc podoba mi się.
Litość boska w kontekście filmu Prometeusz - doceniam dowcip :)
Jestem daleki od poszukiwania głębszej filozofii w sf a już na pewno nie w amerykańskich produkcjach. Nie zwalnia to jednak twórców od wciskania każdej wymyślonej bzdury, byleby było efektownie. Trochę szacunku dla widza. Przykładem filmu sf w którym przekroczone są granice logiki jest 5 Element, ale jest to zabieg celowy i film ogląda się o niebo lepiej od Prometeusza. Film jest po prostu dobry w swojej kategorii.
A Prometeusz? No cóż przerost formy nad treścią. Jakieś ożywianie głowy, uciekanie w cieniu statku, aborcje i inne głupoty, których nie da się strawić. Najlepiej podsumowuje to kreskówka na youtube watch?v=JLbcZggwVCw.
Naciąganie oceny ze względu na efekty specjalne, nawiązania czy inne elementy nie może powodować, że kiepski film staje się bardzo dobrym! Dlatego film ma u mnie 4, a nie 3. Jedna gwiazdka więcej za efekty, stronę wizualną i nie więcej.
Motyw, że zostaliśmy stworzeni przez inną rasę pojawia się zarówno w serialu jak i wersji kinowej Stargate.
"Ja ten misz-masz scenariusza odebrałem jako drwinę z science-fiction, w którym zawsze występują najwyższej klasy, amerykańscy naukowcy lub żołnierze, którzy napierają na ruiny lub planetę dopóki, dopóty nie będzie happy endu. " Znowu przywołam 5 Element, w którym wyśmiano wiele motywów sf (i nie tylko), ale w jakim stylu. Prometeusz wydawał się poważniejszym filmem, a wyszedł jako zlepek bzdur i nonsensów. Dla mnie to słaby film i na razie nie natrafiłem na argumenty, które zmieniłby moje nastawienie.
Koshara naciągasz ocenę, nad-interpretujesz, bronisz filmu jak możesz, ale tego się nie da obronić. Jestem ciekaw czy za rok jak opadną emocje też będziesz oceniał film tak wysoko? A Prometeusz 2 będzie arcydziełem?
Wybaczyłbym Ridley'owi większość bzdur zawartych w scenariuszu gdyby film nie nawiązywał w najmniejszym stopniu do uniwersum Alien/Aliens (tylko te filmy cenię i uznaję za arcydzieła gatunku z oczywistym wskazaniem na jedynkę) - ilość odstępstw, błędów i dziur logicznych w odniesieniu do kultowej serii jest niestety zatrważająca - ten film wręcz rujnuje historię opowiedzianą w Alien...Jako odrębny film s/f o czarnej mazi, przybyczonych bladych inżynierach i pochodzeniu gatunku ludzkiego oceniłbym wyżej - za nastrój/klimat, ładne zdjęcia itp. - w końcu ostatnimi laty niewiele mamy dobrych filmów w gatunku...
PS też jestem starej daty - 1972 - ubóstwiam wręcz Alien/Aliens - kultowe filmy mojego dzieciństwa/młodości zaliczone w PRLowskim kinie (którego już nie ma - kino Krakus Tarnów) niezliconą ilość razy włakowane na kolejnych nośnikach VHS, DVD, obecnie BD. Jestem też fanem grafik Gigera i książek Steve Perrego zwłaszcza serii Obcy: mrowisko, Azyl, Wojna samic - nie mogę do dziś wybaczyć producentom, scenarzystom i Fincherowi że nie posłużyły one za scenariusz do filmu Alien 3 - słabo oceniam ten film pomimo mrocnego klimatu - dla mnie kontynuacja wątku na zasadzie "jedno jajo/face hugger" zostało" to profanacja serii i sprowadzenie jej do poziomu kontynuacji Piątek 13-go 10, Nightmare on Elm street 12, Halloween 33....
Z pierwszą częścią jak najbardziej się zgadzam. Gdyby to było inne uniwersum byłoby trochę lepiej. Nadal jednak błędy logiczne czy absurdy scenariusza sprawiłyby, że film byłby co najwyżej niezły (6). Bezsensowna ucieczka przed nadlatującym statkiem, ożywiona głowa czy aborcja bez względu na uniwersum są nie do strawienia. Niestety.
Książki Perrego czytałem i uważam podobnie, że są świetnym materiałem na scenariusz. No ale Obcego 3 mimo wszystko lubię: za mroczny klimat, za Ripley, za aktorów i jeszcze raz za niesamowitą atmosferę. W końcu reżyserem jest Fincher, którego filmy robią wrażenie: Gra, Fight Club, Siedem.