Rzeczywistość, w której można się zanurzyć i w którą można uwierzyć. Filozoficzny thriller bez
pseudoartystycznego, poetyckiego zadęcia (kto by pomyślał że film o obcych da więcej do
myślenia niż obrzydliwe do granic możliwości "Drzewo życia", w którym również porusza się
podobne kwestie). Wyważony, skromny i bez przegięć. Zadaje ciekawe pytania, ale serwuję
też akcje i rozrywkę, której oczekuje się po prequelu "Obcego".
mam podobne przemyślenia, ale dopiero po drugim seansie, w samotności, o 10:00.
pozdro!
p.s. myślę, że Prometheus ma więcej wspólnego z Blade Runnerem (mimo wielu niedociągnięć scenariusza, gry aktorskiej, efektów itp) niż z Alien
Prometeusz to preqel Alien'a a nie Blade Runnera więc siłą rzeczy ma więcej wspólnego z Alienem (główna bohaterka, H.R. Giger, scenografia, historia Waylan Yutani) , ale że Riddley robił oba te filmy - to wyszedł mu taki mix. Rzeczywiście w warstwie filozoficznej Prometeusz zadaje podobne pytania i sięga nawet o wiele dalej niż Blade Runner. Fajne jest to że robi to skromnie zarówno w warstwie wizualnej jak i fabularnej. Film nie cierpi na grzech pychy, o który łatwo przy takiej tematyce.
Prometeusz nie jest idealny, ale jest bardzo, bardzo dobry. Po prostu padł ofiarą niewiarygodnie wysokich oczekiwań. Ciesze sie że zobaczyłem go dopiero dzisiaj. Jak już kurz opadł ;)