He he, gdyby nie ostatnia, kilkusekundowa scena, nikt by się nie domyślił, że to "dzieło" ma coś
wspólnego z "Alienem", i pewnie nikt z nas się nie "domyśla" ile kasy tych kilka sekund (z
pewnością nie bezinteresownych) przemyciło do kieszeni producenta, wiadomo kogo. Bez tej
ostatniej sceny film by się obszedł, ZUPEŁNIE nic ona nie wnosi, poza profitami dla wiadomo kogo.
Sam film oceniam jako modernistyczną, totalnie pompatyczną i co za tym idzie efektowną (pompa
w efektach i bohaterowie, którzy zawsze wiedzą co powiedzieć i jak się zachować) zbiórkę
pieniędzy, za to, że lubię "Aliena". Niestety ten już się skończył, ale jak widać, pokazuje się teraz w
ramach promocji w słabych filmikach, żeby wypchać portfel wiadomo kogo. Sam film totalnie
średni, do zapomnienia... Już chyba "Misja na Marsa" był lepszy, nie wspominając o "The Moon",
któremu "Prometeusz" do przysłowiowych pięt nie dorasta, mimo, że efektów tam jak na lekarstwo.
Światem rządzą nazwiska, efekciarstwo, marka i pieniądze, ten film idealnie to pokazuje, głębszych
rzeczy, jak samo słowo wskazuje należy szukać głębiej. Nawiasem mówiąc, wiadomo kto naczytał
się Daniken`a i jak widać zrobił z tą wiedzą to co należy, głupi film.