Specjalnie przypominałem sobie wszystkie kolejne części 'Obcego' by na świeżo móc wyłapywać wszystkie nawiązania do serii. I pytanie tylko po co, skoro linki między tymi dwoma filmami są znikome, a te które są mają dość... Wątpliwą jakość. Widać Scott zaufał swojej pamięci i uznał, że doskonale wie co zawarł w 'Obcym'. Cóż, przeliczył się, na płaszczyźnie między oboma filmami jest naprawdę dużo nieścisłości - ot, choćby w 'Alienie' Inżynier został znaleziony martwy na fotelu pilota, a 'Prometeusz' zostawia go gdzieś w pozostałościach ludzkiego statku. Pozostaje tylko przypuszczenie, że to jednak nie ten sam Inżynier i dopiero kolejne części zaprowadzą na LV-240 (bo prawdę mówiąc nie zwróciłem szczególnie uwagi, jakie miano nosiła planeta docelowa Prometeusza). Jeśli chodzi jednak o ten najnowszy produkt Scotta... Na pewno w oczy rzuca się, jaką ewolucję przeszło jego kino - stało się dużo bardziej widowiskowe, popełniane z niemałym rozmachem. Problem w tym, że jak już przestanie się podziwiać cudowne zdjęcia podarowane nam przez Wolskiego widzi się mielizny scenariusza - a raczej kompletny jego brak. Przez grubo ponad połowę filmu wszyscy włóczą się to tu, to tam bez celu - robo-Fassbender włazi wszędzie, gdzie może, Rapace i Pearce wsadzają paluchy, gdzie nie powinni, a Theron już zupełnie nie może się odnaleźć i sprawia wrażenie wciśniętej na siłę do skryptu, aby tylko mogła się pojawić. Gdyby jeszcze coś z tego wynikało... A tu nic, do samego końca wszystko wlecze się i próbuje wcisnąć jakąś jarmarczną bajeczkę, nawet jakieś morały i przesłania z parze z zupełnie niezrozumiałą w kontekście tematyki religijną polewą, jednak nie wypada to w najmniejszym stopniu przekonująco. A po drodze zostało popełnione tyle nielogiczności w kolejnych działaniach bohaterów, że aż człowiek zastanawia się, kto takich idiotów w daleki kosmos mógł posłać... I o ile scenariusz został skopany wzdłuż i wszerz, o tyle realizacja techniczna urzeka. Jest to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych (najpiękniejszy?) film tego roku. Zdjęcia - urzekające, muzyka - doskonale dobrana, aktorzy również dali radę (zwłaszcza mechanicznie sztuczny Fassbender). Tylko co z tego, skoro sam film żadnej sensownej fabuły nie ma?