Ze względu na to, że na Filmwebie już wylano hektolitry wypocin na temat "Prometeusza", postanowiłam nie być gorsza. Będzie krótko i na temat.

Niesamowite efekty specjalne, scenografia, kostiumy, muzyka. Scena otwierająca najlepszą sceną filmu (statek+Inżynier+kubek). Nawiązania do serii "Obcy"- miło.

Scenariusz dziurawy i do potęgi zagmatwany. Sporo zbędnych wątków i wydarzeń. Najgłupszy- Shaw ciężarna/ rodząca/samooperująca (whatever...) i cudowne ożywienie partnera Shaw; Najnudniejszy- nagrodę zdobywają wątki miłosne. Najbardziej niezrozumiałe- istota, działanie czarnej substancji; przeznaczenie artefaktu z komnacty z maską; celowość zabrania głowy Space Jokeya na statek.

Aktorsko postać głównej postaci, Shaw, wygląda marnie. Noomi Rapace musi się jeszcze wiele nauczyć, bo nie sięga pozostałym rolom do pięt. Android rewelacyjny.

Generalnie nie jest źle, chociaż można było nieco mniej i krócej, a lepiej zrobić. Kalka z klasyków sf: scena cienia statku na ziemi- "Dzień niepodległości", motyw czarnego oleju- "Z archiwum X"; główny wątek, czyli wejście do piramidy, rozród obcych- "Obcy kontra Predator". Dałabym 6/10, ale dorzucam 1 za sentyment do sf i ukochanej sagi "Obcy". Finalnie: 7/10.