Dla mnie osobiście film zaczął się staczac po motywie krzyżyka na szyi Shaw. Jakby to
nazwali forumowicze, "kolejny babol". To nie daje mi spac i sprowokowało ostrą dyskusję
ze znajomymi po seansie.
Zatem. Skoro Shaw i cała banda z Prometeusza, włączając w to pomarszczonego
sponsora, lecieli z zamiarem poznania naszego pochodzenia, poznania stwórców, to po
cholerę motyw krzyżyka, wiary i nadziei. Jeśli te istoty Nas stworzyły na swoje podobieństwo
to Ridley Scott rzucił wyzwanie dla Benedykta XVI, żeby zabrał swoją Biblię i zmienił profesję.
Ten motyw z krzyżykiem porównuję do "falującej na wietrze amerykańskiej flagi". Naciągane
wielce. Do tego jeszcze David zabiera Shaw krzyżyk, żeby dodatkowo ją osłabic, jak nawet
cesarka jej nie ruszyła. mocna babeczka. Na koniec zabiera znów krzyżyk, "z kieszeni
Davida" i leci , z Davidem, śledzic BOGÓW.....