Według mnie Charlie mocno przyczynił się do zniszczenia tego filmu. Jest idiotyczną postacią, dla której rolę pisał chyba jakiś stażysta Scotta. Nie powinno go być w tym filmie.
Na drugim miejscu będzie nie jedna postać, a duet Fifield i Millburn.
Z drugiej strony może istnienie tych postaci miałoby jakiś sens, ale mam wrażenie, że z filmu poleciało mnóstwo scen, przez co momentami daje się odczuć wyraźną kastrację fabuły. Dziwi mnie takie posunięcie producentów, bo jednak film ma pewien potencjał, ale go brutalnie pocięli. Także czekajcie sobie na Blu-Ray :)
Nie macie więcej pomysłów? Aaaa wiem, mało kto w tym filmie zapadł w pamięć, nawet jako idiotyczna postać ;)
nie, po prostu mało komu chce się odpisywać na ten wysyp kretyńskich, traktujących w zasadzie w kółko o tym samym komentarzy
W skali Filmweba 6/10 oznacza film 'niezły', i ten właśnie taki był. Ja chętnie zobaczę drugą część.
Ale kastracja materiału (co bardzo widać, może wersja reżyserska będzie jedyną słuszną... zobaczymy) i brak spójności powoduje, że film nie zasługuje na przykład na ocenę: bardzo dobry.
Co jest złego w postaci Charliego? Jedyna głupia postać to Milburn bo chciał pogłaskać węża, Filfield był spoko bo stał z tyłu i próbował odciągnąć tego kretyna. Tutaj też wychodzi głupota krytykujących Prometeusza - mówią, że najpierw Filfield ucieka na widok skamieliny, a potem próbuje głaskać kosmicznego węża - BZDURA. To Milburn chciał go pogłaskać, Filfield stał przerażony z tyłu i chciał jak najszybciej wyjść z pomieszczenia z urnami.
Z tego co ostatecznie widzimy na ekranie to Charliego mogłoby zupełnie w filmie nie być. Jego postać poprowadzona jest nieudolnie. Ale jak podejrzewam może to wynikać z wycięcia sporej części materiału. Zupełnie nijaka scena jego śmierci itd. Tak samo powrót Fifielda do statku. Czegoś brakuje.
Postać Charliego jest jedną z najistotniejszych dla filmu, gdyby nie jego obraźliwe docinki w stronę Davida na każdym kroku, ta historia potoczyłaby się zupełnie inaczej.
Android nie był pozbawiony uczuć, uczucia się w nim właśnie rodziły i te rodzące się uczucia były podstawą wszystkich zdarzeń w filmie. Przecież właśnie o to w Prometeuszu chodziło, o uczucia Androida!
Jak miałbym już snuć jakieś domysły to powiedziałbym, że to była część programu wprowadzonego przez Weylanda. David miał przetestować znaleziska na członkach załogi w poszukiwaniu czegoś co miało okazać się 'serum życia', bądź czymkolwiek co zrealizuje cel Weylanda o długowieczności.
Ale pomijając rzeczywiste intencje powtarzam po raz setny!!! Ja tutaj NIE naśmiewam się z samych założeń, a z tego jak to zostało przedstawione na ekranie! Kastracja totalna. Zaczyna się coś dziać i nagle uchodzi powietrze, bo producent, czy ktoś zażyczył sobie krótszego filmu.
Ja uważam, że to co zostało przedstawione na ekranie było genialnym widowiskiem. A co do producentów to cóż, nic nie poradzisz na tę bandę pedałów.
Tutaj jest dobry viral:
http://www.youtube.com/watch?v=DOOJl5lWNfM
David nie ma emocji. Ma w programie jedynie ich rozpoznawanie i rozumienie.
Może wytyczne Weylanda dotyczyły przetestowania wszystkiego (w tym przypadku czarnego płynu), ale bez wskazania konkretnych celów. Android pozostawał autonomiczny w kwestii realizacji celu. Sam nie miał uczuć, ale rozpoznanie negatywnych cech u Charliego jedynie spowodowało, że wybrał jego jako królika doświadczalnego. Gdyby nie to, wybrałby dowolnego innego członka załogi.