Jak w temacie. Moim zdaniem nowe dzieło Ridleya Scotta klimatem i oprawą wizualną
nawiązuje do Obcego ale sposobem narracji jak i zawiłością fabuły przypomina Łowcę
Androidów. A wy jak uważacie?
Musze odświerzyć Blade runera. Masz może jakieś namiary na wersję reżyserską? Bo jak czytałem dopiero ta wersja jest najlepsza i ma bardzo ciekawe zakończenie.
Niestety nie mam. Ale z tego co wiem Blade runner miał wersję kinową, reżyserską i tzw. "final cut" czyli taka poprawiona wersja reżyserska. Ja oglądałem niedawno tą "final cut" i muszę powiedzieć że jest lepsza niż kinowa ale nadal trudna w odbiorze :)
A tak z innej beczki jestem ciekaw za ile się dowiemy czy powstanie sequel. Chociaż sam jeszcze nie wiem czy byłby w ogóle sens jego powstania :)
Za 30 lat?:) Fajnie by było jakby Ridley stworzył nowego genalnego Blade Runnera 2 i popłynął tym torem z Prometeuszem 2:)
Ale jak sobie wyobrażasz Prometeusza 2? No chyba nie jako przygody Shaw na planecie Engineers'ów bo to byłoby głupie :P
Nie wiem:) Może jakby Space Jockey'e przechwycili statek z Shaw i David'em w czasie gdy ona leci na ich planetę...
Blade runner`a jest 5 wersji - workprint, US theatrical, directors cut, domestic, final cut. Mam wszystkie.
domestic jest dosyć ciekawa bo dodane są komentarze deckarta w jego myślach ale ja osobiście wolę final cut
tutaj masz linka do wszystkiego o tych pięciu wersjach http://film.thedigitalfix.com/content/id/66485/blade-runner-the-final-cut-five-d isc-ultimate-collector%E2%80%99s-edition.html niestety po angielsku więc jeśli nie znasz jezyka no cóż ...
Prometeusza nie widziałem ale Alien i Blade runner to moje 2 najbardziej ulubione obrazy Scotta, więc jak ma to być ich połączenie ....to.....już mam miękko..;)
No, inni odebrali inaczej. Dla mnie również Alien i Blade Runner to dwa najlepsze pan Ridleya S. Niestety, te filmy kręcił jako niezależny reżyser, a tu mamy do czynienia z wielką produkcją, która ma się sprzedać. Prometeusz został "skrojony" pod bezmózgiego, niedouczonego gimnazjalistę z Kentucky. Nie oczekuj sensu w fabule, ani autentycznych ludzkich emocji, bo wyjdziesz z seansu z bólem głowy. Jak jesteś jeszcze wyksztaucony i wiesz co nieco o ewolucji życia na ziemi to i zęby cię rozbolą. Gdyby ten film zrobił kto inny nie byłbym tak krytyczny. Aż się boję, co zrobi R.S. jak się zdecyduje na sequel Blade Runnera. Nie powiem, Prometeusz ma swoje mocne strony - zdięcia, krajobrazy, Gigerowska scenografia, ale to co najważniejsze - historia i jej klimat - jak dla mnie... porażka. Kompletnie nie zgadzam się z NEO126, że najnowsze "dzieło" R.S. klimatem nawiązuje do Obcego. W Obcym postacie były autentyczne, była klaustrofobiczna atmosfera i napięcie takie, że ludzie wychodzili z sali. Na Prometeuszu widownia ziewa. Co do oprawy wizualnej, nie sposób się nie zgodzić, znów Scott zaczerpnął z fantastycznej twórczości H.R.Gigera.No, ale tego można było się spodziewać. Wyjątkiem jest niestety, to całe zoo zmutowanych stworzonek, wziętych żywcem z kina klasy C. Co do zawiłości fabuły i narracji z Łowcy Androidów, to ja po prostu nie widzę związku. Po za tym, w Łowcy Androidów był sens, było przesłanie, no i genialna muzyka Vangelisa. Tu muzyka jest lipna, całość nie trzyma się kupy, a przesłanie może i jest, ale dla osób z IQ poniżej 80.
Jeżeli jesteś jedną z tych ograniczonych umysłowo osób, które w ogóle nie biorą pod uwagę takiej możliwości, iż ludzie zostali stworzeni przez kosmitów, to ten film nie jest dla ciebie. Poza tym, skoro film został skrojony pod bezmózgiego, niedouczonego gimnazjalistę z Kentucky, to czemu tyle osób pisze, iż nie zrozumiały filmu?
Tylko jedna uwaga, abstrahując od filmu, zarówno teoria ewolucji, jak i wiara w stworzenie świata przez kogoś, umownie zwanego "bogiem" to tylko teorie, bo tak naprawdę nie ma żadnych namacalnych dowodów na to, jak życie powstało. Skoro tak, dlaczego nie przyjąć teorii o jego pozaziemskim pochodzeniu? Jest tak samo możliwa jak każda inna.
Zaraz, zaraz, 0wner2, czy ja coś napisałem na temat możliwości stworzenia życia na ziemi przez kosmitów? Nie. No to napiszę. Biorąc pod uwagę fakt, że życie na naszej planecie istnieje od jakiś 3 miliardów lat raczej wydaje się mi się prawdopodobne aby kosmici maczali w tym macki. Wydaje mi się natomiast, że w Prometeuszu tzw. Inżynierowie nie tyle co stworzyli życie, co zaingerowali w przebieg ewolucji na Ziemi. I to, przyznaję jest doskonały pomysł wyjściowy dla filmu SF. Zęby rozbolały mnie w tym filmie, gdy ujrzałem tempo i sposób w jaki gatunki na ekranie mutują i rosną po zetknięciu z czarną mazią. Myślę sobie też, że tyle osób pisze, że nie zrozumiały filmu bo film jest bez sensu (poza Kentucky ;)
sab1970 - Masz rację nie ma żadnych namacalnych dowodów na to jak życie powstało. Namacalnych dowodów na teorię ewolucji jest ho, ho, a nawet więcej. Nie spotkałem się natomiast z jednym, jedynym dowodem na stworzenie świata przez kogoś, umownie zwanego "bogiem". Co do teorii o pozaziemskim pochodzeniu życia - cholera wie, może jakieś pierwotne formy przyleciały tu do nas na meteorycie z innych światów.
Ludzie nie bierzcie opinii innych tak osobiście. To tylko moje zdanie. Może film się wam spodoba. Może znajdziecie w nim jakiś sens, który ja przeoczyłem. Poza tym Prometeusz nie jest złym filmem SF. Zjechałem go tak bo miałem duuuże oczekiwania. Wszak Alienem i Blede Runnerem pan Ridley Scott "umieścił poprzeczkę" strasznie wysoko. I teraz po prostu "nie doskoczył".
Zgoda, że teoria ewolucji jest najbardziej wiarygodna, tylko skąd się wzięła ta "iskra", ten "kop" który to wszystko puścił w ruch? Obcy? Okay... ale z kolei kto stworzył ich? Może lepiej pozostawmy te dywagacje w sferze s-f. A Scott nie doskoczył, bo takie francowate czasy mamy. Gdyby taka technologia (filmowa) istniała w latach '80, ile wspaniałych filmów by nie powstało? Jak dla mnie, cieszmy się tą namiastką prawdziwego s-f, jaką dostajemy w świecie zmiennokształtnych robotów.
kominy termiczne na dnie oceanów, czy jak to sie nazywa - twoja iskra. jedna opcja z kilku nt 'domestic' powstania zycia.
Poczytaj. Nie pamietam juz czy to kominy czy inaczej sie nazywalo, w kazdym badz razie o podwodna wersje wulkanow albo gejzerow chodzi.
Alien to klasyk, który jest dobry ze względu na klimat i kultowego potwora, ale sama fabuła jest prosta jak budowa cepa. Przynoszą na pokład potwora, on zabija wszystkich prócz głównej bohaterka która wywala go w kosmos. Koniec. Śmieszne jest dla mnie to jak ludzie jadą Prometeusza za niby prostacką fabułę (która ze wszelakich opisów na taką się nie zapowiada, bo za samo podjęcie tematu ogromny plus), a skoro film z fabułą o stworzeniu świata, wielowątkową i zostawiającą duże pole do interpretacji jest prostacka, to jak określić fabułę pierwszego Aliena? Śmieszy mnie właśnie ten fakt, iż nikt w komentarzach odnośnie Prometeusza nie pisze nic o klimacie, muzyce, aktorstwie, efektach itd, tylko każdy czepia się tego scenariusza przytaczając jako ideał scenariusz Obcego, który obiektywnie rzecz biorąc był żenująco wręcz prostacki a jedynym jego zadaniem było rozpisanie kolejnych to scen zabijania. Nie twierdzę, że Alien nie jest arcydziełem, bo to jest arcydzieło i jeden z najlepszych filmó Sci-Fi w historii, ale bądźmy konsekwentni i uczciwi - historia w Alienie nie jest niczym innowacyjnym, służy ona jako pretekst do zalewania widza klimatem i grozą oraz tajemniczością. Swoją drogą Alien też miał dużo niedopowiedzeń, dzięki to którym Prometeusz powstał.
Kolego aleś teraz poleciał. To jest film sci-fi a nie dokument na discovery. Skoro SJ zajmują się terraformingiem i mieli stworzyć różne gatunki to można było się spodziewać takiej fabuły. To tak jakby się oburzać, że Nolan w "Incepcji" stworzył maszynę do włamywania się do ludzkiego mózgu w czasie snu jak przecież to jest nie możliwe. To tylko film :)
I następnym razem pisz "wykształcony".