1. Operacja Shaw. Wyrwała pępowinę a nie odcięła. A był ktoś z Was przy porodzie? Bo
ja 2 razy. Wiem, że na filmach to wygląda tak, że się rodzi dziecko, przecina pępowinę,
mama tuli dzidziusia itd. Ale naprawdę to po urodzeniu dziecka kobieta rodzi jeszcze
łożysko z tym odciętym kawałkiem pępowiny. Gdyby sobie odcięła pępowinę jakbyście
chcieli to by się szybko wykrwawiła. W warunkach które miała mogła tylko pociągnąć za
pępowinę i wyrwać ją z łożyskiem. Czy je wyrwała? Nie było widać. To tyle z medycyny. A
że biegła później, dla mnie się słaniała, cierpiała a na końcu upadła. Przecież
wstrzyknęła sobie coś. Myślę, że wystarczyłaby adrenalina z morfiną. A dlaczego w
przyszłości nie może być lepszych preparatów? Przypomnę scenę z pierwszych Star
Treków. Tych z lat 70,80. Klasyka SF. Cofając się w przeszłość ich pokładowy lekarz dał
pacjentce w szpitalu tabletkę, po której wyrosła jej nerka... Dla mnie scena do przyjęcia
w konwencji SF.
2. Głaskanie "kobry". Po pierwsze wszyscy patrzycie na kontakt z obcymi przez pryzmat
serii Alien, The Thing itp gdzie kontakt z obcymi kończy się krwawą jatką. Przecież Ci
naukowcy nie przybyli tam skażeni wizją krwawej jatki. Nie wiem czy to był pierwszy
kontakt ludzkości z obcymi ale prawdziwy naukowiec co miał zrobić? Uciec, spalić
kobrę? I pochwalić się swoim wyczynem reszcie ludzkości? Zgadzam się, że normy
bezpieczeństwa nie były zachowane. Ale taka jest ludzka natura, ciekawość świata.
Niestety często trzeba przypłacić to życiem. Takie porównanie: Dlaczego zapaleńcy
ganiają tornada czy łażą po wybuchających wulkanach i giną? Jeżeli załoga miałaby na
serio potraktować normy bezp. to powinni najpierw wysłać z orbity roboty itd.
Filmy nieporównywalne. Alien nizaprzeczalnie lepszy. Porównajcie chociaż wiek
bohaterów tu i tam i wyciągnijcie wnioski.
Pozdrawiam.
to aż dziwne, że ludziom do udowodniania trzeba podawać fakty z życia bądź też słowa "mędrców" a najlepiej "mędrców syjonu"
tutaj macie video
http://www.youtube.com/watch?v=bUez2aM0ask
http://www.youtube.com/watch?v=W1pTlue0kr0
hehe
przykład ze Steve Irvinem o tyle idiotyczny ze pan Irvin nie przebywał na obcej planecie i nie miał do czynienia z zupełnie nieznanymi sobie stworzeniami, ciekaw też jestem czy on obok tej płaszczki przepłynął przypadkowo czy świadomie
co nie znaczy że w/w scena była wg mnie najgłupszą w filmie
niekoniecznie...piszesz o tym narwancu co sie z krokodylami sciskal. to nie naukowiec, a bardziej naukowiec-swir...wiekszosc naukowcow nie jest tak narwana i wiekszosc wlasnie takich czegos dokonuje, a nie umiera od ogona plaszczki. ktos kto liczy na sukces nie zatrudnia naukowca, ktoremu brak instynktu samozachowawczego, zwlaszcza w stos. do obcych form zycia, no chyba, ze to jakas wesola wycieczka do czarnobyla z polski, zeby se popaczec i poudawac stalkera.... wiekszosc naukowcow, poza hyziem do obiektu zainteresowania sa racjonalistami. wiec oprocz zachwytu, podchodza racjonalnie do obiektu badan. owszem, neci, ale wielka wiedza kaze im byc bardzo ostroznycm, bardziej niz przecietnemu zjadaczowi chleba. a tam zjadacze nie jechali a naukowcy.wiec moim zadniem chybiony argument. co nie znaczy, ze film nie mial go zawierac..jak wspominalem w inym watku, ciezko zrobic cos strasznego w filmie, kiedy wszyscy postapuja gleboko racjonalnie;P
widzę, że nie zrozumiałeś przekazu i błędnie go dopasowałeś do tematu. Otóż ciekawość świata i poznawania tworzy naukowców a nie racjonalizm. Irwin dostał profesora nadzwyczajnego a ty mówisz, że to nie naukowiec. Tesle też nazwiesz narwańcem bo się ściskał z piorunami. Irwin był przyrodnikiem i miłość do świata przyrody przedstawiał właśnie w takiej formie. Weterynarza który bada uzębienie lwa nazwiesz idiotą bo zagląda w paszczę lwa ?
Nauka bo o tym mówimy mając na uwadze ludzi z nią związanymi czyli naukowców którzy poznają, badają, zachęcają do poznawania i badania jest ściśle związana z wewnętrzną niemożliwą do zatrzymania chęcią dotknięcia nieznanego i poznanie go.
Chcesz mi powiedzieć, że możesz badać zachowanie lwa w momencie polowania kiedy będziesz siedział w domu na krześle i jadł jabłko.
Racjonalnie to się może zachować matematyk z kredą przy tablicy a nie przyrodnik, obieżyświat szukający delty rzeki Nil.
Irwin nie był żadnym narwańcem był przyrodnikiem i kochał obcować z przyrodą, podglądać ją, dotykać i macać.
nie mowie o przypadkach szczegolnych. mowie o regularnych naukowcach, ktorzy nie plawia sie spektakularnie z plaszczkami i krokodylami. mowie o tych, ktorzy na tyle interesuje sie wlasna tematyka, ze nie musza dodatkowo swirowac. naukowiec a naukowiec swir to dwie niekoniecznie pokrywajace sie rzeczy. nadal nie rozumiesz. zaden weterynarz nie wklada glowy w paszcze lwa nie majac zadnej asekuracji.czlowieku, wiesz po co sluzy zastrzyk? albo rozwieracz?myslisz ze kazdy naukowiec idzie na zywiol nie majac pojecia na co sie wazy? jakies ryzyko zawsze jest wpisane w zawod odkrywcy, ale nie takie jakie pokazuja na filmach.znasz srodowisko naukowe tak dobrze czy tylko z filmow o frankensteinie?dotkniecie nieznanego nie znaczy od razu pakowanie sie w klopoty.naukowiec to realista,skoro bada to wie czym to grozi.nadal mowisz o swirach, nie naukowcach, cos jak czlowiek mucha itp.mozna badac zachowanie lwa bedac w duzej odleglosci.myslisz ze poznalismy lwa bo jakis naukowiec spal z nim 24h/dobe?powiedz mi co odkryl narwaniec od plaszczki.no?irwin byl narwancem. nie pejoratywnie mowiac, ale narwancem i tacy zawsze koncza podobnie.co innego nie byc swiadomym skali niebezpieczenstwa jak chocby pani curie czy eksperymenty w los alamos...a co innego wiedziec ze sie balansuje na krawedzi i mimo to balansowac...
ci co siedzą na stołka i srają tylko w nie to nie naukowcy i nic nie dokonają nie mów mi o środowisku naukowym które się ubiera w śmieszne kapelusze i puszy na uczelniach przed inauguracją roku akademickiego. Może pomówimy o Tesli, Skłodowskiej, Barentsie, Livingstonie, Mozarcie, Bethovenie, Koperniku a nie o kółku naukowym z dupami przybitymi do stołków aby tylko wyciągnąć jakieś dotacje naukowe i kolejny stopień naukowy.
no wiec jestes ignorantem, wiecej pracy mrowczej przy odkrywaniu mechanizmow maja tacy szarzy profesorowie niz ludzie efektowni w stylu irwinga. naprawde, popatrz chocby na prace naukowe i problemy jakie rozwiazal. tego zwyczajnie nie ma za duzo. i nie chodzi o puszenie sie. przecietny naukowiec pchajacy nasz swiat do przpdu jest zwykle dosc niedbalym co do ubioru fascynatem, ktory jednakze nie spala sie calkkowicie na oltarzu odkryc, ale doklada swoja cegielke do naszej wiedzy o swiecie. nauka od czasow minionych juz dawno stracila charakter jednostkowy. to spolecznosc. malo jest dzis odkrywcow na miare kopernika. dlatego, ze nauka zajmuje sie juz nie garstka, ale cale rzesze ludzi. i sila rzeczy do sedna dochodza zespoly, a nie jednostki. to widac bardzo wyraznie. jesli tego nie dostrzegasz i nie widzisz roznicy, to znaczy ze jednak nie do kocna rozumiesz specyfike nauki.powiedz mi w takim razie co osiagnal konkretnego irwing? i nie wyjezdzaj od razu z ludzmi przyspawanymi do stolkow. w kazdej branzy sa tacy. chodzi mi o przecietnego dzisiejszego naukowca wnoszacego kolejna cegielke do naszego rozumienia swiata. chocby np. paczynski albo wolszczan? to, ze nie ma ich na pierwszych strionach gazet kolorowych nie oznacza, ze sa/byli przyspawani do krzesel...
piszesz jakieś stereotypy o naukowcach rodem z kiepskich filmów gdzie informatyk to zasmarkany grubas. Tesla był obdartusem ? Odwiedź sobie IPIPAN i zobaczysz sobie tych co pchają informatykę do przodu ludzi którzy są wysportowani posuwają sobie panienki jak chcą. Narty w Alpach, Aspen to normalka.
stereotypy?czlowieku, siedze w interesie troszke i naprawde widze to jak wyglada od srodka.dlatego prosze, nie usiluj wmawiac mi, ze nie wiem o czym mowie.czemus sie tesli przyczepil?dawniej nauke mogli iuprawiac tylko bogaci i snobi. tak bylo. czesto nauka byla na poczatku takimi sztuczkami z pradami bladzacymi, piorunami itp. byly to szcztuczki, a z tego z czasem ludzie zainteresowali sie jakie mechanizmy, sily za tym stoja...coz, ci co posuwaja i panienki i laza po alpach nadal moga miec ten komfort bycia obdartusem. mylisz bycie obdartusem z brakiem pieniedzy. oni maja pieniadze, a bycie czasami obdartusem jest zwyczajnie ich wyborem,stylem zycia - dowodem na to, ze pieniadze uzywaja do robienia nauki, nie do polepszania sobie zycia.
nie bardzo cię rozumiem co ma do rzeczy ilość czasu spędzonego w internecie ? Ja pisałem aplikacje w asemblerze jak jeszcze internetu nie było. Nauka jest dla tych którzy mogą poświęcić na nią czas za czym stoi posiadanie możliwości żywieniowych. Skłodowska nie była bogata, prosiła przez wiele lat o przyjęcie na UJ bo UJ miał najlepszy sprzęt na świecie do badania magnetyzmu bo właśnie tym się zajmowała i to lubiła jak i kochała Polskę i dla Polski chciała pracować. Niestety odmawiano jej wielokrotnie i zmuszona była wyjechać do Francji no i wiadomo co się stało na Ruskiej tablicy zaistniała Polska czyli na tablicy Mendelejewa umieściła Polon czyli z francuska Polska. Tesla umarł w nędzy wielkie koncerny z Edisonem na czele go wykończyły.
To jednostki tak tworzyły jak tworzyć będą kolejne cegiełki w nauce przecież nie istnieje myśl zbiorowa. Idea czy rozwiązanie rodzi się w jednym umyśle a reszta tylko drobi i jak mrówki dla niego kopią łopatami rowy to zwykłe paroby dla jednego konkretnego człowieka.
w interesie, przeciez pisze. zadnym internecie. wlasnie pisalem, ze nauka to ped do wiedzy, a nie pieniedzy. dawniej byla domena bogatych, bo oni lubili kolecjonowac nowinki, pozniej dopiero takze biedniejsi dzieki sponsorom mogli sie ksztalcic, jednak nadal nie byli to ludzie z gminu, bo do szkoly chodzili raczej bogatsi. nie trzeba smierdziec groszem zeby uprawiac nauke. idea rodzi sie w jednym umysle. jednak dzis kazda idea ma zwykle jednak wielu ojcow - chocby spojrz na odkrycia z dziedziny fizyki. to juz nie jedna mysl, a obudowana wielka mysl, skladajaca sie z cegielek pojedynczych. malo jest wizjonerow, ktorych mysl zmienia cala nauke. jest raczej wlasnie budowanie cegielka po ciegielce wiedzy o swiecie.dzieki tym rowom wlasnie kolejne pokolenie moze cos w tym kopaniu dojrzec i ewentualnie cos odkryc.ale odkrywa to wlasnie dzieki tym drobnym naukowcom.myslisz, ze sam einstein cos by zdzialal bez poprzednikow?
no czytam za szybko i nie patrzę na to co napisane tylko antycypuję słowa niestety internet jest bliższy temu miejscu :D
Nie zgadzam się z twoją teorią o tym, że "bogatych bo kolekcjonowali" bo mieli możliwości i tym się pasjonowali. Właściwie to o jakich czasach mówisz, że bogaci ?
Ale albo cegiełki albo całe ściany i budynki. Wciąż cegiełki i zawsze tak będzie będą dodawać indywidualni naukowcy i to się nie ma prawa zmienić bo myśl zbiorowa nie istnieje a to kto doda kolejną cegiełkę czy to będzie ten sam czy inny z zespołu bądź świata to już inna sprawa.
Na ten przykład taki Perelman sam samiuśki wykonał solidną robotę.
o czasach poczatkow nauki przyrodniczej. nie podgladania fizyki, ale tworzenia praw. czyli czasy przed newtonem, ale takze po...bogaci miel latwosc w dostepie do urzadzen, ktorych np, fizyka dzialania nie byla znana, ale wykorzystywana. mowie tu glownie oczywiscie o fizyce. w innych dziedzinach musialo to odbywac sie inaczej. co do zbiorowej mysli, chodzilo mi o powstawanie i rozwoj kolejnych teorii naukowych, ktore rozwijaja sie z poczatkowych prostych twierdzen, zalozen i zostaja nadbudowane konstrukcjami, ktore dokladaja inni. kazdy na swoj sposob jest wazny, choc sam nie zdziala wiele. nie znam przypadku goscia. mozliwe, czlowiek sam tez moze dojsc do caloksztaltu pewnych mysli. choc zwykle jednak po nim nastepuje weryfikacja, poprawienie, dodanie czegos nowego, zauwaz ze tak bylo z wieloma teoriami fizycznymi i nadal trwa.taka teoria kopernika, co z tego ze tak na prawde do konca nieprawdziwa, chodzilo o zmiane punktu widzenia, a nie te glupie niedorzeczne epicykle czy centralne miejsce slonca we wszechswiecie.
a irwin oczywiscie kochal przyrode, ale przyroda jest drapiezna i jesli ryzykujesz musisz byc swiadom, ze to moze zabijac. on byl swiadom i najwyrazniej bral to ryzyko na siebie. dla mnie to lekki brak instynktu samozachowawczego. natura nie jest tylko piekna. natura jest krwiozercza. nie ma czegos takiego jak sciskanie sie z krokodylem czy zagladabnie do paszczy lwa. to jest glupie macanie przyrody. nieracjonalne. i owszem daje cos. daje wiedze jak to jest byc w pazczy lwa. ale co to daje oprocz posiadania tej wiedzy?przeca on tam w tej paszczy niczego nie odkryl. tylko doswiadczyl tego na wlasnej skorze. a jak to jest byc w piecu surowkowym?albo we wnetrzu slonca? moze tez sie znajdzie taki co lubi macac bombe atomowa?dla samego doswiadczenia macania i chcialby zobaczyc jak smakuje strumien protonow i ciezkich jader podczas rozpadu promieniotworczego? no bez przesady. dla mnie irwin, mimo mojej sympatii, przekroczyl te granice i dalej bylo to do przewidzenia. naprawde przed smiercia jego wiedzialem, ze takie zabawy nie skoncza sie dobrze. nbatura jest bezduszna,i kazda pomylke karze miliardami trupow, ktore tworzyly nasz gatunek.polecam ogladnac antychrysta, tam, natura jest nieco bardziej prawdziwa niz w ladnych obrazkach national geographic...
tak w domu jak i wychodząc z domu narażasz się na niebezpieczeństwo. Ci z instynktem samozachowawczym uciekają przez myszką jak Stefek Burczymucha.
owszem, ale nie porownuj tego do tarzania sie z krokodylem czy plywania z plaszczka...to cos jakbym wychodzac z domu mial nad soba roboty wysokosciowe bez zabezpieczen, tor wyscigowy i dodatkowo wybieg dla nosorowcow w jednym. czemu wszystko doprowadzasz do absurdu i uskrajniasz? takie ryzyko jak co dzien jest jak co dzien, wiec czlowiek sie przyzwyczail i moze to zniesc (prawdopodobienstwo ze nagle grom z jasnego nieba Cie trafi bardzo niskie). a bieganie za krokodylami, gdzie szansa ze poslizgniesz sie i obsuniesz, majac krokodyla kilka metrow od siebie jest ryzykiem jak np. 1:100. przy gromie z jasnego nieba i prawdopodobienstwie 1:sczelam teraz miliona (choc zapewne wiecej)np. to jest nic. wiec nie porownuj tak skrajnych rzeczy, mowiac ze i to i to jest ryzykiem. owszem, ale jak roznym.stefek burczymuycha byl tchorzem albo hipochondrykiem.
ty widzisz w tym tarzanie a on dokonywał badania podbrzusza krokodyla. Wiesz którą część paszczy krokodyla możesz spokojnie dotknąć i nić się nie stanie a którą gdy dotkniesz zaciśnie szczękę ? Wiesz jak unieszkodliwić rekina żeby pływał do góry brzuchem ? :D
Czyli uważasz, że badania to tylko w oceanariach na zwierzętach zamkniętych ?
To właśnie bieganie za krokodylami i dokonywanie własnoręcznych badań poprzez bezpośredni kontakt wyróżnia tych co coś dokonują od tych którzy tylko biadolą.
Nasz bohater z Prometeusza miał duszę wyciągacza łap i macania wszystkiego co nieznane takie to skomplikowane ? Czy to pod wodą czy na badanej planecie.
no jak widac dokonywal tego aby pozniej smialkowie mogli sie tarzac dalej i bezpieczniej. dla mnie to bardziej sztuczki, a nie prawdziwe badania. one moga ulatwic prace cyrkowcom i innym sztukmistrzom. nie mowie, ze taka wiedza nie przyda sie. zawsze cos jest lepsze niz nic, z tym ze twierdze, ze ta wiedza raczej nie jest najwazniejsza. dlatego bo: wiekszosc ludzi nie bedzie ryzykowac zycia. zobacz, taki niby ostrozny, a jednak stalo sie - nie uniknal ataku plaszczki.to dowodzi - ze jednak lepiej nie ryzykowac, nawet za cene pobycia z jakims stworzeniem. one zwyczajnie nie sa stworzone do plywania razem z czlowiekiem.nie, mozna badac zwierzeta w otwartym srodowisku, ale nie niepotrzebnie ryzykujac, a otzrymujac w efekcie informacje - jak scisnac tu zeby nas nie zjadl...to dla mnie kiepska informacja, choc oczywiscie i jego smierc dowodzi i uczy - lepiej zwyczajnie sie tak nie bawic...tylko czy musial glupio umierac przez to? jego smierc wydaje mi sie glupia i niepotrzebna.atak plaszczki jest od dawna znany - czego nam dostarczyl kolejny trup?upewnienia sie, ze sie nie plywa z plaszczka?no pomysl.nadal twierdzisz, ze wiecej informacji mamy od takich jak Irving. mylisz sie jednak.jest wiele fascynatow, ale niekoniecznie oni wszyscy ryzykuja tak jak on. tak to jest skomplikowane. wiesz dlaczego?facet znajacy niebezpieczne stworzenia z uwagi na to, ze sie nimi zajmuje jest ostrozniejszy od dziecka wyciagjacego rece w ogien.nadal nie rozumiesz?i nie usprawiedliwia tego zaden czyn.to zatracenie instynktu samozachowawczego.tak samo jak zdejmowanie kasku "wierzac" ze sie nic nie stanie.
a co do naukowca.wiesz kto nim jest? ten kto umiejetnie zadaje pytania i jest ciekawy odpowiedzi. to jest istota dzialania naukowca z prawdziwego zdarzenia. a nie zatracenie instynktu samozachowawczego., to charakteryzuje naukowcow - swirow.
rozumiem, że Mandelbrot był świrem bo nie podążał za klasyczną nauką w ówczesnych czasach kiedy na świecie panowała matematyka z logiką polską na czele. No i z kolejnego Polaka Mandelbrota można zrobić świra według twoich opinii ponieważ nie podążał wyznaczoną ścieżką.
Otóż świr to charakterystyka przeciętnego człowieka którego wybryki wymykają się ponad klasyczne postrzeganie.
Świr jako taki w środowisku naukowym nie istniej, istnieje za to ekscentryk :D
Powinieneś to zrozumieć, że nie każdej roli w którą się wciela człowiek istnieje odwzorowanie zachowania czy nomenklatury.
Dla roli "naukowiec" słowo świr nie istnieje :D
IF naukowiec THEN świr := NULL ELSE świr := świr ;
;P
nie rozumiesz. nowatorstwo jest cecha jak ajbardziej pozadana w nauce. ale nie bycie swirem czyli nie liczenie sie z ryzykiem. tu glownie chodzi o nauki doswiadczalne, a nie nowatorstwo. mylisz sprawy. swir to dla mnie czlowiek nie myslacy racjonalnie i popelniajacy niepotzrebne ryzyko. podcza gdy nauka to racjonalnosc. nieracjonalne jest ganianie z krokodylem, ktory jest metra za toba, bo poslizgniecie sie na mokrej trawie jest bardzo prawdopodobne i to powoduje, ze szansa na upadek i zjedzenie wzrasta niebezpiecznie. rozumiesz teraz? wybryki swira nie tylko nie mieszcza sie w klasycznym postrzeganiu, ale sa wrecz irracjonalne i niebezpieczne. a to roznica.ekscentryk to ekscentrtk, to taki m.in. obdartus-amator. ale nie mieszaj swira z ekscentrykiem. a czy ja mowie o normie/ to Ty usilujesz wmowic mi, ze kazdy osobnik nie mieszczacy sie w normie jest swirem. a to nieprawda. do roli naukowiec slowo swir istnieje jak najbardziej. i prosze nie probuj upraszczac zachowanie czlowieka do tych kilku stwierdzen...czlowiek to jednak troszke brdziej skomplikowany twor niz jednolinijkowy kod...
poczesci masz racje, ludzie ogladaja o oceniaja postawy tych naukowcow czysto w oparciu o to co wiedza o obcych. kwarantanna, bezpieczenstwo itp. jak najbardziej...ale zostaje jescze ciekawosc swiata, zwlaszcza tego nieznanego. nad garnkiem z wrzatkiem nikt sie nie nachyla - bo zna z praktyki. ale nad takim czyms jak cos podloznego z czyms w srodku - niekoniecznie, no chyba ze ogladala aliena. zakladacie, ze ci w filmie ogladali? albo ze mieli tez podobne filmy o czyms co wylazi z jaja, przylepia sie do geby i rodzi eyrywajac brzuch? nie przesadzalbym z tymi nonsensami. gdyby ludzie byli tacy ą ę w kazdym filmie sf, to bylo by ono dosc nudne, asekuranckie, przewidywalne...dlatego ze ludzie popelniaja bledy, to te filmy sa takie ciekawe....zezre go czy nie zezre:). choc fakt, ze dobrze sie trzymac jako takich wiarygodnosci. no ale zakladajac, ze w przyszlosci wszystko juz bedzie takie bezpieczne - nie ladowali by sami calym statkiem na planecie, a wyslali sonde, roboty. to bylo by dopiero nudne - zero zagrozenia, czysta gra komputerowa - o cos zniszczylo robota nr 1235, wysylamy kolejne 1000:D i bawimy sie w najlepsze dzoistikiem, wycigajac kolejnego czipsa jedna reka...
Tak. Te sceny są do przyjęcia. Nie do przyjęcia jest "Prometeusz", jako całość.
Widz zarzucany jest akcją, zdarzeniami ni z gruchy ni z pietruchy, nie może skupić się na jednym zagadnieniu. Forfiter, maź, aborcja, szaleje zombie, a tu niespodzianka - stary Weyland jest wśród nas, który okazuje się ("Moda na Sukces" odc. 1306565464) tatusiem Vickers. Idziemy obudzić SJ, rach ciach, trzeba się poświęcić, Janku zrób buum, run Charlize, run, gigant vs. kalmar - FIGHT! Plus absurdalne zakończenie.
Bohaterowie jak z żurnala, piękni, wypicowani, ale niewiarygodni. To nie robole, jak w pierwszym "Alienie". To manekiny.
Chyba prawidłowo, że manekiny, skoro to androidy są, nie licząc nie manekinowatej Shaw.