Prometeusz

Prometheus
2012
6,3 190 tys. ocen
6,3 10 1 190174
5,9 56 krytyków
Prometeusz
powrót do forum filmu Prometeusz

Na plus bez wątpienia scenografia, efekty i klimat – jakiekolwiek zarzuty pod adresem tych elementów byłyby grzechem jawnym. Reszta, niestety, poniżej oczekiwań i to sporo poniżej. I żeby było jasne – choć jestem fanboyem „Obcego”, to wcale nie nastawiałem się na powtórkę z rozrywki. Niestety, pod wieloma względami „Prometeusz” to bida z nędzą, tym bardziej że podpisał się pod nim Ridley Scott, od którego przecież wypadałoby wymagać więcej niźli od przeciętnego wyrobnika. Niestety, zmuszony jestem złożyć podpis pod charakterystycznym dla wielu widzów zarzutem – film o wszystkim i o niczym. Oglądam, oglądam, a „punkt ciężkości” ciągle unosi się nad fabułą i nie wiadomo, gdzie ma opaść – jednym słowem film rwany i chaotyczny. Jakieś infekcje, jakieś ośmiornice się tu pałętają, Space Jockey też się pojawia, aczkolwiek bardziej na zasadzie kolejnego elementu niźli sztandarowej postaci. Kocham filmy science fiction z drugim dnem, celujące w refleksje i przemyślenia nad istotą życia i wszechświata, ale słowo daję, nic a nic głębszego z tego filmu nie wyniosłem. Żaden z bohaterów nie jest na tyle charakterystyczny i godny uwagi, by o nim pamiętać i mu dopingować – w zasadzie tylko ten android zapadł mi w pamięć, stanowiąc – paradoksalnie – najbardziej barwną postać tego filmu. Niektóre rozwiązania fabularne to wręcz kpina i farsa: przylatuje sobie ta nasza ekspedycja na odległą planetę w poszukiwaniu obcej formy życia, opuszczają statek, ktoś tam proponuje zabrać broń, ale pada wielce bystre stwierdzenie, że nie ma potrzeby, przecież to wyprawa naukowa, czy jakoś tak. Dwóch uczestników daje nogę już na początku, bo nagle doznają olśnienia, że w jaskini, w której odnaleźli ślady żywych istot, może im się stać krzywda – nie wiem, co tacy ludzie robią na statku, który gramoli się przez cały wszechświat bynajmniej nie w celach turystycznych. Scena z uciekającymi pannami, którym grozi zmiażdżenie przez statek też niczego sobie – biegną ciągle w cieniu maszyny, zamiast zwyczajnie skręcić na bok, unikając tym samym „sprasowania”. Oczywiście, niejeden miłośnik tego filmu próbował już to usprawiedliwić stresem związanym z trudną sytuacją, bronił tej sceny sztandarowym pytaniem „ciekawe czy wam przyszłoby tak trzeźwo myśleć w takiej sytuacji”… - a ja się pytam: czy uczestnicy tej wyprawy byli rekrutowani świeżo z ulicy? Nie przechodzili jakichś ćwiczeń, treningów, warsztatów radzenia sobie w trudnych sytuacjach? To już astronauci naszych czasów lepiej sobie radzą w krytycznych sytuacjach, a przecież latają co najwyżej na Księżyc. A tutaj dwie laski, które załapały się na podróż na drugi koniec Wszechświata, uciekają przed toczącym się po torze ich sprintu statkiem i przez pół minuty takiego biegu żadnej nie przyjdzie do głowy, żeby…zwyczajnie…skręcić…na bok!
Facet dostaje napadu nieznanej ,morderczej choroby, a jego współziomkowie są tak tym zszokowani, że po dobrej minucie lub paru przychodzi im do głowy, żeby założyć kaski od kombinezonów z zamiarem uniknięcia możliwego zakażenia. Ja się pytam – czy takich ludzi zabiera się na jedną z najważniejszych i najdroższych ( o ile nie najważniejszą i najdroższą) ekspedycji w historii gatunku ludzkiego??? Tacy „zawodowcy” chyba powinni być na tyle wytrenowani i przygotowani, by w takich sytuacjach reagować choćby odruchowo. Było nie było, lecą na drugi koniec kosmosu, gdzie „wszystko się może zdarzyć”, jak śpiewała Anita Lipnicka.
Daję 5/10 – za pomysł (choć kiepsko zrealizowany), wspomniany klimat, scenografię i efekty. Cała reszta poniżej poziomu. Film o podróży w celu nawiązania kontaktu z istotami, które stworzyły ludzkość, z którego wynika tylko tyle, że te istoty nie do końca darzą nas sympatią – tyle. Gdyby to wyreżyserował debiutant, no to można by przymknąć oko i mówić o dobrym starcie i perspektywach na przyszłość. Ale dla Ridleya Scotta taki film to – moim skromnym zdaniem – plama na honorze. Od razu pragnę uprzedzić – jeśli mam spodziewać się ataku miłośników-ekstremistów, dla których ten film to Święty Graal, to proszę o przygotowanie rzetelnych argumentów. Ja, choć podszedłem do tego filmu bez uprzedzeń – i co więcej z wielką nadzieją – jestem zdegustowany i mocno zawiedziony. I nie dla tego, że liczyłem na „cuda wianki”. Trzymający się kupy film, bez idiotycznych scen, z wiarygodnymi, nieupośledzonymi bohaterami i fabułą faktycznie pobudzającą do przemyśleń w pełni by mnie usatysfakcjonował. „Prometeuszowi” do takiego filmu daleko, niestety.

ocenił(a) film na 7
LovecraftianMonk

Kolejny fanboy 'Obcego' popiera Twoją wypowiedź w 100%!!!

ocenił(a) film na 5
SinisterEcstasy

Dziękuję po stokroć ;-)

ocenił(a) film na 8
LovecraftianMonk

Do Scotta pretensji nie powinniśmy mieć-prawdziwym winowajcą jest Damon Lindelof. Czosnek, który jest od jakiegoś czasu pupilkiem innych czosnków zwanych producentami! Scott miał tam gówno do gadania...niestety, pewnie go przyparli do muru na zasadzie masz tyle i tyle czasu na zrobienie filmu i koniec na poprawki w scenariuszu nie było czasu. Najbardziej idiotyczna rzecz to maraton Shaw po zaszyciu brzucha.....zszywkami i ten skok przez rozpadlinę, po takim szarpnięciu kałdun powinien jej się rozerwać, a żołądek wylądować na dnie, ale tak się nie stało. Pamiętajcie to Lindelof zniszczył film na długo nim Scott się za niego zabrał. Gdyby nie takie rażące idiotyzmy mielibyśmy 10/10 dla "P", bo trzeba przyznać, że klimat momentami był i niektóre sceny wbijają w fotel, zwłaszcza ta początkowa sekwencja początku życia, czy wewnątrz statku inżynierów gdzie android wywołał uciekające hologramy.

ocenił(a) film na 5
davidstar

Kto tak naprawdę ponosi winę – Scott czy ten cały Lindelof – to już kwestia pomniejszego znaczenia: faktem niepodważalnym jest, że tfu-rców tego filmu należałoby w dyby zakuć i sumiennie wybatożyć. Miał być wielki epos o podróży w celu wytłumaczenia genezy ludzkości w oparciu o motyw Space Jockeyów, a jedyne czego można się z tego filmidła dowiedzieć, to tyle, że wspomniani Space Jockeye faktycznie macali palce w formowaniu istoty ludzkiej, a teraz jedyne czego pragną to dać nam po mordzie, do tego na widok człowieka mają w zwyczaju zachowywać się jak pijany marynarz w portowej knajpie. Film o ponad dwugodzinnej rozciągłości, podczas której można by wszystkie niewiadome spokojnie i sensownie wytłumaczyć, pozwalając sobie jeszcze na niejeden wątek poboczny, zaś „Prometeusz” – metaforycznie rzecz ujmując – jest niczym mecz, w którym gracze, zamiast kierować się ku bramce, podają sobie piłeczkę jeden przez drugiego, bez jakiegokolwiek celu, planu bądź zamysłu. Nawciskali jakichś ośmiornic, maziów-śluzów, zainfekowanych zombiaków i innych pierdół – wszystko jak puzzle rzucone po pijaku na stół. Co niektórzy widzowie, którym ten film przypadł do gustu, twierdzą że ten film ma PRZESŁANIE i DRUGIE DNO. Mam nadzieję, że któryś z takowych przeczyta mój post i raczy mi wyjaśnić, gdzie mam owego „przesłania” i „drugiego dna” szukać?
A co się tyczy tej sceny z Shaw, to ma Szanowny Kolega jak najbardziej rację – aczkolwiek nie wymieniałem jej w moim poprzednik komentarzu z uwagi na fakt, iż ktoś na chama mógłby się uwziąć i nawsadzać mi, że to przecież odległa przyszłość gdzie technologia jest bardziej rozwinięta i możliwe, że umożliwia (masło maślane) przeprowadzanie takich zabiegów. Co nie zmienia faktu, że ja również uśmiałem się na widok tej sceny setnie ;-) A, jeszcze ta scena, gdzie tych dwóch naukowców gubi się w jaskini i trafiają na tego penisopodobnego stworka – oglądam sobie tę scenę, sączę piwko i myślę sobie „nie no, prawdziwi profesjonaliści”.

ocenił(a) film na 6
LovecraftianMonk

To była prywatna firma, wysłali krewnych , jakiś urzędasów i znajomych naukowców za prywatne pieniądze. Dokładnie tak wyglądałoby to dzisiaj gdyby jakiś prywaciarz dokonał odkrycia.To musiało zakończyć się failem. Mnie to pasuje bo to byli zwykli ludzie postawieni w sytuacji do której nie byli przygotowani i wszystko wyglądało ok.

ocenił(a) film na 5
ciosina

Stary, daj spokój, nie usprawiedliwiaj tego filmu na siłę. Prywaciarz, prywaciarz…żaden prywaciarz nie zatrudni w poważnej firmie krewnego na, dajmy na to, stanowisko głównego informatyka, jeśli ten krewny o informatyce pojęcia żadnego nie ma, bo wtedy firmie grożą straty, a miłość bliźniego nigdy nie bywa na tyle silna, by ktoś dla dobra relacji rodzinnych miał tracić pieniądze. Tym bardziej, że w „Prometeusz” nie chodzi o prywatną piekarnię, w której wujek zatrudnia kuzyna i każe mu przy kasie fiskalnej stać – tutaj rozchodzi się o jedną z najważniejszych i najbardziej kosztownych wypraw w historii ludzkości. Już widzę jak jakiś nadziany wujek, który ma okazję sfinansować jedyną w swoim rodzaju ekspedycję, której już więcej może nie będzie okazji powtórzyć, przeprowadza rekrutację wśród ociężałych umysłowo kuzynów i kolegów od kieliszka, do tego zupełnie nie radzących sobie w trudnych sytuacjach i warunkach (bo tacy właśnie są bohaterowie „Prometeusza”). Zresztą, idąc tym tokiem myślenia, to można w każdym filmie największy nawet absurd wytłumaczyć. Z całym szacunkiem, Szanowny Kolego, ale to co Ty teraz robisz przypomina bronienie swojej dziewczyny, która okazała się dziwką, ale broni się jej wbrew rozsądkowi, bo nadal się ją kocha.
Zresztą, ujmę to tak – jeśli się komuś ten film podobał, to jego sprawa. Sam doceniłem pewne jego aspekty, o których już wspomniałem wcześniej (klimat, scenografia, efekty) i choćby z uwagi na te aspekty dotrwałem w miarę bezboleśnie do końca. Ale błagam Was – nie dopisujcie do tego ewidentnie przeciętnego i sporadycznie zidiociałego filmu wielkie filozofii i górnolotnych tłumaczeń, bo oszukujecie sami Siebie. Podobało się – ok, to super, de gustibus est non disputandum. Ale zanim ktoś napisze, że to „arcydzieło z przesłaniem”, to niech chociaż to poprze wiarygodnymi argumentami, bo rzucanie takich haseł w eter to trochę za mało. Zresztą, ja ze swojej strony powiem tak – sam lubię chociażby filmy o zombiakach i nie zamierzam na siłę pisać, że jest tam jakieś przesłanie bądź drugie dno. Ot, typowa, odmóżdżająca rozrywka, bez większych wartości estetycznych – tak jak „Prometeusz”. Z tym że w przypadku „Prometeusza” irytuje fakt, że takie to dzieło miało być, takie ważne aspekty ludzkiej egzystencji miało poruszać, a wyszedł kloc na poziomie zombie movie. Zanim ktoś mi odpyskuje, ponawiam moje pytanie: gdzie to przesłanie/drugie dno? Czym objawia się wielkość tego filmu?

LovecraftianMonk

Stary, daj spokój, nie oczerniaj tego filmu na siłę. Ja wiem, że teraz zapanowała moda na jechanie wszystkiego co nowe i płakanie jak to dawniej było lepiej, no ale moglibyście już odpuścić, genialny Prometeusz okazał się tak dobrym filmem, że namącił wam w główkach i już nie wiecie co mówić, pleciecie takie bzdury, że się płakać chce. Nikt wam nie uwierzy i tak w to, że Prometeusz jest słabym filmem, więc po co te żałosne posty?

ocenił(a) film na 5
0wner2

Hahahahahahahahahaha :-D :-*

ocenił(a) film na 6
LovecraftianMonk

Dostałeś najbardziej logiczne wytłumaczenie tym bardziej patrząc na to co dzieje się na świecie a szczególnie w naszym kraju. Właściciel firmy był niespełna rozumu co było świetnie widać i porwał się z motyką na słońce jak większość przedsiębiorców . Po prostu przyznaj, że film ci się nie podobał i tyle. Na takiej zasadzie to możesz każdy argument opluć tak jak ty to robisz.
W każdym razie już to zrobiłeś tak więc możesz zapomnieć i przerzucić się na coś innego co będziesz mógł przeżuć , wypluć i tak w kółko.
Tacy jak to przypominają mi ćpunów , którzy szukają silnego narkotyku , który zastymuluje ich receptory przyjemności a każda odmienność od własnych upodobań traktują jako coś najgorszego , bo nie dostali takiego haju jak chcieli i są poirytowani.

ocenił(a) film na 5
ciosina

Co Ty mi,człowieku,w ogóle porównujesz sytuację w Polsce do wyprawy na drugi koniec wszechświata w celu porozumienia z cywilizacją pozaziemską???Tak film mi się nie podobał - przyznałem to chyba już kilka razy.Nie podobał mi się,bo jest przeciętny,a nawet gorzej niż przeciętny i chyba wyraźnie to uargumentowałem,w przeciwieństwie do Ciebie - Ty mi tu zalatujesz argumentami o polskiej gospodarce.Tak,liczyłem na haj i go nie dostałem - biorąc pod uwagę wielkie halo jakie robiono wokół tego filmu i fakt,że wziął się za to Ridley Scott miałem prawo liczyć na spory odlot.A dostałem film,który diabli wiedzą o czym jest,gdzie bohaterowie zachowują się jak idioci i który broni się jedynie stroną techniczną.Jeśli Tobie wystarczą efekty,potworki i bieganina w te i nazad,to się cieszę - Twoje prawo.Ja czekałem na ten film z utęsknieniem (i nie - nie liczyłem na kolejnego "Obcego"),reklamowano go jako wielkie dzieło traktujące o genezie rasy ludzkiej i jej stwórcach i co z tego wyszło?Zanim znów się nasłucham po raz kolejny od ćpunów,pytam po raz kolejny - co jest w tym filmie takiego wspaniałego?Czekam na konstruktywne argumenty,a jak masz mi posłać kolejną wiązankę od ćpunów,to się nawet nie fatyguj,proste?Zamiast wyrzucać mi,że nie potrafię zrozumieć punktu widzenia innych ludzi,napisz mi po prostu,co Cię w tym filmie urzekło i co jest w nim warte "ochów i achów" - bo skoro Ci się spodobał,to chyba potrafisz to wyrazić w słowach?

ocenił(a) film na 6
LovecraftianMonk

Człowieku masz problemy z myśleniem czy jak? Sprawia ci to jakąś chorą przyjemność? Podałem ci logiczny argument a ty dalej swoje (nieuleczalny przypadek?).
Nigdy nie pisałem , że ten film jest wspaniały. Skąd ty to w ogóle wziąłeś to nie wiem.Wytłumaczyłem ci w najbardziej łatwy sposób a ty dalej tutaj psioczysz.
Take it easy sweetheart.
Jak chcesz nagiąć film do swoich fantazji to pisz do reżysera a nie trolujesz na forum.

ocenił(a) film na 5
ciosina

No proszę,najpierw ćpun,teraz niby troll - jeśli myślisz,że produkowałem się tyle,żeby tutaj trollować,to chyba Ty masz problem z myśleniem.Logiczny argument?Jaki Ty mi podałeś logiczny argument?Za takowy uważasz wymyślanie bajek o niepełnosprawny umysłowo przedsiębiorcy,który pozatrudniał krewnych i znajomych na najdroższą misję na koniec świata?Gdzie tam jest powiedziane,że to krewni i znajomi?I kto tu nagina rzeczywistość?Oglądam film,widzę kupę idiotycznych scen,w których kretynizm głównych bohaterów aż razi w oczy,a Ty mi to tłumaczysz takim to "logicznym argumentem"?Może powiedzmy to wprost - że nie ma tutaj co tłumaczyć idiotycznych scen jakimiś bajkami o "krewnych i znajomych" i porównywać sytuacji w "Prometeuszu" do mentalności współczesnych przedsiębiorców,tylko zwyczajnie stwierdzić,że ten film jest KULAWY i NIEDOPRACOWANY.Fakt,nie napisałeś,że ten film jest wspaniały - mea culpa.Co prawda,tak go bronisz,jakby taki faktycznie był.Zapytałem Cię jasno i wyraźnie - napisz mi,co w tym filmie jest dobre,co Cię w nim ujęło - umiesz to zrobić?Ja tu nikogo nie myślę oczerniać,po prostu oczekuję konstruktywnej polemiki.Twoje argumenty kontra moje - i to nawet nie musi być kłótnia,po prostu dyskusja.Więc pytam raz jeszcze - wypunktujesz mi zalety tego filmu?Dałeś mu 7/10,bronisz go jak zajadły pies,więc proszę to jakoś konstruktywnie uzasadnić.A jeśli ten jeden pseudo-logiczny argument to Twoja jedyna broń,to Sobie daruj.Więc pytam raz jeszcze - jakie są ZALETY tego filmu?

ocenił(a) film na 5
ciosina

A jeszcze jedno Drogi Kolego - naucz się trochę szacunku do ludzi.Jak zapewne zauważyłeś,przez cały czas tej dyskusji zwracam się do Ciebie per "z dużej litery" (choć na tym etapie chyba już nie powinienem).Przedstawiłem klarownie i jak danie na talerzu,co mi się w tym filmie nie podoba,ani razu przy tym nie nadmieniając,że uważam ludzi,którym ten film się podoba za kretynów czy ćpunów.Natomiast jeśli Ty (tak,tak,sam widzisz,nadal piszę do Ciebie z dużej litery) jedyne co masz do przekazania to mocno naciągany argument o "krewnych i kumplach" i że "taka jest mentalność dzisiejszych prywaciarzy", poza tym serwując inwektywy w rodzaju "ćpun", "nieuleczalny przypadek",to nawet się nie wysilaj na dalszy komentarz.Układ jest prosty - wymienisz mi zalety tego filmu,powiesz co w nim było dobre,jakie pierwotne założenia zostały zrealizowane - to pogadamy.Jeśli mam słuchać kolejnej porcji inwektyw i odwracania kota ogonem,to sobie daruj,bo nie zamierzam tego czytać.No ale w sumie czego ja się mogę spodziewać? Pewnie się zaraz nasłucham o "nieuleczalnych przypadkach" i "tejk it izi słithart".Raz jeszcze pytam - na jakiej podstawie bronisz tak tego filmu.Bo póki co,widzę,że jesteś z gatunku tych ludzi,dla których film był dobry tylko sami nie potrafią powiedzieć dlaczego.Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 6
LovecraftianMonk

Jakakolwiek "polemika" jak to nazywasz jest daremna , jeśli najprostsze logiczne wytłumaczenie ci nie pasuje. Już pisałem to komu innemu ale ty i tobie podobni chcielibyście narzucić reżyserowi swoją wolę . Musisz nakręcić swoj własny film, wtedy bedzie taki jaki ty chcesz .
Oczekujesz referatu? To o nie jest epopeja tylko zwykły film sf, który analizujesz jakby to było historyczne dzieło stąd zwrot "take it easy" Ale dla ciebie to widać sprawa życia i śmierci.

ocenił(a) film na 5
ciosina

"Logiczne wytłumaczenie" - logiczne to ono może jest dla Ciebie.Dla mnie do zwykłe tłumaczenie absurdu absurdem.Poza tym,jakoś nie zauważyłem,żeby ktoś inny podzielał "logikę" Twojego sztandarowego - i jedynego,jak dotąd - argumentu.Ale skoro jesteś tak święcie przekonany o słuszności Twojego tłumaczenia absurdów i niedociągnięć tego filmu,proponuję zacząć odrębny wątek na tym forum i zbierać głosy poparcia - zobaczymy,kto Cię poprze,poza fanboyami tego kulawego filmidła.Takimi tłumaczeniami jak Twoje,to można nawet najgłupszemu filmowi sensu nadać.A co się mnie tyczy,nie zamierzam kręcić żadnych filmów i narzucać reżyserowi swojej woli - zwyczajnie,jeśli pod filmem podpisuje się renomowany reżyser i reklamuje się ów film jako wydarzenie kinematograficzne,chcę żeby to był film conajmniej dobry,a nie wciskanie tandety pod płaszczykiem szumnych haseł.
"Dla ciebie to widać sprawa życia i śmierci" - rzekłbym,że wręcz na odwrót,bardziej dla Ciebie.Wyleciałeś ze swoim naciąganym argumentem,został on podważony i nazywasz ludzi od ćpunów i nieuleczalnych przypadków.Aż tak zabolało?Przykro mi,nie chciałem być złośliwy,ale nie lubię wysłuchiwać naciąganych jak gumka w majtkach pseudo-argumentów,mających na celu desperacko ratować godność przeciętnego filmu.Na zadane przeze mnie pytania odnośnie zalet tego filmu oczywiście nie odpowiedziałeś,co mnie w sumie nie dziwi,ale działa to poniekąd na Twoją korzyść - z jednym bowiem muszę się z Tobą zgodzić,faktycznie jestem nieuleczalnym przypadkiem.W czasach kiedy człowiek,który okupuje konkretne stanowisko w danej kwestii i ma na to konkretne argumenty (czytaj: ja),będąc przy tym atakowanym przez ignorantów,którzy sami swojego zdania nie potrafią uzasadnić,za to z chęcią zaatakują tych,którzy mają własne (czytaj: Ty)...cóż,taki człowiek faktycznie jest "nieuleczalnym przypadkiem".Ale nawet nie masz pojęcia jak mnie to cieszy.Niemniej,dziękuję za tę miłą walkę na słowa - niezły z Ciebie,werbalny szermierz.Co prawda,wojowałeś w kółko jednym,naciąganym pseudo-argumentem,ale dobre i to.Z drugiej strony,kto wie?Może "Prometeusz" faktycznie jest dobrym,a wręcz bardzo dobrym filmem,do którego chwały i glorii ja jeszcze nie dorosłem,choć młodość mam dawno za sobą.Może te wszystkie absurdy i idiotyczne sceny,przerost formy nad treścią, to coś, za czym kryje się głębszy sens i wysublimowanie?Dajcie bogowie,że kiedyś przejrze na oczy i docenię wartość tego filmu - póki co,nie zajrzałem za woal płytkości tego filmu i dopóki jakaś siła wyższa nie obdarzy mnie takową umiejętnością,ten film pozostanie dla mnie właśnie płytki i nijaki.Ale co tam ja mogę wiedzieć?Niemniej,dziękuję za interesującą rozmowę,zdrówka i szczęścia życzę,no i bez odbioru.

LovecraftianMonk

"Może te wszystkie absurdy i idiotyczne sceny,przerost formy nad treścią, to coś, za czym kryje się głębszy sens i wysublimowanie?"

Oczywiście, że kryją, dla mnie to jest oczywiste. Swoją drogą Prometeusz przeciętnym filmidłem jak to go śmiesz określać na pewno nie jest, na IMDb ma wysoką ocenę 7.5, a krytycy mimo iż nie ogłaszali filmu jako arcydzieło to w większości stwierdzili, że jest to dobry film sci-fi jakiego dawno nie było i dawali oceny typu 4/5. Mnie bardziej zastanawia jak można takiego gniota jak Johnny Mnemonic ocenić na 8/10.

ocenił(a) film na 6
LovecraftianMonk

Bo nie ulegam prowokacjom i potrafię się zdystansować do pewnych spraw natomiast ty nie podważyłeś argumentu, ty go po prostu nie akceptujesz jak mały chłopiec , który tupie nóżkami i krzyczy przez łzy "nie , nie nie " To po co mam pisać więcej .Ktokolwiek by tu coś dodał efekt będzie zawsze taki sam "nie bo nie " to twoja logika. Mnie to jest obojętne bo nie traktuję tego aż tak poważnie jak ty.
Na koniec, nie używaj na forum wielkiej litery zwracając się do rozmówcy bo jest to błędem.

LovecraftianMonk

Co wy macie do ćpunów?

ocenił(a) film na 5
LovecraftianMonk

Czyż to nie przetażające, że najbardziej emocjonująco zagrała postać, która grała robota bez emocji. Kolejny dowód na to, jak niskich lotów jest prometeusz. Shaw tez się za bardzo nie przejeła smiercią partnera, tym bardziej że jego zwłoki zwyczajnie pozostawiono na zewnątrz statku, ale nie ma co sie dziwić, kobieta która biega na olimpiadzie po cesarce z zasady nie opłakuje partnerów. Ripley przy niej to niemowle (sarkazm mode off)

LovecraftianMonk

Ej w ogóle jak można ocenić na równi z Prometeuszem takie ścierwo jak AvP2 i dać gniotowi AvP1 ocenę o 2 oczka wyższą?

ocenił(a) film na 5
0wner2

Widzę Owner2,że wpychasz się tutaj drzwiami i oknami - najpierw stosując tanie prowokacje (prześledziłem po części Twoją "karierę" na tym forum,wiem na co Cię stać,no i "zapiski" w Twoim profilu też wiele mi o Tobie powiedziały), teraz zaś szukając zainteresowania poprzez stosowanie bardziej "sensownej" pisaniny.A co do wspomnianych przez Ciebie filmów - cóż,widać można.Mam sentyment do tych postaci i z uwagi na owe postaci bawiłem się na tych filmach w miarę,w przeciwieństwie do "Prometeusza",do którego sentymentu nie mam (bo jak?),sam zaś film swoją treścią i poziomem bynajmniej we mnie owego sentymentu nie wyrobił.Z tym że ja akurat jestem z gatunku tych ludzi,którzy potrafią powiedzieć,że podobał im się denny film - tak,"AvP" i "AvP2" były denne, ale był tam i Predator i Obcy,i to mi wystarczyło.Ale,ale - ja,jak obejrzę taki film,to nie oszukuję sam siebie poprzez dopisywanie jakiejś fikcyjnej filozofii do idiotycznych rozwiązań fabularnych i nie staram się tłumaczyć za wszelką cenę cienkiego poziomu danego filmu.Proste? Potrafię powiedzieć,że podobał mi się film niskich lotów - dociera?A teraz,chłopcy,zostawiam Was samych pod tym tematem,bo mnie wałkowanie tego tematu już nuży - także,daję Wam zielone światło,bawcie się dobrze i róbta co chceta.Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
LovecraftianMonk

Chyba najbardziej obiektywnie podsumował to davidstar :
"Do Scotta pretensji nie powinniśmy mieć-prawdziwym winowajcą jest Damon Lindelof. Czosnek, który jest od jakiegoś czasu pupilkiem innych czosnków zwanych producentami! Scott miał tam gówno do gadania...niestety, pewnie go przyparli do muru na zasadzie masz tyle i tyle czasu na zrobienie filmu i koniec na poprawki w scenariuszu nie było czasu. Najbardziej idiotyczna rzecz to maraton Shaw po zaszyciu brzucha.....zszywkami i ten skok przez rozpadlinę, po takim szarpnięciu kałdun powinien jej się rozerwać, a żołądek wylądować na dnie, ale tak się nie stało. Pamiętajcie to Lindelof zniszczył film na długo nim Scott się za niego zabrał. Gdyby nie takie rażące idiotyzmy mielibyśmy 10/10 dla "P", bo trzeba przyznać, że klimat momentami był i niektóre sceny wbijają w fotel, zwłaszcza ta początkowa sekwencja początku życia, czy wewnątrz statku inżynierów gdzie android wywołał uciekające hologramy."