Pytanie padające z ust Janka o to czy Vickers jest robotem jest doskonałym pytaniem.
Zastanawialiście się nad faktem, iż Vickers (Charlize Theron) również jest androidem?
To dla niej była maszyna Paulsona, w której mogła leczyć uszkodzenia ciała - skoro
urządzenie było przeznaczone dla niej, to nie przewidywało możliwości usunięcia ciąży,
gdyż z założenia dzieci mieć nie mogła - maszyna powiedziała, że jest przeznaczona dla
ludzi płci męskiej, aby nie zdradzić Vickers przed reszta załogi. W scenie z Waylandem
mówi do niego Ojcze, przypuszczalnie mogła być pierwszy androidem, który został
stworzony w jego korporacji, dlatego to jej powierzył dowodzenie misji. Do tego jej
papierowość i oschłość (Therone jest aktorką doskonałą w najlepszym dla aktorki wieku
- nie pozwoliałby sobie na drewnianą rolę). Dodatkowo pierwsza budzi się ze stanu
hibernacji a spi razem z ludzmi aby nie dowiedzieli sie o jej prawdziwej naturze.
Podczas napisów końcowych miałem mieszane odczucia, przez moment poczułem się
nawet oszukany przez Scotta. Jednakże wracając spacerem do domu zacząłem mysleć
na spokojnie o tym co przed chwilą zobaczyłem. Film zdecydowanie otwiera głowe do
rozmyśleń. Ideą sf nie jest odpowiadanie na pytania ale ich stawianie. Film oczywiście
ma błędy w scenariuszu, kilka naiwnych scen ale takie też sceny możemy odnaleźć w
Obcy - 8 pasażer Nostromo (np. niezłomna ciekawość członków ekipy, ratowanie kota
przez Ripley itp.). Dużo ludzi oczekiwało po tym filmie konwencji stricte kosmicznego
horroru. Sam wątek walki z obcą cywilizacją w klaustrofobicznych otoczeniu statku
kosmicznego stanowił tylko dodatek do wielkiej opowieści o fundamentalnych sprawach
- początkach życia, jego pochodzenia i wiary.
Nawiązując do fabuły - prawdziwym celem misji nie było zbadanie obcej cywilizacji a
marzenie Waylanda-wizjonera o nieśmiertelności. Czy strach przed śmiercią nie jest
zwyczajnie ludzki? Dlaczego Inżynierowie sam stworzyli na swoje podobieństwo, aby
poźniej organizować atak mający nas unicestwić?
Dlaczego w pierwszej scenie Inżynier popełnia samobójstwo? Czy robi to z wyrzutów
sumienia po nieudanym eksperymencie nad formującą życie substancją, wiedzia i
możliwość kreowania życia ich przerosła? A może jest tak jak mówił Scott, że scena ta
nawiązuje do kultury majów, gdzie wodzowie popełniali rytualne samobójstwa u kresu
swojej władzy. Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi, fakt ten stanowi o kunszcie tego
filmu. Takich pytań można postawić wiele, a ich ilośc stanowi miarę naszej wyobraźni.
Lud oczekiwał, że Prometeusz wyprzedzi inne filmy o kilka lat. Wszyskie arcydzieła
filmowe mają to do siebie, że wyprzedają pozostałe obrazy ale żaden z nich nie jest
szeroko uznawany za takowy zaraz po premierze a dopiero po jakimś czasie (vide: Blade
Runner, 2001: Odyseja Kosmiczna). Potem jakimś cudem krytycy i zwykły hejterski plebs
nagle zmienia zdanie.
Efekty specjalne doskonałe, Wolski zdecydowanie dał radę ze zdjęciami. Zarzuty można
mieć do ścieżki dzwiękowej, choć kompozycja otwierająca i zamykająca film wyśmienita
- przypomina mi Chopina - Preludium deszczowe.
Pamiętajmy tez, w jakiej kondycji jest Hollywood. Dziś nikt nie jest w stanie zrobić filmu
na miarę Odyseji 2001 - liczy się przede wszystkim to ile film zarobi i jak wielu ludzi go
zobaczy, wizja artystyczna jest na drugim albo dalszym miejscu. Uważam, że z tym
problemem Scott poradził sobie całkiem dobrze.
Film oceniam bardzo dobrze. Opowieść, a w zasadzie kwestie nierozwiązane dają
doskonałe pole do popisu dla wyobraźni. Czy kiedyś uznam to za arcydziało czas pokaże.
Póki co mam ochote zobaczyć Prometeusza jeszcze raz :)
Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji z poszanowaniem jej elementarnej zasady - kultury
osobistej.
Możliwe spojlery ;)
Mnie irytuje w tym filmie pewna nielogiczność.
Ludzie są wybierani na dość drogą i ważną ekspedycję i nie znają jej celu, tylko dowiadują się o nim na miejscu?! Serio?! :D
Kto by zaryzykował takie przedsięwzięcie?
Naładowany technologiami statek, gdzie załoga trafiła na niebezpieczeństwo, a ludzie się rozdzielają i nie pilnują nawzajem, nikt inny nie wie o "ciąży" Show? Wow! :D
Gdyby dopracować takie pierdoły film byłby dla mnie o wiele lepszy.
Co do pytania które zadałeś
"Dlaczego Inżynierowie sam stworzyli na swoje podobieństwo, aby
później organizować atak mający nas unicestwić? "
Ja pierwszą scenę odebrałem jakoś inaczej. Dla mnie wyglądało to raczej na to że Inżynierowie, szukali kolejnej planety którą mogli by zaadoptować pod siebie, znaleźli naszą Ziemię, ale może właśnie na Ziemi "wirus" obcych wydostał się spod kontroli, albo tam wyewoluował na coś gorszego?. Dla mnie ten umierający Inżynier (Prometeusz?) przedstawiał, że wzięliśmy się z przypadku. Inżynier zachorował, próbował się uleczyć tą maścią (swego rodzaju komórki macierzyste?) jednak i tak umarł, a sama maść i jego szczątki dały nam początek. Potem Inżynierowie zorientowali się, że coś zapoczątkowali i może zauważyli, że za szybko się rozwijamy - z tego co było przedstawione oni niewiele rozwinęli się technologicznie przez ten czas, jak my z jednej nitki DNA doszliśmy do podróżny międzygwiezdnych.
Dla mnie najciekawszym momentem filmu, było celowe zarażenie Petera przez Davida. Jaki miał cel? Widać było w scenie jak rozmawiał z Peterem, że początkowo nie chciał go zarażać, dopiero potem, jak zapytał 'co zrobiłby by osiągnąć swój cel', a Peter odrzekł że 'wszystko', David zanurzył palec. Chciał się poczuć jak człowiek, czy jak?
Ale muszę przyznać że film był dobrze zrobiony od strony technicznej, efekty były całkiem przyzwoite i film wyglądał w większości na solidny. Brakowało mi trochę tego dźwiękowego motywu przewodniego z trailerów, który pojawił się tylko raz na statku, bo fajny był.
Tyle. :)
Przedsięwzięcie to wymyślił Peter Wayland, właściciem korporacji Wayland, która to sfinansowała misję. Wszystko obywa się w otoczce misji badawczej, dopiero gdy pojawia się staruszek, wychodzi na jak prawdziwy partykularny cel misji - w tym akurat względze nie ma się do czego przyczepić.
Co do technologii i ludzi jest sporo blędów - choćby scena, w której Vickers traktuje Hollyway'a miotaczem ognia - ludzie są stanie zorganizować wyprawę w kosmos na totalnie odległą planetę a nie potrafią zaprojektować i wytworzyć ognioodpornych kombinezonów?
Co do pierwszej sceny zmieniam zdanie i po części zgadam się z zgadzam się z Tobą. Inżynier z pierwszej sceny jest na Ziemii jeszcze przed rozpoczęciem na niej życia. Wypija substancję i umiera aby dać początek życia na Ziemii. Statek kosmiczny odlatuje pozostawiając go, aby wypełnił misję terraformowania. Pytanie o sens ataku na nas pozostaje póki co dla mnie otwarte.
Motyw przewodni z trailerów był tym samym motywem, który został użyty w trailerze 8. pasażera Nostromo - ten fakt stanowi przyczynę jego braku w filmie.
zauważ ze w filmie wiele razy pojawia sie motyw stworzenia. david stworzony przez Ludzi, Ludzie przez SJ... Moim zdaniem David chciał sie poczuć jak stwórca... poczuc pierwiastek Boski który czuje każdy ojciec i matka patrząc na swoje nowonarodzone dziecko.
A wg mnie niekoniecznie. To mógł być jeden z celów jego misji, mógł być tak zaprogramowany. Jeżeli konsultował się w między czasie z Waylandem mógł po prostu dostać takie polecenie, aby wypróbować tajemniczą substancję na dowolnym, zdrowym członku załogi, żeby sprawdzić jaka będzie reakcja. Nie pamietam już dokładnie jak było w Ósmym pasażerze Nostromo, ale tam też Ash miał polecenie tego typu, musiał je wykonać czyli sprawdzić ew. nowe obce formy życia.
Ogladalam dosć dawno nie pamietam czy jak david zaaplikował protomaź czy wayland juz był wybudzony, bo trudno mowic o kontakcie z osoba zahibernowana, askąd Wayland mogl wiedzieć na co sie natkna
Vickers dopytywała się Davida po tym jak opuścił pomieszczenie z kapsułą Waylanda, "co Ci powiedział?" a David odpowiedział jej bodajże "mamy bardziej się postarać" Tak czy siak - konsultował się lub nie mógł być tak zaprojektowany, żeby zrobić coś takiego. Ale z drugiej strony, skoro David sam w filmiku promocyjnym, mówi ze rozumie ludzkie uczucia mógł też chcieć poczuć się jak stwórca tak jak sam napisałaś - my możemy snuć tylko domysły :)
A to rzeczywiscie konsultacja jest realna.... w dodatku niejako zapytał sie pośrednio Hollowaya czy wziąłby udzial w tym jego eksperymencie.
Wg mnie w pierwszej scenie nie zobaczyliśmy samobójstwa, a właśnie "Prometeusza" tego, który poświęcił się aby mógł żyć człowiek, nowa inna rasa. Jego statek odlatuje, zostawiając go na obcej planecie. On sam zażywa substancję "tworzącą", mutuje się i z tego połączenia powstaje ludzkie DNA, lub coś co nim będzie w przyszłości. Co do Vickers nie sądzę, żeby była androidem. Mogła być zazdrosna o Davida, który "był synem którego nigdy nie miałem" - słowa Waylanda. Prawdopodobnie przez całe życie musiała iśc ze świadomością, ze jest rozczarowaniem dla swojego ojca - bo nie jest facetem. Maszyna na statku, która nie mogła przeprowadzić takiego zabiegu jak cięcie cesarskie nie była zaprogramowana pod kobietę bo był to statek Waylanda i sprzęt medyczny stworzony pod niego (swoją droga można by się czepiać, że tak zaawansowany sprzęt nie potrafi robić takich zabiegów) Film ma kilka błędów, w kilku miejscach scenariusz nie trzyma się kupy. Mimo to nie jestem specjalnie zawiedziony, czekałem na ten film z wypiekami na twarzy i otrzymałem solidna produkcję. Dałem ocenę 7/10 choć mam świadomość, że inni uzytkownicy nie będą tak wyrozumiali i łaskami i będą oceniać go niżej ;) Na ogromny plus na pewno zdjęcia, efekty i przede wszystkim pierwsze 1,5h filmu na serio trzyma w napięciu i ciężko się do czegoś przyczepić. Film wciąga, ma ciężki chwilami wręcz klaustrofobiczny klimat - wg mnie na pewno coś dla fanów Ridleya i Obcego. Po scenie z ciążą klimat jakoś siada, do tego scena walki Inżyniera z przedziwną macką pozostawia wiele do życzenia. Jest dobrze ale mogło być lepiej.