Nie dość, że straciłem 34 zł, to przegapiłem połowę GP Niemiec w F1
Idąc na Avatara oczekiwałem uczty wizualnej - nie zawiodłem się. Było powyżej oczekiwań.
Idąc na Prometeusza miałem nadzieję, że choć trochę będzie przypominał obcego... niestety. Już te gejowskie skafanderki świecące na żółto na śliczne buzie powinny być ostrzeżeniem... ale poszedłem.
Tak nietrzymającego się kupy filmu dawno nie widziałem.
Egzoszkielet, operacja, dwóch zagubionych... no po prostu porażka.