Niedawno miałem przyjemność obejrzeć najnowszy film Ridleya Scotta i muszę z całą
stanowczością stwierdzić, że jest to bardzo udany powrót tego reżysera do kina science-
fiction. Nie jest to dzieło na miarę Blade Runner czy chociażby pierwszego Alien ale jest to
na pewno bardzo dobry film, który ogląda się wyśmienicie i chłonie każdą sceną z
niekłamaną przyjemnością. Historia jest ciekawa i opowiedziana w interesujący sposób,
gra aktorska poprawna a momentami b.dobra i mam tu na myśli genialnego Fassbendera i
świetną Rapace, która momentami przypomina kultową Sigourney Weaver. Reszta ekipy
jest OK. CGI zostało zastosowane tylko tam, gdzie było to konieczne ale jak już się pojawia
to robi piorunujące wrażenie. Muzyka dobrze komponuje się z tłem a zdjęcia są
fenomenalne. Z zaciekawieniem i fascynają obejrzałem ten film i myślę, że spokojnie
obejrzę jeszcze parę razy bo bardzo mi się podobał. Z mojej strony POLECAM !
P.S. 3,2,1... . Zaczynajcie zmasowany atak ! :D
Trochę ogólników. Film jest znakomity, rozwalił mnie. Dość nieprzewidywalny, parę scen mnie naprawdę zaskoczyło. Świetny wizualnie, przede wszystkim pod względem kolorystycznym, mimo że byłem na seansie w wersji 2D, a ponoć to trójwymiarówka robiła lepsze wrażenie. Jako minus traktuję zdecydowanie dobór drugoplanowej załogi na misję, którzy sprawiali wrażenie jakby pochodzili z jakiejś łapanki.
Kreacje aktorskie, z wyjątkiem Fassbendera, który jako bezuczuciowa maszyna niszczy, są dobre. We wszystkim co on robi widać straszną sztuczność, widać że on udaje emocje, których nie czuje. Jego ruchy są bardzo oszczędne, widać że on nie myśli, nie działa tak jak człowiek. Jest taki robotyczny we wszystkim, co robi. Moim zdaniem zdecydowanie króluje nad całą resztą androidów z uniwersum. Pozostali aktorzy bez rewelacji, dobrze wyglądają i nie męczą oczu. Porównanie Rapace do Weaver trochę na wyrost. Brakuje jej zdecydowanie tej charyzmy i męskości, które miała Sigourney. Gdyby to Ripley biegała w tym filmie po operacji, to nie byłoby chyba takiej ilości pojękiwań, jaka ta scena była nierealistyczna. Ona była po prostu twardą babką, czego nie można powiedzieć o pani Elizabeth.
Bardzo pozytywne wrażenie zrobiła na mnie scenografia i szeroko pojęta stylówa. Fajny design kombinezonów, wystrój samego Prometeusza, kierunek artystyczny, który tutaj obrano. To sci-fi jest takie wysmakowane, takie trochę retro, trochę współczesne, jakby miks tego co wyobrażano sobie o lotach kosmicznych kiedyś i dzisiaj.
Dźwiękowo było również bardzo dobrze. Choć brakuje tutaj soudtrackowi tej drapieżności znanej z sagi Alien, to kreuje on bardzo mroczną i duszną atmosferę i kiedy trzeba skutecznie podnosi napięcie.
Więcej nie chce mi się pisać, więc krótko - mi się film podobał i szczerze POLECAM go ze swojej strony.