Negatywnych opinii na temat nowego filmu Scotta jest wiele. Wg mnie trzy najważniejsze z nich to:
1. Błędy i luki w fabule.
2. Irracjonalne i wręcz głupie zachowanie bohaterów.
3. Prometeusz to nie Obcy.
Punkt 1.
Wg mnie tzw. plot holes w filmie jest jak na lekarstwo. Malkontenci muszą po prostu dokładniej oglądać filmy. Albo drugie rozwiązanie: czytajcie książki. Książki? Wyjaśnienie poniżej.
Żyjemy w szalonych i dziwnych czasach. Ludzie wszystko dostają na tacy, nie chcą dociekać, zagłębiać się w naturę problemu. Ma się żyć miło, przyjemnie i bezrefleksyjnie. Z czego to wynika? Przyczyn jest wiele, ale jedną z nich są … książki. Mało kto dzisiaj czyta. Smutne niestety, ale prawdziwe. Książki rozwijają wyobraźnię, nie wszystko w nich jest napisane wprost, posługują się metaforą, symboliką etc. To truizmy, za które przepraszam i nie będę się nad tym tematem dłużej rozwodzi. Dlaczego jednak piszę o książkach w kontekście oceniania filmów? Film i książkę wbrew pozorom wiele łączy. Różnią się formą, ale nie treścią, choć można nad tym polemizować. Niemniej wszystko zależy od naszej optyki i spostrzegania. Oczywiście książka wymaga od czytelnika nieporównywalnie większej formy wysiłku, czasu i poświęcenia niż ma to miejsce w przypadku filmu, niemniej nie należy tego drugiego tj. filmu traktować drugorzędnie. Zaryzykuję tutaj stwierdzenie, że ludzie, którzy czytają dobre książki (trzeba też umieć oddzielić ziarno od plew) inaczej i możliwe, że nawet lepiej oceniają filmy.
Punkt 2.
Polecam wszystkim maniakom s-f kultową książkę Lovecraft'a "W Górach Szaleństwa". Bohaterowie książki, którzy są naukowcami również, podobnie jak w Prometeuszu, nie błyszczą inteligencją w sytuacjach kryzysowych. Zarówno książka jak i nowy film Scotta pokazują jak ludzię są naiwni i łatwowierni, i jak groźna jest pokusa poznania nieznanego. Wykształcenie i inteligencja nie zawsze są wyznacznikami zdrowego rozsądku. Ciekawość bez względu na IQ ciekawskiego bywa niebezpieczna i tragiczna w swych skutkach. Nie bez przyczyny mówi się, że jest ona pierwszym stopniem do piekła.
Punkt 3.
Malkontent: "Prometeusz to nie Obcy"!. No cóż ... to prawda, Prometeusz to Prometeusz. Chcecie oglądać Obcego to oglądajcie .... Alien, Aliens etc. Gdyby Ridley Scott nakręcił Prometeusza w klimacie stricte alienowskim, to malkontenci kręciliby nosami i mówiliby: "Scott się powtórzył, odcina kupony. Zrobił to samo, co kiedyś". Nie dogodzisz takim. I tak źle, i tak niedobrze.
I już na sam koniec wypowiedź Ridley'a z wywiadu: "(...) but remember, it's not a science class – it's a movie."