Uważałem Scotta za inteligentniejszego faceta....Jego świat w Prometeuszu, to świat jakiś debilowatych nieodpowiedzialnych naukowców (zresztą obejrzałem ten film tylko do sceny jak do biologa podpływa obca forma życia w kształcie węża a on do tego woła, no prawie kici kici, lub cip, cip, cip...Już pomijam wcześniejsze niedorzeczności...Tak sobie myślę jakby ten film rozgrywał się w jakimś szpitalu psychiatrycznym, gdzie wszyscy pacjenci owładnięci są jakąś obsesją obcowania z obcymi formami życia, to wówczas film byłby genialny....A tak niestety wyszło śmiesznie i groteskowo! No ale efekty specjalne....