Odpowiedz mi proszę kiedy to nauka udowodniła że wszechświat istnieje dzięki boskiej sile?
Twój post
"Bóg istnieje z tego względu, iż naukowo udowodnione zostało, że Wszechświat nie byłby w stanie istnieć, gdyby wszystkiego nie kontrolowała jakaś boska siła"
Link do tematu
http://www.filmweb.pl/film/Prometeusz-2012-523230/discussion/Skro+ludzie+powstal i+od+Inżynierów,1994669
Pamiętam temat w którym twierdziłem że nauka działa dla dobra ludzkości,że nie mam prawa nie wierzyć naukowcom w to co mówią,ty z kolei twierdziłeś że naukowcy to ograniczeni prostacy zamknięci w swych laboratoriach i ich słowo się nie liczy.
Dzisiaj sam zasłaniasz się nauką głosząc jakieś bzdety,upadłeś nisko powołując się na tych których tak zawzięcie krytykowałeś.
Twoja dwulicowość została obnażona-nie dziękuj
żalll.
Z calym szacunkiem dla osob wierzacych, ale nigdzie w szanujacych sie publikacjach naukowych nie wiazano istnienia Wszechswiata z Bogiem. Scisle rzecz biorac wiekszosc naukowcow to osoby niewierzace, w najlepszym razie agnostycy. W powaznych teoriach dotyczacych powstania i budowy Wszechswiata nie ma nic o Bogu.
Rozumiem, Owner, ze jestes osoba mocno wierzaca, w porzadku, to Twoja sprawa, ale nie przekonuj innych do swoich pogladow/przekonan za pomoca nieprawdziwych informacji.
Nie jestem osobą mocno wierzącą i nie chodziło mi o to, iż ten Bóg jakiego wszyscy znamy stworzył świat. Ale to, że świat działa dzięki jakiejś niepojętej dla nas na razie siły jest dla mnie tak oczywiste, jak fakt że rano wstanie słońce.
Z czego wynikają podstawy tej oczywistości? Oczywiście poza niewiedzą i estetyką. Mógłbym ci wymienić kilka zjawisk obalających zasadę antropiczną, ale chciałbym wpierw przeczytać coś spod twojej klawiatury. ;)
Ciekawy wątek. Osobiście nie sądzę, aby zasadę antropiczną trzeba było obalać - o ile się ją właściwie rozumie. Jak dla mnie, jest ona jedynie sposobem na wyrażenie truizmu, że inteligentny obserwator (człowiek) może pojawić się tylko we Wszechświecie, który zapewnia warunki umożliwiające jego pojawienie się. Inaczej mówiąc, prawdopodobieństwo warunkowe zdarzenia, że pojawimy się we Wszechświecie "kompatybilnym" z naszym istnieniem wynosi 1.
Zdanie to jest tautologią (truizmem), taką samą jak zdanie "pies szczeka albo nie szczeka"; choć jest prawdziwe, to jest nieprzydatne w budowaniu naukowej argumentacji wykraczającej poza to zdanie.
Natomiast próby wzmacniania zasady antropicznej w kierunku stawiania hipotez o "uprzywilejowaniu" pewnych wartości stałych fizycznych - a mianowicie tych, które umożliwiają powstanie inteligentnego życia - są dla mnie mało przekonujące i trącą antropocentryzmem. Podejmujący takie próby zwracają między innymi uwagę na fakt, że prawdopodobieństwo takiego doboru parametrów Wszechświata (stałych fizycznych), aby miały one właśnie te wartości, które obserwujemy, jest niezwykle małe. Dlatego też próbują szukać dodatkowych przyczyn, dlaczego te wartości są właśnie takie. Jednakże stawiane hipotezy są całkowicie niesprawdzalne i póki to się nie zmieni, nie uważam, aby warto którąś z nich wyróżnić.
Zaś podejście metafizyczne do tej kwestii polega na (jak łatwo się domyślić) twierdzeniu, że ktoś (Bóg) CELOWO dobrał takie parametry Wszechświata, abyśmy mogli powstać. Tego oczywiście nie sposób "udowodnić" inaczej, niż przyjmując dogmat o istnieniu Boga, więc dla nauki to jałowy wątek.
Jak dla mnie, wystarczy sam rachunek prawdopodobieństwa. To tak samo jak w totolotku: choć szansa, że TY wygrasz jest bardzo mała, to szansa, że KTOŚ prędzej czy później wygra, jest bardzo duża i bliska 1. Wystarczy przestać myśleć kategoriami własnej wyjątkowości, aby wygrana w totka (powstanie inteligentnego życia) z rzeczy prawie niemożliwej stała się rzeczą prawie pewną. Analogicznie, jeśli zdarzy się, że jednak TY wygrasz w totka, to fakt ten nie pozbawia tego zdarzenia atrybutu przypadkowości! gdyż była to jedna z wielu równie prawdopodobnych możliwości i jedynie fakt, że to TY analizujesz to zdarzenie powoduje, że uznajesz je za wyjątkowe.
Co to znaczy "niepojeta sila"?
Nasza ignorancja nie determinuje istnienia Boga. Kiedys Olimp byl niedostepny dla ludzi, wiec ludzie uruchamiali wyobraznie i twierdzili, ze na szczycie Olimpu mieszkaja Bogowie. Uznawali, ze skoro cos jest dla ludzi niedostepne, to znaczy, ze jest boskie.
To, ze Ty czegos nie wiesz albo nie rozumiesz nie oznacza automatycznie, ze stoi za tym Bog.
Naukowcy maja swoje teorie naukowe i jakos nie wprzegaja do nich zadnych Bogow. Prawa fizyczne, ktore jako tako znamy nie przewiduja ingerencji istot nadprzyrodzonych. Modele Wszechswiata oparte na teoriach naukowych sa wzglednie spojne. Nikt racjonalnie myslacy nie wspomina o Bogu.
Dla Ciebie istnienie Boga jest tak samo oczywiste, jak to, ze wstaje slonce? A moze jest tak samo oczywiste jak to, ze Ziemia jest plaska?
Dla wiekszosci astrofizykow jest oczywiste, ze nie istnieje zaden Bog, a - wybacz - oni wiedze o Wszechswiecie maja znacznie wieksza niz Ty czy ja.
Gdy w innym watku napisales, ze NAUKOWO UDOWODNIONO, ze istnieje jakas sila wyzsza, to dokonales klasycznego falszu i klamstwa. Dlaczego? Po co? Sam masz chyba swiadomosc, ze to co napisales calkowicie mija sie z faktami. Mam nadzieje, ze nie kryje sie za tym jakas propaganda, tudziez agitacja religijna. Wiem z cala pewnoscia, ze za tym co napisales nie kryje sie nauka i wiedza naukowa. Zatem ciekawi mnie o co chodzi?
Czytałem wypowiedzi naukowców, którzy twierdzili, że istnienie Wszechświata nie byłoby możliwe bez ingerencji boskiej siły która wszystko trzyma w kupie. Nie mam teraz czasu by szukać tego artykułu, może kiedyś. Ja wierzę w Boga, bo widziałem już zbyt dużo niesamowitych rzeczy których nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Całego świata i całej ludzkości nie da się wytłumaczyć. Nie da się wytłumaczyć czegoś tak niewyobrażalnego i niepojętego jak cały wszechświat za pomocą cyferek. To, że ludzkość nie jest niczym specjalnym, to że jesteśmy właściwie robakami, a w kosmosie istnieją miliony innych istnień jest dla mnie oczywiste tak jak to, że słońce wstaje. To że Bóg istnieje jest dla mnie tak oczywiste, bo to jest niemożliwe, by coś powstało same z siebie. Tak samo oczywiste jest dla mnie istnienie innych wymiarów i alternatywnych rzeczywistości, oraz to, że człowiek o Wszechświecie nie wie jeszcze dosłownie nic. Dlatego tak podoba mi się tok myślenia Ridleya zaprezentowany w tym filmie.
Powolujesz sie na jakies mgliste artykuly, ktorych nie umiesz wskazac, bo zapewne nie istnieja. Powtorze: wiekszosc astrofizykow to ateisci badz agnostycy. Pozostali naukowcy w swoich pracach naukowych zazwyczaj oddzielaja sfere prywatnych przekonan i wiary religijnej, od obowiazkow naukowych, ktore z wiara religijna niewiele maja wspolnego.
"Nie da się wytłumaczyć czegoś tak niewyobrażalnego i niepojętego jak cały wszechświat za pomocą cyferek."
Jest możliwe. Co więcej, sprawdza się całkiem dobrze.
"bo to jest niemożliwe, by coś powstało same z siebie."
Jest możliwe. Co więcej, powstaje nieprzerwanie w próżniach i ergosferach.