SPOILERY
Na wstępie powiem, że film ogólnie mi się podobał. Niemniej mam jednak ochotę chwilę ponarzekać (czy może podzielić się parą ogólnych refleksji na temat tego, co najbardziej mnie uderzyło). Pomijam tu ogólne nieścisłości, które można w tym gatunku przełknąć.
Hankę Mostowiak zabiły kartony, natomiast Miss Vickers gigantyczny rogalik. "Wybrała" taką śmierć, niż udział w heroicznym, rodem z "Dnia Zagłady" wyczynie Janka i jego multi-kulturowej drużyny.
Dlaczego R. Scott nie obsadził jednak Maxa Von Sydowa w roli starego szefa korporacji? Jakoś sztucznie postarzany Guy Pearce kompletnie do mnie nie przemawiał. Jest tylu aktorów starszego pokolenia w Hollywood, a do takich ról wybiera się ludzi młodych. Czy ktokolwiek mógłby lepiej niż Vincent Price zagrać krótki epizod wynalazcy w "Edwardzie..."? Martin Landau został "na nowo odkryty" dopiero w podeszłym wieku ("Ed Wood"), że nie wspomnę nazwisk Judi Dench, czy Christophera Plummera.
No cóż. W jednym z klipów promujących Prometeusza pojawił się Guy Pearce, ale w swoim wieku bez charakteryzacji. W samym filmie był już starcem. Więc Guy był potrzebny w dwóch wersjach. Ze starym aktorem już by tego nie zrobili w druga stronę. To jest jedyny argument dla wyboru Pearce'a jako Petera Waylanda.