Cały czas "trawię" ten film :-)
Ale niestety,jestem zawiedziony. Można wybaczyć wpadki scenariuszowe (są w każdym filmie - również w "Obcym"). Nie zgadzam się także z większością komentujących, którzy głównie skupiają się na absolutnych drobiazgach ("a skąd wziął drabinę?"). Ja mówię o głupocie scenariusza, sorry, dawno nie widziałem tylu nielogiczności, "puszczonych" wątków, niespójności, nieprawdopodobieństw wreszcie. Dobry film ma to do siebie, że - chociaż wiem, że to fikcja - wierzę (albo jestem w stanie uwierzyć) w to co widzę. Zastanówmy się: czy tak zachowują się naukowcy, dokonujący wiekopomnego odkrycia na obcej planecie/księżycu? Geolog Fifield jest sztandarowym przykładem. Ja nie jestem specjalistą od behawioryzmu ale po jego dwóch zdaniach i trzech minutach oglądania go, już wiedziałem, że jest to człowiek, który ABSOLUTNIE nie nadaje się do takiej misji. Facet leci zahibernowany dwa lata, okazuje się, że nie ma pojęcia po co (tak naprawdę), po pięciu minutach załamuje się i rycząc "kocham kamienie!" zwiewa gdzie pieprz rośnie. Wyposażony w super sprzęt (zdolny tworzyć trójwymiarowe animacje obiektów wielkości góry), gubi się jak dziecko we mgle. Ostatecznie chroni się w komnacie, spod drzwi której uciekał. Następnie zamienia się w zombie i zostaje widowiskowo spalony + rozjechany. Szlus, koniec wątku, nikt z ekipy nawet nie zająknął się dalej pół zdaniem na ten temat.
Zielony szmaragd - o co chodzi? Gdzie się podział? Jaką rolę pełnił?
Urwana głowa. Podrażnili ją prądem, wybuchła. Cacy. Co ta rozbudowana scena wniosła do filmu? Czego dowiedziałeś/aś się z niej a propos akcji, tożsamości Inżynierów, ich zamiarów, przyczyn katastrofy? Jak komponuje się z hologramami uciekających Inżynierów? Co wnosi do konceptu fabularnego?
...:-(((((((((((( itd...
Scott stawia fundamentalne pytania. Tak bronią filmu "recenzenci"/opowiadacze/widzowie. No, ja przepraszam, to, że w filmie ucharakteryzowany Guy Pierce wypowiada kwestie: "kto nas stworzył? Dokąd zmierzamy? Kim jesteśmy?" nie jest jeszcze głębokim = egzystencjalnym przesłaniem.
Archetypowy konflikt wiara vs.nauka - w ogóle go nie wyczułem. Pokazanie 5-6 razy krzyżyka na szyi to za mało. Czy Ty z filmu poczułeś/aś, że doktor Shaw przeżywa głęboki, egzystencjalny problem: "szkiełko czy oko"? Bo ja, nie.
Drażni mnie ogrom wymysłów jakie pojawiają się w obronie tego filmu. Czytam właśnie różne wypowiedzi, przepraszam, jeśli do zrozumienia filmu potrzeba wymyślać dziesiątki różnych teorii ("a może to stało się dlatego, bo...", "to może być A, może też być B, gdyby C zmieniło się w D to wtedy F będzie E a wtedy C powstało bo B zamieniło się z G na K i dlatego J jest M, a wtedy to jest na pewno A nie B, i wszystko się zgadza", "a może oni chcieli to i tamto i wtedy to tłumaczy dlaczego..."). Film musi się bronić sam, jeśli potrzeba armii wyjaśniaczy to film jest do dupy. Scott reżyserował "Prometeusza" dla inteligentnego widza, to bez wątpienia (z pewnością jego celem nie byli fani "Transformersów") ale uważam, że się pogubił.
Właśnie doczytałem, że planuje trylogię - to jest jedyne wyjaśnienie skandalicznego scenariusza.
No i, ewentualnie mój domysł, że powtórzyła się historia z "Obcy"3 - producenci wymogli cięcia, które rozwaliły fabularnie film.
Pomijam papierowe postaci (Murzyn Janek - to chyba Polak, który pracuje na czarno? :-))) ). Dialogi - płaskie, nieprzekonywujące.
I tak go obejrzę jeszcze nie raz :-))) Może zobaczę coś, co mi umknęło?
Ok - lecimy jedno po drugim (SPOILERY):
1) Fifield złamuje się po tym jak widzi obcych - to akurat super, że nie każdy po odkryciu, że we wszechświecie są inne żywe (i inteligentne) istoty ma ochotę biegać i macać wszystko co pod ręką. Ja akurat jestem menedżerem i wiem, że czasami zatrudnia się ludzi nie do końca "zrównoważonych" jeśli mają opowiednie talenty, które rekompensują ich nieprzystosowanie.
Co do gubienia się - a może poszedł zapalić trawę na odstresowanie? Tą którą palił później? Co do zombie - mutuje tak samo jak Charlie, tylko że jego nie spalili odpowiednio wcześnie. Zielony szmaragd - a spodziewałeś się może, że wyjaśnią każdy szczegół działania maszynerii obcych? Ja mam w takim razie pytania o ok. 100 innych elementów, których działania/przeznaczenia nie wyjaśniono...
2) Głowa nie została przez nich podrażniona prądem - to po pierwsze. Nie wiemy jakiej dokładnie użyli procedury (bo to Sci-Fi jest). Głowką mogła być całkiem nieźle zakonserwowana (tak zresztą sugerują wypowiedzi bohaterów). Może akurat pomieszczenie gdzie sobie leżała było rodzajem przechowalni podobnej do ich kapsuł. Dzięki temu głowa się nie zestarzała i była w stanie takim w jakim była chwilę po odcięciu.
A po co pokazali jak wybucha? Może żeby wyjaśnić dlaczego "Inżynierowie" uciekali - bo "czarna breja" wymknęła się spod kontroli i mutowali tak jak później zmutował Fifield.
3) Fundamentalne pytania zawierają się choćby w dialogach takich jak Davida z Charliem: "-Po co mnie stworzyliście? -Bo mogliśmy. -A gdyby Twój stwórca powiedział Ci to samo?", etc.
4) Dobry film polega właśnie na tym, że pozostawia pewne kwestie otwarte i poddaje się różnym interpretacjom. A czasami trzeba go bronić - przed ludźmi, którzy nie rozumiejąc go postanawiają nazwać go głupim... co jest żenujące i frustrujące. Tym bardziej, że ten akurat film nie jest jakiś szczególnie trudny czy zagmatwany...
Dzięki, Eckhart, za komentarz ale widzę, że kompletnie się nie zrozumieliśmy :-) Twoje argumenty potwierdzają dokładnie to co napisałem wcześniej. Krótko:
1. Zapewniam Cię, że zatrudnienie nieprzystosowanego, neurotycznego gościa w wyprawie wartej "trylion dolarów" na podstawie "może się nada", byłoby Twoją ostatnią decyzją w tejże korporacji :-)
1.+2. "Może poszedł zapalić?", "Może pomieszczenie akurat było przechowalnią?", "Może było zupełnie inaczej?", "Może poszli do lasu?" - niestety, fabuła musi się bronić sama, wymyślanie coraz bardziej nieprawdopodobnych konceptów w stylu "a może było tak?", "a może było inaczej?" potwierdza słabość scenariusza. Dobry film broni się sam, słaby wymaga armii wyjaśniaczy "co autor miał na myśli". Jasne, oglądamy widowisko sf ale, na Boga!, logika tym bardziej obowiązuje, nie można przymykać oczu na ewidentne głupoty tylko dlatego, że to sf.
Zielony szmaragd - nie eksponuje się tak wyraźnie i natarczywie elementu, który nie ma znaczenia. Stara, dobra zasada: jeśli w I akcie pojawia się strzelba, w III musi wystrzelić. Tutaj Scott po prostu "zapomniał"(?).
3. Sorki, bronię swojego zdania: przesłanie filmu, ponadczasowy charakter i uniwersalność konceptu(sprowadzająca się do zadawania podstawowych, najważniejszych pytań) nie polega na wypowiedzeniu dwóch kwestii w trakcie filmu. Rzecz nie w tym, że bohaterowie na ekranie, z poważną miną wypowiadają dwa zdania, przesłanie filmu bierze się z warstwy narracyjnej (akcji), rozwiązań, postaw ludzkich, ich wyborów i działań, obrazów wreszcie, a nie z wypowiedzenia 2-3 poważnie brzmiących zdań. (Jeśli nie wiesz o czym mówię, obejrzyj, proszę, "Jabłka Adama - duński film).
4. Jak najbardziej. Tylko co, kiedy film składa się wyłącznie z kwestii otwartych i pytań? "Obcy" również stawiał pytania, również nie był jednoznaczny ale nikt nie miał wątpliwości o co chodzi. Do "Prometeusza" pasuje KAŻDA koncepcja: "może było tak?", "Może było zupełnie inaczej?", "A może chodziło jeszcze o coś innego?" Któż to może wiedzieć... Nie na tym polega doskonałość/genialność dzieła. Jeśli pasuje wszystko - nic nie pasuje. Chaos, brak logiki.
Nie chce mi się spierać, każdy ma swoje zdanie :-) Pozostaję przy własnym zdaniu :-)
Jeszcze tylko jedno :-)))
Ależ owszem - głowa Inżyniera została potraktowana prądem. Jest to wyraźnie powiedziane na filmie. BTW: argument "bo to przecież SF jest" - to zasłona dymna. I co z tego? Ja się nie czepiam "kosmicznych pomysłów", "nieziemskich technologii", itd. Ja się czepiam braku sensu i elementarnej logiki w scenariuszu.
"Stara, dobra zasada: jeśli w I akcie pojawia się strzelba, w III musi wystrzelić."
Cóż, sam Ridley mówił że ten film będzie miał akt II a być może i III :) więc spokojnie coś jeszcze wystrzeli.