No cóż... Życzę temu krytykowi, który to powiedział, szczęścia w życiu, bo rozum ponoć jest nam dany od urodzenia i za żadne skarby się go już nie zyska w starszym wieku. Ridley Scott na bazie starego pomysłu rozwija zupełnie inną opowieść. Są pewne nawiązania, ale czy to jest dostateczny powód do tego rodzaju sądów kategorycznych? Wątpię. A co do filmu... Hym. To dzieło wymaga sporej dozy erudycji. Rozpocznijmy od początku opowieści: Korporacja Petere Weylanda wysyła statek by odnaleźć Kreatorów - Inżynierów... STOP! Zaraz... Zaraz... Weyland, Weyland brzmi to znajomo... No tak! Woland z "Mistrza i Małgorzaty"! No, ale to zły trop. Sięgnijmy głębiej: W "Fauście" Goethego występuje diabeł we fraku - Voland. W ogóle to imię w starym języku Germanów oznaczało Diabła. No to już inna para kaloszy! Diabeł (w domyśle "Pan Kłamstwa" - Mefistofeles) jedzie do Kreatorów by... No właśnie: PO CO? Jego prawą ręką jest cyborg David: Istota doskonała i bez duszy... Zaraz, zaraz! Istota doskonała, super inteligentna ale pozbawiona duszy... A czy aby to nie jest anioł - posłaniec? (hebrajskie Malahim czy greckie Anhelos znaczy właśnie "posłaniec"). David spełnia dość dwuznaczną rolę: Z jednej strony pomaga ludziom a z drugiej daje jednemu z członków załogi obce DNA w drinku... A czy robi to ot tak sobie? Bo ma takie kaprycho? Bynajmniej! Podczas rozmowy Elisabeth z jego głową pada znamienne zdanie: "Kiedy Weyland przestanie cię programować będziesz wolny" CDN!
Nie tym filmem. A dlaczego? Patrz wyżej. Za pięć-dziesięć lat będziesz mówił o nim "kultowy", hehe...
David zresztą robiąc to ratuje Elisabeth. Ona rodzi monstrum które w przyszłości ją uratuje spod mściwej ręki Inżyniera. Monstrum aplikuje temu..komuś coś (w domyśle - embriona superaliena) Scena żywcem wzięta z obrazu (jednej z wersji) Carlosa Schwalbe "Spleen and Ideal". Motyw tam jest taki - Szkaradny potwór morski oplata swoim dziwnym ciałem i włosami skrzydlatą istotę... Brrrry. Ponury jak całe malarstwo tego popaprańca. No, ale tamten obraz symbolizował upadek ideału który za blisko zbliżył się do niebezpiecznych wód (w domyśle - "prozy życia") ... A co symbolizuje ta scena? Czyżby doskonali Inżynierowie zbliżywszy się niebezpiecznie do małych, złych emocji sami wpadli w swoje sidła? Nie wiem i nie czuję się na siłach by rozwikłać tę zagadkę.
Obawiam sie,ae idziesz dobrym tropem a dlaczego sie obawiam?No wlasnie ilu forumowiczow to zrozumie?
No i jeszcze nazwa statku - Prometeusz. Dla mniej biegłych w greckiej mitologii wyjaśniam: Był to tytan który wpierw stworzył człowieka, a następnie ukradł bogom ogień i dał go ludziom. Zeus pomny na niedawna walkę z tytanami od początku poczuł niechęć do prometeuszowych "kreatur" i postanowił je zniszczyć (wpierw okrutnie ukarawszy Prometeusza). zrobił to w sposób bardzo przemyślany: Wraz z innymi bogami stworzył Pandorę - piękną kobietę i dał jej "na przechowanie" puszkę (właściwie - gliniany dzban) z poleceniem by nigdy, przenigdy jej nie otwierała. I posłał "w świat". Zeus znał się jak nikt inny na kobietach i wiedział, że "nigdy" znaczy dla nich zawsze "na jakiś czas". I, że w końcu jej wścibstwo weźmie górę. No i się nie przeliczył! Pandora otworzyła puszkę i wyleciały z niej wszelkie nieszczęścia jakie mogą trapić człowieka. A najważniejsze - wyleciały z niej "anomalia klimatyczne" - wichury, ciemności i deszcze które przyniósł potop. Uratowała się tylko para ludzi - Deukalion i Pyrra. Czyżby kolejna aluzja? W Puszce Pandory, na dnie była zdeponowana, za pozwoleniem Zeusa, nadzieja.
A co do filmu... Myślę, że z oceną należy poczekać aż ukaże się wersja "director's cut". Tam to dopiero będzie zabawa!
A na razie - tak pomiędzy 5 a 9 w skali do 10....
Świetna analiza. Skąd wpadłeś na pomysł z Carlosem Schwalbe?
Jeśli chodzi o mit, najtrudniejsza kwestia to ustalenie, kto jest kim w filmie w odniesieniu do postaci mitologicznych. Czy Inżynier z początku filmu to Prometeusz? Na to wygląda. Wazony z jaskiń to "puszki Pandory", a zawarta w nich maź to nieszczęścia. Kim jest w filmie Pandora? I najważniejsze - kim jest Zeus? Anomalia klimatyczne pasują idealnie - po tym jak z wazonów zaczyna wypływać maź następuje wichura. David i Shaw to Deukalion i Pyrra, bo jako jedyni przeżyli.
Ogółem polecam ten tekst: http://cavalorn.livejournal.com/584135.html. Ktokolwiek go napisał, rozwikłał naprawdę dużą część zagadki. Uwzględnił odniesienia do mitologii i religii. Np. to, że, jak słusznie sam zauważyłeś, David jest odpowiednikiem Anioła. A scena z przekazaniem Shaw informacji na temat ciąży to scena... Zwiastowania. Tyle, że Shaw nie jest odpowiednikiem Maryi, a Elżbiety, która urodziła, choć była bezpłodna. Z kolei Jezus to wysłannik Inżynierów, którego ludzkość ukrzyżowała i dlatego nastał pomiędzy ludźmi i Inżynierami konflikt. W tekście jest więcej tego typu smaczków.
Szkoda, że dla niektórych scenariusz "Prometeusza" został napisany "na kolanie", a Scott tylko "odcina kupony".
Ciekawa synteza filmu, ale i tak zaraz "kwiat krytyki" filwebu napisze ze RS jest wtorny bo takie historie to juz w mitach greckich byly ;-).
Twój link niestety nie działa, ale te interpretacje są bardzo ciekawe, sam scenariusz jest, nie biorąc pod uwagę niektórych głupich zachowań bohaterów (o ile one również nie były symboliczne), bardzo dobry, również czekam na DC.
Mam z Prometeuszem jednak jeden, podstawowy problem. Ta cała filozofia, mitologia, symbolika - wszystko pięknie, Scott faktycznie musiał poświęcić sporo czasu i wysiłku żeby "przemycić" tyle symboliki do jednego, 2-godzinnego filmu. Tylko obawiam się po odarciu z tej całej otoczki, Prometeusz pozostanie tylko średnim filmem. W Obcym też wielu fanów z biegiem lat dopatrywało się odniesień, wątków filozoficznych i symboliki, jednak nawet bez tego film pozostawał świetnym, emocjonującym i mrocznym thrillerem s-f. Natomiast po obejrzeniu Prometeusza i po zrozumieniu większości tych zaimplementowanych odniesień i symboli, ma się wrażenie że to tylko dość nielogiczny, chaotyczny zlepek kolejnych scen, z których każda powstała tylko i wyłącznie dla zobrazowania kolejnego symbolu. Niestety, mimo szacunku dla R.S. za jego pomysłowość w tym zakresie, trochę żałuję że akurat w tym przypadku symbolika przerosła cały film. Nie takich proporcji oczekiwałem.
Po pierwsze, dziękuję za wypowiedź na poziomie zamiast agresywnego, cynicznego komentarza, jakie zwykli pisać przeciwnicy "Prometeusza".
Twój zarzut jest po części słuszny, bo film nie broni się pod kątem samej akcji, która w "Obcym" była bardziej emocjonująca. Ale trzeba sobie zadać pytanie, czy istotnie zamiarem reżysera było zrobienie kolejnego dreszczowca w stylu jedynki? Właśnie nie, "Prometeusz" nie aspiruje do bycia kolejnym "Obcym", dlatego używa innych środków wyrazu i co innego chce dać widzowi. Celem reżysera nie było zrobienie filmu, który stanowiłby czystą, niezobowiązującą rozrywkę. W jego odbiorze kluczową kwestię stanowi właśnie pytanie, czego jako widzowie oczekiwaliśmy. Ty, podobnie jak multum fanów "Obcego", oczekiwałeś dużej dawki emocji, błyskotliwego scenariusza pełnego zwrotów akcji i napięcia. Scott poszedł w innym kierunku - może dlatego, że jest bardziej dojrzały i stwierdził, że nie chce już serwować ludziom typowej rozrywki.
Według mnie odbiór "Prometeusza" zmieni się, gdy wyjdzie sequel. Na razie jest zbyt dużo pytań, aby móc ocenić, czy scenariusz faktycznie jest w pełni przemyślany i tworzy zamkniętą całość. Możliwe, że to film z gatunku tych, które w pełni objawiają swój kunszt gdy połączy się je w trylogię, bo dopiero wtedy odkryjemy znaczenie scen, które póki co wydają nam się niezrozumiałe czy zbędne. Trzeba zaufać Scottowi, że nic w tym filmie nie było przypadkowe i najlepsza zabawa jeszcze przed nami.
Tylko nie do końca się zrozumieliśmy. Nie chodziło mi o akcję w potocznym tego słowa znaczeniu tzn. o bieganie z giwerą, wybuchy i inne fajerwerki. Zawsze np. o wiele bardziej podobał mi się Alien i Alien3 niż Aliens Camerona. Nawet niespieszne tempo Blade Runnera byłoby jak najbardziej na miejscu, gdyby tylko film bronił się scenariuszowo i nie było w nim tych wszystkich niedorzeczności. I tutaj też nie chodzi mi o zawiłości scenariusza, które (jak zapewne masz rację) zostaną kiedyś częściowo choć rozwikłane w kolejnej części. Ale niczym nie potrafię sobie wytłumaczyć akcji w stylu "bieganie po cesarce jak gdyby nigdy nic", "po co Vickers kapsuła medyczna tylko dla faceta" albo "charakteryzacja Weylanda rodem z lat 80-tych". Takie rzeczy psuły po prostu odbiór całego filmu i tyle. Tak na marginesie to naprawdę nie rozumiem czemu nie zawarto scen z młodym Weylandem, żeby w jakikolwiek sposób wytłumaczyć postarzanie Pierce'a na siłę...
Czyli mówiąc krótko - odnoszę wrażenie że zbyt bardzo skupiono się na zawarciu w 2-godzinnym filmie jak największej ilości symboli i odniesień, jak największej ilości wątków, podczas gdy ucierpiała na tym logika, konsekwencja i sens kolejnych scen.
Myślę że kapsuła tylko dla mężczyzny wystarczyła z takiego względu że nikt nie brał na pokład ciężarnej kobiety więc większość innych urazów mogła być spokojnie zoperowana bez potrzeby zagłębiania się w płeć. no i też druga kwestia taka że kapsuła mogła być przeznaczona dla starego Weylanda. Sama powiedziała że może wszczepiać bajpasy.
Nie przejmował bym się też tym bieganiem po cesarce. Bo to technologia przyszłości więc kij wie jak to tam leczy do końca. No i i też po takim szoku że własnie ci z brzucha wyjęli jakiegoś bydlaka może nieźle adrenaliny naprodukować a w tedy boli nie boli jesteś wstanie zrobić wszystko
Ja się tutaj z anjinsanguy całkowicie zgadzam. Jako nieznający całej tej symboliki odebrałem film jako film o niczym. Wiele wątków poprzeplatanych i beznadziejnie zakończonych. Dla niewtajemniczonego w cały symboliczny świat - 4/10.
Wtajemniczam się w inne sprawy. Do kina chodzę, by się zrelaksować :) Po prostu wybrałem do tego celu zły film. Powinni dodawać notkę przy filmie - specjalna wiedza wymagana (+ co dokładnie) :D
Carlos to "karmiciel" moich sennych koszmarów, a jego obraz pt: "Śmierć grabarza" bym z miłą chęcią kupił a następnie zdeponował w jakimś sejfie żeby go więcej nie oglądać! A tak na poważnie: Ta scena jest żywcem wyjęta z jego grafiki - jednej z wariacji na temat wzmiankowanego obrazu. To była jego obsesja. A Scott? A może tak: Boscy Kreatorzy zaczęli się bawić w zło i to zło ich pożarło. Coś jak Pierwszy Anioł - Satanael który (wedle mistyków żydowskich) powiedział, że nie będzie służył stworzeniu i został Szatanem (Przeciwnikiem). Michael zaś odparł "Mika'el!" (któż jak Bóg) i go strącił do Szeolu (piekła). Tak ja to odbieram. Inni mogą inaczej...
Ciekawa analiza, ale gdzie tu zarzut? Jest tam jeszcze więcej symboli,których nie rozszyfrowałeś,ale to chyba świadczy jedynie na korzyść filmu,na to iż scenariusz,wbrew pozorom, jest jednak przemyślany. Symbolika zawarta w filmie w żadnym wypadku nie świadczy wszak na korzyść tezy o odcinaniu kuponów, bo niby z jakiej racji...
Pogratulować wyobraźni wielbicielom Scotta:D Nawet jeśli część Waszych wywodów jest prawidłowa to same nawiązania do mitologii i religii nie wystarczą do stworzenia dobrego filmu. Według mnie Scott podobnie jak Lars Von Trier w Antychryście, zrobił film właściwie dla samego siebie (kto odgadnie dlaczego?) Reszta jest niestety wtórna, przewidywalna, nawet dialogi są jakieś drętwe. To nie znaczy, że film jest zły - jest po prostu słaby mając w pamięci kto jest jego "ojcem". Jest tyle dobrej fantastyki, która nie została jeszcze sfilmowana...
"Według mnie Scott podobnie jak Lars Von Trier w Antychryście, zrobił film właściwie dla samego siebie (kto odgadnie dlaczego?)"
Ja odgadnę bez problemu. Bo prawdziwy artysta tworzy sztukę po to, by zaspokoić swoją potrzebę tworzenia sztuki, a nie po to, by ktoś ją obejrzał i docenił.
A czy ja powiedziałem, że w Hollywood jest dużo artystów? Nie ma ich prawie w ogóle, dlatego tak bardzo jestem wdzięczny Scottowi, że zrobił typowo autorski film.
A tak swoją drogą co jest takiego ciekawego w tym scenariuszu i dlaczego oceniasz go jako dzieło genialne, błyskotliwe i niepowtarzalne w historii kina (bo tak rozumiem ocenę 10)
Dałem Prometeuszowi 10/10 ponieważ film był moim zdaniem genialny pod względem reżyserii, napięcia, klimatu, muzyki, efektów, gry aktorskiej, a nawet, choć na to nie liczyłem, 3D! Rewelacyjna fabuła która zostawiła furtkę do następnej części i świat jaki wykreował tu Scott to coś pięknego, jest to zapowiedzią wielu kolejnych filmów w uniwersum Obcego.
Film jest genialny bo jest genialny - to oczywiście najlepsza argumentacja. A Mickiewicz wielkim "poetom" był..
Nie rozumiem. Przecież jasno wytłumaczyłem ci za co film ma u mnie dychę. Czego jeszcze nie wiesz? Chyba mi nie powiesz, że muzyka, efekty, gra aktorska czy reżyseria były słabe? Chyba mi nie powiesz, że nie było klimatu i napięcia?
No dobra, pisząc Twoim stylem: muzyka - średnia, przeciętna, nie zachwycająca (Sprawdź sobie np "Źródło" Darrena Aronfoskyiego, a szukając bliżej np "Blade Runnera") Efekty Specjalne bo chyba o te Ci chodziło na Dobrym poziomie, ale jak na film S-F nic specjalnego (Sprawdź sobie "Dystrykt 9") Gra Aktorska - żartujesz, czy kpisz? Gdybyś był recenzentem w gazecie to chyba najdłuższa recenzja miałaby 2 linijki:D
A co ja mam ci niby napisać skoro Prometeusz jest przykładem filmu w którym absolutnie wszystko jest zajebiste? W tym wątku napisałem więcej słów, nie będę się powtarzał: http://www.filmweb.pl/film/Prometeusz-2012-523230/discussion/Niesamowity+i+cudow ny%2C+Odyseja+Kosmiczna+naszych+czas%C3%B3w.+SPOILERY,1968336
Jak na film Sci-Fi nic specjalnego? To były najlepsze efekty od czasu Avatara. Dystrykt miał zajebiste, ale sama scena z mapą gwiezdną miażdży go pod względem efektowności. A muzyka bardzo pasowała do filmu, tak jak muzyka ze Źródła pasowała do Źródła.
To ja pytam, po jaką cholerę wypuścił to Scott w takim razie do kin?
Co z niego za prawdziwy artysta:p
Właśnie dlatego, że jest nie prawdziwym, a zaj... i wpływowym artystą, potrafiącym na fali "blockbusterów", wpuścić do kina świetną rzecz.
Proszę o argumentację! Wyjaśnienie i rozwinięcie słowa "świetnie"! Jezu większość wpisów na tym forum jest pusta bezsensowna i w stylu : Film jest zajebisty bo się nim jaram, a reżyserek też jest spoko. No i muzyka jest świetna no i ta gra jest w pytę a scenariusz to hoho, lepszego chyba nie było! Kto to pisze...
Od czasów uruchomienia w Najjaśniejszej j Rzeczpospolitej gimnazjów tragicznie spadł poziom nauczania skutkiem czego są takie właśnie wpisy .90% ocen to filmy są świetne 10/10 lub do dupy 1/10 .Jak połowa dzieciaków w tym kraju ma dysfunkcje mózgu to co mają pisać ?
Dla mnie Prometeusz na pewno nie jest "świetny". Jest intrygujący, głęboki (w sensie ukrytych znaczeń) i przez to zapewne ciekawy. Hej, gdyby nie był ciekawy to nie wzbudzałby tylu emocji i rozważań! Tylko że tak jak napisałem wyżej - niestety symbolika wzięła górę nad filmowym, reżyserskim kunsztem.
Dla wszystkich zafascynowanych powyższym linkiem oraz rozważaniami natury filozoficzno-symbolicznej nad Prometeuszem polecam spostrzeżenia tel laski na youtube, bo w ciekawy sposób ukazuje ona pełno scenariuszowych luk i absurdów, które czynią z Prometeusza film niestety tylko średni. http://youtube.com/watch?v=f1gX8Kwdg3I
Ta typa to idiotka, jak można zadawać tak durne pytania? Trzeba być kompletnym ułomem by tego filmu nie zrozumieć.
Trzeba być kompletnym ułomem, żeby nie zrozumieć tego co ta "idiotka" mówiła (ewentualnie trzeba nie rozumieć w języka angielskiego). Przecież gro jej wypowiedzi to nie kwestia niezrozumienia filmu, tylko punktowanie bezsensownych i po prostu głupich scen. Po cholerę Vickers w jej szalupie, w której może przetrwać 2 lata, kapsuła medyczna TYLKO dla mężczyzn? Skąd zwrot o 180 stopni w zachowaniu tych dwóch kolesi, którzy najpierw ze strachu odłączyli się od reszty, a potem jak gdyby nigdy nic zabawiali te wężopodobne stwory jak gdyby to były szczeniaki? Dlaczego na siłę i bardzo kiepsko ucharakteryzowano Guy'a Pierce'a na starca, skoro sceny z młodym Weylandem i tak nie trafiły do filmu? Czemu cała załoga poznaje cel misji dopiero po 2 latach lotu, a nie przed nią? Itd. Itp.... Tu nie ma nic do rozumienia, po prostu przy realizacji filmu czy przy pisaniu scenariusza coś się najwyraźniej nie kleiło i wyszło jak wyszło.
" Po cholerę Vickers w jej szalupie, w której może przetrwać 2 lata, kapsuła medyczna TYLKO dla mężczyzn?"
Pewnie dlatego, że Vickers była robotem a szalupa była dla Weylanda.
"Skąd zwrot o 180 stopni w zachowaniu tych dwóch kolesi, którzy najpierw ze strachu odłączyli się od reszty, a potem jak gdyby nigdy nic zabawiali te wężopodobne stwory jak gdyby to były szczeniaki? "
Tylko jeden z tych dwóch - geolog - był zesrany ze strachu i postanowił spieprzać, drugi - biolog idiota - postanowił do niego dołączyć. To biolog próbuje dotknąć węża, geolog dalej wydygany stoi z tyłu i próbuje odciągnąć tego debila biologa, co mu nie wychodzi.
"Dlaczego na siłę i bardzo kiepsko ucharakteryzowano Guy'a Pierce'a na starca, skoro sceny z młodym Weylandem i tak nie trafiły do filmu?"
Nie na siłę i nie bardzo kiepsko, bo bardzo zajebiście. To było odwołanie do Odyseji kosmicznej 2001, oraz pewnie dlatego, że sceny z młodym Weylandem znajdą się w wersji rozszerzonej, oraz służyły one do filmu viralowego - TED 2023, który świetnie wprowadza w klimat i którego pełna wersja została oficjalnie zapowiedziana do wydania BD.
"Czemu cała załoga poznaje cel misji dopiero po 2 latach lotu, a nie przed nią?"
Bo to byli ludzie, którzy latali w kosmos na co dzień, dla pieniędzy, była to ich praca i wykonywali to co im karzą. Poza tym misja statku Prometeusz była tajna, a gdyby choć jedna osoba została wtajemniczona w nią przed lotem i odmówiłaby to Weyland miałby duży problem bo ta jedna osoba mogłaby ujawnić komuś jego plany.
Jeszcze coś czy już skończyłeś? Zarówno ty jak i ta kretynka z filmiku nie zrozumieliście filmu.
1. A skąd ta pewność, że Vickers była robotem? Ok, jest taka możliwość, ale nie wynika to wprost z treści filmu. Bo jeśli faktycznie nim była to po cholerę w krytycznym momencie, zamiast ratować cenne sekundy, ona szarpała się z kombinezonem, który przecież robotowi do niczego potrzebny nie był.
2, Co do Weylanda - moim zdaniem wygląda sztucznie i w porównaniu z przepychem efektów w całym filmie po prostu biednie. A argument w stylu "pokażemy ci, widzu, cuda wianki, ale musisz kupić wersję rozszerzoną" jakoś nie budzi moich pozytywnych reakcji. Poza tym nie każdy śledził od pół roku każdy trailer, każdą zapowiedź tego filmu i nie każdy musiał widzieć młodego Pierce'a w TED 2023.
3. Co do ludzi na statku - wszystko można wytłumaczyć jeśli się chce, jasne, dorabiając całą historię spoza filmu. Ale to jest tylko twoja wersja, która w żaden sposób nie została potwierdzona w samym filmie. A jak wytłumaczyć ich całkowity brak podejrzeń w momencie kiedy się okazuje, że Weyland żyje i jest na pokładzie? Nie powinni pomyśleć "halo, chyba ktoś nas robi w ch..a?"
I mimo twojej podniety swoim "zrozumieniem" tego filmu to naprawdę nie o to chodzi, bo to nie był skomplikowany dramat społeczny czy alegoria Von Triera. Wystarczy poczytać trochę komentarzy po premierze, żeby się przekonać że cała rzesza ludzi odniosła wrażenie, iż pełno w tym filmie nielogiczności. Ale ok, ty zrozumiałeś, reszta to kretyni - niech tak zostanie.
Wiele filmów pozornie nie ma sensu, jeśli nie dorobisz do nich swojej wersji. I przeważnie właśnie te filmy są największymi arcydziełami światowego kina.
Nie rozumiesz jednej rzeczy. W filmie niektóre sceny celowo były przedstawione tak, aby wydały się dziwne. Działa to tak, że najpierw myślisz: ale dlaczego ta kapsuła była tylko dla mężczyzn? (swoją drogą, trzeba być naprawdę niedomyślnym, żeby uznać to za błąd w scenariuszu; każdy wyczuje, że ta informacja była podana specjalnie, tak, abyś właśnie łamał sobie głowę) albo: dlaczego nikt nie reaguje, gdy Shaw wraca po "cesarce" cała zakrwawiona do pomieszczenia, w którym jest Weyland? Cała zabawa polega na tym, że analizujesz jeszcze raz treść filmu i na tej postawie snujesz swoje teorie, dlaczego mogło być tak, a nie inaczej. Przecież to świetna sprawa gdy odgadujesz intencje reżysera, gdy znajdujesz wyjaśnienie dla jakiejś dziwnej sceny albo zbieżności między "Prometeuszem" a innym filmem, książką, obrazem, mitem itd. To jest cała frajda!
Co do Twoich wątpliwości:
1. No i właśnie na tym polega film, że nie jest powiedziane wprost, czy Vickers jest robotem. Masz sam zdecydować, w co wierzysz wykorzystując podane wskazówki. W sequelu przekonasz się, czy Twoje domysły były słuszne.
3. Bo misja była tajna, masz podaną informację na samym początku filmu. Poza tym sam się zastanów, dlaczego naukowcy mogli nie znać celu wyprawy wcześniej. Wysil szare komórki, pomyśl, jaki był rzeczywisty cel misji, weź pod uwagę, że Weyland i Vickers mieli gdzieś badania Shaw nad Inżynierami, że chodziło tylko o kontakt i spełnienie prośby dziadka. Mając te informacje spokojnie możesz wydedukować, dlaczego załoga nie wiedziała wcześniej o celu misji.
Nie rozumiem was ludzie, nigdy nie oglądaliście np. seriali, w których trzeba trochę pogłówkować, aby znaleźć odpowiedź na postawione w scenariuszu pytania? Lost, Prison Break, Fringe, a nawet jakieś kryminalne czy sądowe procedurale - naprawdę pierwszy raz stykacie się z czymś takim?
Ok, ok, mnie chodziło tylko i wyłącznie o to, żeby nie zatracać się zupełnie w snuciu kolejnych, kaskadowych wyjaśnień (nie znaczeń, tyko wyjaśnień) dla kolejnych scen, bo w ten sposób można usprawiedliwić każdą niedoróbkę w praktycznie każdym filmie. I kolejna kwestia, że ja, jako widz, mam prawo nie łykać każdego wyjaśnienia zaproponowanego przez innego widza, które po prostu wydaje mi się mało przekonujące. To że reżyserem jest R. Scott i że jest to film wyczekiwany od 30 lat, nie daje mu jeszcze na wejściu statusu dzieła bezbłędnego i genialnego w każdym aspekcie, w którym każda scena i każdy zamysł to niepodważalny dogmat.
Jest tyle ciekawych i rozbudowanych opinii na tym forum odnośnie Prometeusza, że szkoda czasu na pisanie kolejnych blogów. Na pewno je znasz. Jeśli ktoś idzie na ten film, aby podbudować swoje ego dokopaniem Scottowi ("skąd, quźwa, David wziął ta drabinę?"), powinien siedzieć w domu - zupełnie jak pani z TVN mówiąca, że "Prometeusz" nie jest dla kobiet, lepiej jakąś komedię.... :-)))).
Film jest wielowarstwowy, czego świetnym przykładem jest opinia rozpoczynająca wątek. Przeczytałeś? Jeśli masz 16 lat, wnosząc z nicka, "Mistrza i Małgorzatę" powinieneś mieć jeszcze przed sobą. Może dlatego masz trudności z odbiorem?
Taak przeczytałem ale to nie ma znaczenia- sprawdź sobie kiedy założyłem konto. Świadkowie Jehowy też czytali Biblię. Tak jak ktoś napisał - Do "Obcego" również dorabiano niesamowite ideologie i interpretacje nawet wiele lat po premierze ale to nie zmieniało faktu, że dla przeciętnego widza nie zaawansowanego w teorie spiskowe "Ósmy Pasażer Nostromo" był filmem, który się podobał i zostawał w pamięci na baaardzo długo, niestety w odróżnieniu do Prometeusza.
O, dokładnie, "Mistrz i Małgorzata" to idealny przykład. Wyobraź sobie, że ktoś ekranizuje tę powieść i przedstawia wszystkie fakty dosłownie tak, jak były przedstawione w książce. I co, też będziesz narzekał, że filmu nie da się od razu zrozumieć, że trzeba poszukać odniesień intertekstualnych, że trzeba trochę pomyśleć? A omawiałeś kiedyś jakąś lekturę w szkole, np. "Dziady" Mickiewicza - czy nie znając kontekstu historycznego umiałbyś poprawnie je zinterpretować? Nie, bo to jest właśnie cecha dobrej literatury i dobrego kina, że musisz mieć pewne zaplecze, musisz się zastanowić, aby dobrze zrozumieć przekaz autora.
Wklep sobie w google intertekstualność, a zobaczysz, że to zjawisko powszechne we współczesnej literaturze i filmie, podstawowy środek wyrazu u dzisiejszych twórców. Autorzy świadomie wchodzą w dialog z różnymi tekstami kultury, co pomaga im pełniej wyrazić siebie oraz dodać nowe sensy do znanych tekstów, na nowo je zinterpretować, wycisnąć z nich coś więcej. Jednym z najprostszych przykładów tej techniki jest scenariusz "Prometeusza", w którym, aby dobrze zrozumieć treść filmu, musisz znać wiele odniesień kulturowych.
Nie oglądałem tego filmu Larsa von Triera, jak zresztą i innych. Próbowałem jeden, ale nie byłem w stanie. A czy Scott stworzył "sztukę dla sztuki"? Ja lubię (do czasu do czasu! na weselu bezwzględnie musi być Disco Polo!) jazz w wersji "free" i tak na prawdę niewielu znam takich którzy by to lubili. A jednak lubię! Scott stworzył film dla pewnej grupy a nie dla ogółu. Czy to coś złego? John Coltrane, Miles Davis czy Stańko także tworzą/tworzyli dla "specjalnych" i nikt nie ma do nich o to pretensji. Scott ma na tyle mocną pozycję, że sobie może na takie rzeczy pozwolić.. A wtórność? Jakoś jej nie zauważyłem. Jak to mówią: "Wszystko już było". Więc zawsze się czegoś można "czepić"
A dla jakiej grupy ludzi dokładnie stworzył ten film? Dla intelektualistów? Archeologów? Gimnazjalistów? Religioznawców? Badaczy Historii Sztuki? Drogo Panie Rejmons - wyprowadzę Pana z błędu - nie wszystko już było - wystarczy kupić nowy numer "Nowej Fantastyki"