Pomijające fenomenalne przedstawienie statku, kosmosu itd ..
Największym osiągnięciem reżysera i reszty ekipy, moim zdaniem, jest to, że widz po obejrzeniu zastanawia się czy naprawdę "jesteśmy sami" w kosmosie. Każdy ma cichą nadzieję, że gdzieś tam istnieje rasa - mądrzejsza i , która ma wobec nas - "maluczkich" dobre zamiary. Taką samą nadzieję miała główna bohaterka filmu. Ktoś się rzuca, że bohaterka jest naiwna, płaczliwa itd. Ludzie, przecież ona jest archeologiem, a nie marines.
Całe życie żyła nadzieją, że Ci obcy są naszymi przyjaciółmi. Myliła się.
Zakładała, że skoro stworzyli nas - muszą automatycznie stać się naszymi ojcami. Problem w tym, że mieli ludzi gdzieś. Byliśmy tylko eksperymentem - tworem, który równie dobrze można zniszczyć. Bez żadnych sentymentów.
Fajnie, że można wysnuć taki wniosek niekoniecznie słysząc kolejny raz oklepane hasło- "Przybylismy tu aby was zniszczyć.
Cóż za emocjonująca chwila w historii kina.
Nasuwa się pytanie dlaczego obcy znienawidzili nas do tego stopnia, że postanowili zastąpić nas obcymi, które potrafiły jedynie zabijać.
Przecież nawet hodowca mrówek lubi patrzeć jak w terrarium wspołpracują ze sobą. Kombinują, każda rrobi co innego itd.
Ale może, jak ktoś mądrze stwierdził. Woleli stworzyć kogoś głupszego od siebie.
Jak już wszystko pominęliśmy,to doszedłem do wniosku, że jest kilka filmów które o wiele bardziej zmuszają nas do refleksji nad marnotrawstwem przestrzeni w kosmosie.Jest nim na przykład "Kontakt"
Jezu, jak ja sobie tak popatrzyłem, to ciebie na tym forum jest najwięcej... Normalne bym tego nie pisał, ale na prawdę nie rozumiem co ty chcesz osiągnąć tym ciągłym krytykowaniem tego filmu i kłócenia się z tymi którym film się podoba... To jest zagadka i temat na dobry film sci-fi...
A gdzie ty widzisz krytykę tego filmu w tej wypowiedzi?Spokojnie pomyśl a dotkniesz sedna.
może nie akurat w tej ale w wielu innych... poza tym to twoje uczestnictwo w forum Prometeusza zaczyna wyglądać na obsesyjną potrzebę gadania o tym filmie, nie sądzisz?
Jeszcze raz namówię cię do przejrzenia moich wypowiedzi.Także mam prośbę, abyś zastanowił do czego się odnoszą.Jak to zrobisz to ciekaw jestem wniosków i wracamy do dyskusji na mój temat.
wiesz, nie mam potrzeby czytania twoich monotematycznych wypowiedzi, bo tak się składa, że przeczytałem ich już wiele. Na jednej stronie w zakładce "wypowiedzi" wszystkie komentarze są na temat Prometeusza, a tylko jeden temat dotyczy innego filmu... I tak przez najbliższe 10 podstron... No chyba rozumiesz moje spojrzenie na twoje poczynania ;)
Widzisz...bez dociekania prawdy.Bez tej drobnej chęci zanurzenia się w temacie mogą być błędne.
Jak już zająłeś sie moją skromną osobą, to będę namawiał cie do pewnego rodzaju uczciwości.
Podpowiedź:od filmu bardziej mnie interesuje pewnego rodzaju zjawisko socjologiczne.A spotkałem się z nim wręcz niechcący.Zamieszczając temat dotyczący konkursu na największą niedorzeczność w tym filmie))))
A i oto drobna próbka:
"Inżynier rzucił się na ludzi, bo uznał, że nie są godni jego pomocy. Najpierw biją kobietę, chcąc ją uciszyć, a potem Peter chce być bogiem, wprzód pokazawszy, do czego jest zdolny. A to wszystko ledwo po wybudzeniu obcego. Na miejscu Inżyniera też bym się wkurzyła.
Na razie nie mamy odpowiedzi, czemu chciano nas zniszczyć, bo to dopiero pierwsza część, być może, trylogii. Istnieją wersje, że Jezus był awatarem Inżynierów, który miał zmienić zła ludzkość, ale został zamordowany. Rasa ludzka więc nie udała się, zaczynała zagrażać samym Inżynierom, skoro posiadła zdolność latania w kosmosie; mogła tam też przenosić maszyny wojenne."
nie wiem jaki problem masz z tą wypowiedzią, ale jak widać jakiś tam masz, więc pozwól że zostawię cię z tym sam na sam, bo nie bardzo mnie to interesuje...
Tak...tylko doszukiwanie się w nim refleksji na temat naszej samotności, czy jej braku w kosmosie, nie jest niczym nowym,odkrywczym i charakterystycznym dla tego filmu.Można to zrobić po Super 8,Dniu w ....., Kontakcie i mnóstwie innych filmów s-f.I w sumie "Kontakt" skupił się nad ta tematyką w sposób najbardziej jej dotykający.
"Fajnie, że można wysnuć taki wniosek niekoniecznie słysząc kolejny raz oklepane hasło- "Przybylismy tu aby was zniszczyć. Cóż za emocjonująca chwila w historii kina."
Sorry, ale zamiast tego widząc w ogóle nie oklepany motyw z jilionów pustych slasherów, czyli warczącego stwora rzucającego się na bohaterów bez żadnego sensownego uzasadnienia :D Zaiste epokowy moment w historii kinematografii :D
A ci nasi stworzyciele to w końcu mieli nas gdzieś, czy nas nienawidzili?
Inżynier rzucił się na ludzi, bo uznał, że nie są godni jego pomocy. Najpierw biją kobietę, chcąc ją uciszyć, a potem Peter chce być bogiem, wprzód pokazawszy, do czego jest zdolny. A to wszystko ledwo po wybudzeniu obcego. Na miejscu Inżyniera też bym się wkurzyła.
Na razie nie mamy odpowiedzi, czemu chciano nas zniszczyć, bo to dopiero pierwsza część, być może, trylogii. Istnieją wersje, że Jezus był awatarem Inżynierów, który miał zmienić zła ludzkość, ale został zamordowany. Rasa ludzka więc nie udała się, zaczynała zagrażać samym Inżynierom, skoro posiadła zdolność latania w kosmosie; mogła tam też przenosić maszyny wojenne.
Proszę cię, nie starajmy się bronić tego filmu za wszelką cenę. To naprawdę nie ma sensu, bo potem wychodzą takie kwiaty, jak twój pierwszy akapit.
"Inżynier rzucił się na ludzi, bo uznał, że nie są godni jego pomocy."
Serio? To jest dla ciebie zadowalające wyjaśnienie? Ziom z cywilizacji wyprzedzającej nas o... bardzo dużo czasu, rozsiewającej życie po wszechświecie (to zdaje się miała sugerować pierwsza scena), budzi się i rzuca na przedstawicieli innego gatunku jak pierwszy lepszy potwór z horrorów klasy C (w tej scenie, tuż przed spotkaniem z ośmiornicą, biegł na babkę warcząc i wyglądając jak zombie...)? Daj spokój. I nie są "godni"? A jaką ty godność w nim widzisz, skoro...
"Najpierw biją kobietę"
a on sam za trzy sekundy chce jej urwać głowę. I co w związku z tym?
"a potem Peter chce być bogiem, wprzód pokazawszy, do czego jest zdolny."
Jakim znowu Bogiem chce być? Dziad nie chciał umierać i tyle, no ludzie. Bo coś tam w filmie dwa razy wspomnieli o religii i babka zabrała grupę ludzi w kosmos, bo "wierzyła", że bazgroły ze ścian są mapą kosmosu (sic!), to dla ludzi już jest głęboki film o naturze wiary i boskości? Szanujmy się trochę.
"Rasa ludzka więc nie udała się, zaczynała zagrażać samym Inżynierom, skoro posiadła zdolność latania w kosmosie; mogła tam też przenosić maszyny wojenne."
Trudno polemizować na takie tematy, bo film sam tego nie potrafi. Jednak ta konkretna teoria chyba się kupy nie trzyma, bo ta misja na Ziemię miała się odbyć dwa tysiące lat temu ponoć, a wtedy jeszcze ludzie nie latali w kosmos. Ogólnie miała dość niski priorytet, skoro przez następne dwa tysiaki nikomu nie chciało się jej wykonać, skoro załodze nr 1 najwyraźniej coś nie poszło. Chyba że typek na końcu po przebudzeniu zerknął na zegarek, zobaczył, ile ma spóźnienia i dlatego tak się szybko zbierał :D Ogólnie wszystko to przypomina bredzenie, bo tym samym też była fabuła filmu.
Nie uważam, że padły jakieś kwiatki z mojej strony, tylko raczej fakty.
Nie bronię także filmu za wszelką cenę, tylko ukazuję mój punkt widzenia i przedstawiam rzeczy, o których zostało nieraz napisane w sieci.
Skoro Inżynier, twórca życia i bardzo wielki inteligent, zachował się nieodpowiednio, to może dla odmiany teraz przyjrzyjmy się ludziom. Mają cywilizację, wynalazki, rozwinięte umysły, chcą sięgać gwiazd... a zachowują się znacznie gorzej niż zwierzęta, mordują siebie nawzajem, są agresywni i prymitywni. Dlaczego więc ktoś, kto jest niemalże jak bóg, miałby nie odczuwać emocji i im nie ulegać? To po prostu ludzki wymysł i ich punkt widzenia z tą wizją bogów.
Piszesz o scence reżyserskiej w tym module? Nie wiem czy oglądałeś, ale Inżynier Ellie nic nie robił. Najpierw bawił się koralikami, potem patrzył na dziewczynkę ze skrzypcami, a na końcu zauważył Shaw (David zdradził jej pozycję). Po prostu stał i się patrzył. Shaw go pierwsza zaatakowała i zaczęła uderzać weń siekierą. Odwet w takim przypadku jest normalną reakcją. Tak to przynajmniej widzę.
"Jakim znowu Bogiem chce być? Dziad nie chciał umierać i tyle, no ludzie."
Pisałam o scence z pełnej wersji. Tam Peter wspomina, że on i Inżynier są jak bogowie, że mogliby wszystkim rządzić. Z Twojej wypowiedzi jednak wynika, że tego jeszcze nie widziałeś. Polecam poczekać, jak wyjdzie oficjalnie i zobaczyć te powycinane scenki. Wiele wyjaśniają.
"Fakty" to chyba za dużo powiedziane, zwłaszcza w przypadku tego filmu, nie wydaje ci się?
Cóż, ludzie przy spotkaniu z magistrem inżynierem nie rzucili się na niego z łapami...
Specjalnie obejrzałem te wycięte sceny. I dziwi mnie bardzo twoja interpretacja tej ostatniej sceny. Inżynier nic jej nie robił, bo jej nie widział, jako że się ukryła. Spojrzał, co tam się wyświetla na ścianie, ale trudno zakładać, że w tej scenie już chciał z babką grać na skrzypcach, skoro chwilę wcześniej wymordował jej kolegów. Trudno też jej się dziwić, że gdy już ją znalazł, to próbowała go prewencyjnie unieszkodliwić, nie? Tak ja to widzę.
Pojęcia nie mam, dlaczego ta scena została wycięta, bo dzięki niej chociaż ten fragment filmu miał jakikolwiek sens, niewielki, ale jednak. Dla mnie nadal jednak reakcja insz. była slasherowa, bo film (po wcześniejszych atakach jakichś dzikich węży i zombiaków) wymagał walki z końcowym bossem. Przy okazji niezamierzony chyba element komiczny, czyli boss gada i gada i gada, dziadek pyta robota, co tamten powiedział, a robot: rzuca jedno słowo :) Jak ci inżynierowie się rozwinęli, skoro zamiast upraszczać język, tak go masakrycznie komplikowali :D Tu inna sprawa mnie nurtująca, czyli jakim cudem David mógł nauczyć się języka obcej rasy z kosmosu studiując języki ziemskie, ale whatever... I jeszcze jedna rzecz mi się rzuciła w oko przy okazji: inżynier trzyma babkę, ta wali na oślep całą dłonią w dotykowy panel pełen małych przycisków i akurat trafia w ten otwierający drzwi do akwarium dr. oktopusa :D Ot, takie tam czepianie się :)
Może dałoby się z magistrem inżynierem dogadać, a nie od razu wymachiwać siekierą. Ciekawiej i bardziej przekonująco wyszłaby ta scena, gdyby faktycznie próbowali jakoś nawiązać rozmowę. Zwłaszcza że Shaw miała wcześniej do niego wiele pytań, nim została uderzona kolbą karabinu, a Inżynier się dziwił, jak leciały te wszystkie pytania.
Sądzę, że scena w module została wycięta, bo nie była dopracowana. Picie alkoholu z butelki spowalniało fabułę i nic do niej nie wnosiło, a potem jak Ellie uderzała Inżyniera aż krew tryskała, to on nawet nie krzyczał.
Z tymi językami była mowa o wspólnym rdzeniu. Cywilizację ponoć dali Ziemianom Inżynierowie, którzy odwiedzili kiedyś Ziemię. Dali więc także język, który z czasem rozprzestrzenił się po planecie i został zmieniony z powodu pojawiających się dialektów. David miał za zadanie studiowanie języków starożytnych i znalezienie ich wspólnego rdzenia, czyli języka Inżynierów. A może faktycznie jeden gadał o niebie, a drugi o chlebie i czym się to skończyło, wszyscy wiemy.
Najfajniejsze w tym wszystkim jest właśnie gdybanie ;) I reżyser nie powinien udzielać na temat P. konkretnych odpowiedzi, bo popsułby zabawę.
Sorry, mój błąd. Mówiąc o wyciętej scenie miałem na myśli tę rozmowę magistra inż. z dziadkiem. Ta walka na końcu to lipa przeokrutna.
No tak, ale jak wyobrażasz sobie przekazanie języka naszym praszczurom? Zastanawiając się nad tym dochodzi się do wniosku, że to się niestety nie trzyma kupy. Jeśli bywali jednak częściej (i na dłużej), to pewnie byłoby więcej śladów, niż tylko ten jeden kserowany rysunek. Zresztą nie, kwestii tych bazgrołów nie ma co ruszać, bo zaczniemy nakręcać spiralę nienawiści, a film chyba nie jest tego wart, imo.
"Sorry, mój błąd. Mówiąc o wyciętej scenie miałem na myśli tę rozmowę magistra inż. z dziadkiem."
No i tym samym uzyskaliśmy odpowiedź, czemu Inżynier tamtych pobił. Dziadek był zapewne bez wykształcenia, a mówił magistrowi inżynierowi, co ma robić ;)
Wg mitologii bogowie odwiedzili nas jakieś 40 tys. lat temu. Na ten czas jest datowana świetność mitycznej Atlantydy. Od tamtego czasu języki mogły się bardzo pozmieniać.
Śladów po Inżynierach było dużo, własnie w postaci zapisków i tablic z wszystkich antycznych cywilizacji świata.
Ewentualnie zapytał, co guy pearce ma na twarzy :)
Może i dużo tych tabliczek, ale to tylko kserówki były :)
nie przesadzałbym z tym genialny,ale film jest dobry a ja uwielbiam takie filmy , dla mnie nie jest pytanie czy są , tylko gdzie są - w naszej galaktyce sa miliardy gwiazd ,a we wszechswiecie takich galaktyk są miliardy i tylko na jednej ziemi powstało życie ? u nas ślepą uliczką były dionozaury ,a co jak gdzie indziej nie było ślepej uliczki i życie, inteligencja rozwija się od milionów lat ? nawet sobie nie wyobrażamy gdzie mogą być . co mnie zraziło w filmie ? koniec XXI wieku, człowiekowi najlepiej wychodzi konstruowanie broni a oni na taka ekspedycję zabrali staroświecki miotacz płomieni i pistolety na kule- człowiek stał się pacyfista i już nie konstruje narzędzi do zabijania ? za to naukowcy to tez naiwniacy, ściagają chełmy w nieznanym środowisku na statek zabieraja jakieś artefakty z nieznanej planety i jeszcze bez zabezpieczenia majstrują przy nich -debile nie naukowcy ,no i ładnie dobrnęlismy do tego końca wieku, jakaś korporacja nie ludzkość wysyła statek badawczy .Generalnie film świetny 8,9/10.
ps. No i znowu nieudaczniki obcy , sami musimy im pomóc by nas zniszczyli, chcą nas zniszczyć ale coś im nie wychodzi bo ekspedycja staje w miejscu ? dopiero ludzie budzą jednego ?
ps.ps. dlaczego nie moge zrobić edycji ?
No to zdjęcie kasków to była parodia...
Tym bardziej, że byli tam biolodzy geolodzy itd... tak samo ta broń...
Czy np to że inżynier ma identyczny kod genetyczny co człowiek... jak by miał to by wyglądał tak samo ;)
Film bardzo dobry, ale gdyby nie te mankamenty było by naprawdę dobre kino.
Ja myślę ze w tym filmie zostaliśmy wyhodowani żeby właśnie mogli hodować swoje bestie wojenne (alieny) takie słabsze wersje space jokeys czyli człowiek nie mieli by jak się obronić i mieli by ich całe armie ale u nich poszło żle i nie polecieli juz do nas a my sie rozwinelismy i ot cała tajemnica..