Nie będę się "nadmiernie" wgłębiał w koligacje, nawiązania do poprzednich części
natomiast odniosłem wrażenie, że to film zrobiony trochę na siłę.
Pierwsze 40min. filmu nafaszerowało mnie taką dawką energii i chęcią dalszej Jego
eksploracji, że byłem nie tyle coraz bardziej zawiedziony co zażenowany kiedy ta
energia zamiast trwać (nie śmiałem prosić o więcej) zaczęła ulatywać i to w
zastraszającym tempie. Wędrówki klimatu raz z Obcego( Ryciny Gigera w HD,
nawiązania w szczególności do 1 części obcego itp.)
Przez klimat rodem z Odysei Kosmicznej (m.in. "Good morning Dave" - David )
po skraje momenty godne mistrza kiczu i przeginania przysłowiowej "PAŁY",
mianowicie: 2012.
Bez zachowania jakiejkolwiek synergii i wspólnego pierwiastka klimatu, który spajałby to
wszystko w całość. Sceny obfitujące w makabryczne przeciągnięcia akcji których nie tyle
się nie spodziewałem co nie powinienem nawet uświadczyć jeśli mówimy o filmie jako
prequelu "obcego" nie wspomnę o użyciu określenia "NA MIARĘ" poprzednich części.
Kipiących od scen Mrocznych, momentami przytłaczających, dynamicznych - trzymających
w napięciu żeby za mgnieniem oka przemienić się w rasowe kino akcji Si-Fi. Czego te
obejrzane przeze mnie w Prometeuszu są totalnym zaprzeczeniem (m.in. Charlize oraz
główna bohaterka uciekające przed upadającym na nie gigantycznym statkiem
(Dodałbym jeszcze do zwieńczenia momentu wyjścia z opresji "Ślizg Mocy" z Tenacious
D. Pick of destiny )akcja "pustynna burza" czy chociażby operacyjka głównej bohaterki nie
zabrakło też "prawdziwego" mężczyzny pod postacią Bad Ass Funny Black Captain.
Nie wspominając o naprawdę makabrycznie przeciągniętym wątku degradacji i śmierci
życiowego partnera Pani dr. a imiennika tytułu Pana Prometeusza. Jak i jego bez
płciowej kreacji która notabene NIE ISTNIAŁA bez wątku zapłodnienia. Kończąc na
hybrydzie obcego który wygląda jak nowy bolid formuły 1 - Nie Giger-owski, nowoczesny,
o ostrych kształtach, nie przypomina wczesnej fazy ewolucji a wręcz jej zaprzecza, jeśli
miałbym umieścić go chronologicznie w " hierarchii ewolucji obcych" od
najwcześniejszej fazy po najpóźniejszą, byłaby to ta ostatnia.
Swoją drogą fantastyczna gra Fassenbendera- Nakreślenie namiastki emocji, rozterek
na poziomie źle/dobrze posiadanych przez Dave-a i wyniesienie ich do rangi
prawdziwych Emocji.
Do mnie film nie specjalnie przemówił!