Prometeusz

Prometheus
2012
6,3 190 tys. ocen
6,3 10 1 190174
5,9 56 krytyków
Prometeusz
powrót do forum filmu Prometeusz

Cześć, nazywam się Galadh i mam wypaczony gust.

Zaledwie kilka dni temu doszło do inauguracji moich kolejnych odwiedzin w USA i rzecz jasna jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiłem było odfajkowanie obecności na IMAX-owym pokazie.

Przyznam, że od ładnych kilku miesięcy nie miałem równego problemu z oceną filmu. Wszak nieczęsto zdarza się, by reżyserski kunszt, realizatorska pierwsza liga i przyzwoite aktorstwo były spowinowacone z miałkim scenariuszem. Ostatni raz mieliśmy tego rodzaju paralelę przy okazji "TGWTDT", ale za wysoce krzywdząca uważam zestawianie skądinąd solidnej adaptacji pióra Zailliana z wypocinami Lindelofa. Nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, iż pod względem audiowizualnym jest to najwyższa półka. Same ujęcia majestatycznie dryfującego nad LV-233 statku w w pierwszych kilkunastu minutach, w wydaniu IMAX 3D mogą zgnieść klatę. Poszukujący stymulacji bodźcami wizualnymi będą usatysfakcjonowani - rozmach scenografii i wirtuozeria Wolskiego w zestawieniu z pietyzmem Scotta dają piorunujący efekt. Ciężko mi sobie wyobrazić, by film nie zdobył przynajmniej paru "technicznych" nominacji oscarowych.

Aktorsko jest dziwnie - wszyscy wywiązali się z zadania co najmniej nieźle, ale jednocześnie papierowość i okraszone kliszami postacie nie dają pola do popisu. Najbardziej mi szkoda Noomi (<3), z jednej strony nie można od niej oderwać wzroku, gra bardzo solidnie i z oddaniem, z drugiej trudno nazwać jej postać zupełnie pełnokrwistą, momentami jest nijaka (na szczęście im dalej, tym w sumie lepiej). Potencjał Theron nie został wykorzystany, niestety. Show raz jeszcze kradnie Fassbender, na każdym kroku utwierdzając w przekonaniu o jego geniuszu. W tle bryluje odrobinkę galeria brytyjskich artystów.

Lindelofowi z pewnością wyszło kilka aspektów. Niektóre postacie (przede wszystkim David) intrygują, zdecydowanie są dialogi i sekwencje godne zapamiętania, ale jednocześnie... Naprawdę, jestem w stanie przełknąć to, że za 8 dekad będzie można koić neurony na tyle, by móc być jako tako gibkim po cesarce. Jestem w stanie przełknąć to, że dwójka zagubionych w kompleksie naukowców czuje się na tyle napruta, by chcieć wyściskać kosmiczną kobrę. Natomiast brzemienna w skutkach niezdolność do biegu w bok/na ukos, czy też kilka innych głupotek i nielogiczności daje po oczach. Urywane wątki, przyciężkie od niewykorzystanych szans, a co gorsza płytkość nie są do wybaczenia. Przypomina mi to o skrobanie ostrzem po zamrożonej tafli jeziora. Niewiele z tego wynika. Jasne, pytania są zadane, niektóre fakty spokojnie połączyć sobie można, inne na rozwiązanie poczekają do sequela - tyle że dobre scenopisarstwo charakteryzuje się także byciem standalone. Bo w gruncie rzeczy sens tego filmu jest tak jakby uzależniony od kolejnych części. Których sobie rzecz jasna życzę, ale z drugiej strony - nie o to przecież chodzi. Płytki, pustawy scenariusz. Życzę sobie dalszego ciągu z innymi scenarzystami, bo aż szkoda dobrej formy Scotta. I scen, których klimat trąci znajomą strunę. Świetnymi fragmentami mieszającymi się z tak głupimi, że aż na swój przewrotny sposób... okay.

Solidna muzyka o Williamsowym sznycie, przez połowę czasu nie pasuje (tak, lepiej brzmi oddzielnie, bez obrazu), ale co tam. Ogólnie, co tam scenariusz i głupota Lindelofa, co tam wszystko, bądźmy niepomni - ten film to będzie moje największe guilty pleasure. Bo, kurna, to mimo wszystko ogląda się naprawdę naprawdę fajnie. I z ogromną przyjemnością wracać do tego filmu będę. Choćby dla Fassbendera i kilku scen, które mają szansę uzyskać statut kultowych. Jestem zmęczony i krztynę bełkoczę, za dnia (u mnie dobija 0:30) zabiorę się za porządną recenzję.

7-7.5/10

PS. Suwenir jest - plakaciki rozdawane po pokazie. Ale to tylko jeden z niezliczonych powodów, dla których kocham kinowe emocje w USA.

Galadh

"I scen, których klimat trąci znajomą strunę. Świetnymi fragmentami mieszającymi się z tak głupimi, że aż na swój przewrotny sposób... okay" - o rety, to nie tak miało brzmieć. Zdanie o świetnych fragmentach nie jest przedłużeniem poprzedniego, tylko idzie równolegle.

Aha, tak BTW - to jest przede wszystkim film o frustracji. Wynikającej z niezdolności do zaakceptowania pewnych rzeczy.

ocenił(a) film na 9
Galadh

cześć Galadh twój gust jest ok super to ujołeś ,naprawde obiektywnie pojechałeś zgadzam się w 100% z :)

pzdr

dunker

Widzę, że jednak pokusiłeś się o wyższą notę.

1. Jak Ci się podobała rola Fassbendera?
2. Co sądzisz o muzyce?

Galadh

Od jakiegos czasu inauguruje kontrakt na zadupiu w Bulgarii i takze wybralem sie do kina 3d (o dziwo maja takie) na Prometeusza, pomimo, ze z napisami w lokalnym jezyku plemiennym i kulawym zarciem w kinowych fastfoodach.
Moje wrazenia z filmu sa odrobine inne niz twoje. Naczytalem sie wczesniej bzdur na tutejszym forum, zapewne wypichconych przez nacpana extasy wspolczesna mlodziezowke i mialem naprawde watpliwosci czy wogule pojsc do kina.
Wybralem sie i nie zaluje. Zarowno pod wzgledem oprawy (w czym sie zgadzamy), jak i scenariusza, film jest dopracowany. Uwazam nawet, ze ten film dorownuje Osmemu pasazerowi, chocial oba plasuja sie w odrobine innym gatunku.
Film pozostawia wiele otwartych kwesti, owszem, ale nie kazdy musi byc przeciez podana na tacy papka rodem z holywood, gdzie wszystko jest wyjasnione na potrzeby prostego umyslu zwyklego amerykanskiego robotnika.
Uwazam, ze sens tego filmu jest jednoznaczny, fabula jest moze i prosta, ale nie prostacka, a przekaz znacznie glebszy, niz to z pozoru wyglada. "Plytki, pustawy scenariusz"? Coz, sa gusta i gusciki, moze kiedys obejzysz jeszcze raz i docenisz. Kiedys "Blade Runner" byl dokladnie tak samo jechany, moze wiesz o tym.
Jesli ktos nie oczekuje dokladnej powtorki z 8 pasazera, albo nawet z Decydujacego starcia, a co gorsza w stawek z predatorami, to nie bedzie zawiedziony. Osobiscie polecam. To jeden z lepszych filmow Scota.

El_Draque

Cześć.

Tzn postawię sprawę jasno, bo być może nie do końca się zrozumieliśmy - z szacunku do twórców nigdy nie uskuteczniam pisania bełkotliwych wypowiedzi na forum bez starannego przeanalizowania i upewnienia się, że zrozumiałem wszystko w danym dziele, i tak rzecz jasna było w tym przypadku. A problemu nie było, bo scenariusz skomplikowany, jak już zauważyłeś, nie jest, a zagraniczni forumowicze z werwą zapodali bogatą symbolikę, swoje propozycje interpretacji "Prometeusza" i dopiero wtedy, mając w głowie różne wersje przysiadłem do pisania tutaj.

Być może implikowanie, że scenariusz jest "pustki i płytki" to słowa zbyt dosadne, ale jako że byłem nastawiony na coś przepojonego intelektualnie, ostatecznie rozczarowany jestem. Słyszałem o tym, jak traktowano "Blade Runnera" (czemu się oczywiście dziwię) i śpieszę donieść, że jako młokos, nie wiedząc jeszcze o tylu rzeczach, dzieło to pokochałem nieodwołalnie. Z przykrością stwierdzam, że "Prometeusz" nie dołączy w moich oczach do tamtej perełki.

Możesz zechcieć rozjaśnić mi, jakie to głębsze treści zawarto w "Promku", co nakazało Ci przybrać ten impertynencki ton w poście powyżej? :) Doskonale wiem, o czyje teorie oparto punkt wyjściowy w filmie. Dostrzegam religijne treści, starcie nauka vs religia. Widzę nieźle nakreśloną relację twór - człowiek - stwórca człowieka: to, że stosunek David - jego stwórcy jest przecież paralelny do relacji ludzie - Engineers. Wreszcie, rozumiem, czego dotyczy symbolika "Lawrence'a z Arabii" w położeniu tego androida. Mamy też wątki związane z poświęceniem, a nawet... wyniszczającą miłością. O takich banałach, jak mitologiczne naleciałości prawić już nawet nie będę. Ja się bardzo cieszę, że nie wszystko jest wyłożone na tacy, że twórcy zmuszają zwoje mózgowe widza do działania, ale nie jestem wcale taki pewien, czy jest w tym geniusz Lindelofa - czy może raczej znowu chęć do nakreślania tajemnic, z których koniec końców nic nie wyjdzie. Mam po prostu wrażenie, że ten człowiek to hochsztapler oraz iluzjonista.

Z drugiej strony, odpowiedz mi -czy dzieło bogate w intelektualne treści charakteryzuje się kliszami, nie najlepszymi dialogami, papierowymi w większości postaciami? Przypomnij sobie głupotę w śmierci jednej z najważniejszych postaci. A teraz odpowiedz mi jeszcze, jaki w ogóle był sens istnienia tej postaci w całej tej historii. Ot, zaskoczę Cię - choć nie podano tego na tacce z herbatą i kanapkami, to mocno zaznaczono przecież, że Vickers ma nadzieję przejąć korporację po ojcu i prawdopodobnie bardzo zależy jej na niepowodzeniu misji. Wygłasza jedno z najlepszych zdań w filmie - mowa o sprawowaniu rządach przez króla, rozstaje się z ojcem ("ojcem"?), a potem ostatecznie zsuwa się jej lodowa maska i wiadomo, jak wygląda pod koniec. Akurat Vickers to przyzwoicie napisana postać, bo nie jest banalna - serducho skute lodem, ale wkrótce okazuje się, że jednak dba o bezpieczeństwo statku (sądzę, że nie tylko swoje), nie spala człowieka z obojętnością na twarzy, a w dodatku leci na ciemnoskórych wilków morskich z akordeonem. No i ten wątek odrzucenia przez ojca (paralela do odrzucenia ludzi przez stwórców?) Jednak proszę raz jeszcze, byś odpowiedział mi - what was the point? Po co tam ona? By reprezentować Weylanda? Nie, skoro z powodzeniem robił to David. Po to, by wrzucić ten wątek odrzucenia? Chyba wiem, po co - było zamieszanie w kontraktach z Theron (pierwotnie ona miała grać Shaw) i ostatecznie dopisano dla niej rolę.

Po co w filmie głębokim intelektualnie scena rozwałki z Fifield-monsterem? Nie, żeby była źle zrealizowana, ale przecież można ją było z powodzeniem zastąpić jakimiś fajnymi dialogami, symboliką, czymkolwiek. Działania mazi na organizmy mieliśmy już przecież pokazane - robaki mutujące w węża, czy zainfekowany Holloway.

Przykłady można mnożyć. Jestem jednak otwarty na dyskusję, ale moim zdaniem ten film jest daleko za Blade Runnerem. Może warto będzie założyć potem osobny wątek na rozmowy o scenariuszu?

Pozdrawiam

Galadh

Podstawowe pytanie: czy uważasz, że ten film jest dobry?

0wner2

Tak, jest to film dobry. Tak, uważam też, że cokolwiek zostanie zawarte w scenach wyciętych może wywindować go jeszcze dalej. Po prostu boli serducho, że mogliśmy dostać trzecią beczkę miodu od Scotta w wydaniu SF, a pływa w niej tym razem nieco dziegciu. Boli niewykorzystany potencjał. Może jestem zbyt okrutny wobec Damona, ale cholera, spieprzył to krztynę.

Nie muszę Ci chyba mówić, byś nie przejmował się lamami, które wypisują tutaj, że film to dno. Szacunek do opinii szacunkiem, ale nie ogarniam, jak można nie dać choć kilku oczek za wybitne realizatorstwo. A to przecież nie jedyne zalety filmu! Nie mogę się doczekać dyskusji, gdy i Ty to obejrzysz. Polecam Ci wypad do IMAX-a 3D, to jest format, w którym powinno się "Promka" oglądać. :)

PS. A tak z tematów około-promkowych, miałem dzisiaj okazję oglądać grę Noomi Rapace na żywo. Skóra cierpnie. Chyba będzie jeszcze w tym tygodniu okazja, by ją spotkać.

Galadh

Sprobuje nawiazac pozniej do kilku watkow, o ktorych piszesz, bardziej na trzezwo, teraz nie jestem w stanie tego dobrze sklecic.
Ogolnie w tym momencie powiem tylko, ze ten scenariusz jest bardzo mocny, pod wzgledem pozostawienia kilku otwartych kwestii, odnosnie motywow glownych postaci, jednoczesnie nie pozostawiajac banalnych dziur w tym co sie dzieje. Na przykad, czy mozemy byc pewni, ze Inzynierowie chca zniszczyc ludzi i ich nienawidza? Moze maja inne powody, albo zupelnie inne zamiary? Wiemy to tylko z domyslow naszych dzielnych badaczy, ale czy to jest prawda? Moze wiedza, ze z ludzkiego dna w koncu powstanie cos w rodzaju xenomorpha i bedzie zagrazac innym, a moze to tylko kolejny etap experymentu? Moze, co zostalo zasugerowane przez badaczy w filmie, SJ nie sa "inzynierami" tylko wykorzystuja ich narzedzia? Moze sa tylko poslancem? Wszystko powyzsze jest tak samo mozliwe i nadal pasuje do wydarzen w filmie.

Galadh

ludzie nudzi wam się w domu? nie macie co robić?
wyluzujcie się trochę... a nie walicie górnolotne rozprawy jakby to było poczytne pismo dla snobów krytykomaniaków filmowych.

jakbyście chcieli tymi tekstami zbawić świat

hehe śmieszne to wsztstko

ocenił(a) film na 9
hknahj

Oj, stary. To chyba nie oni powinni wyluzować...

ocenił(a) film na 6
Galadh

Pamiętam jeszcze jak bodajże pierwszy zrecenzowałeś Incepcję, czekam na twoją recenzję nowego Batmana zza Oceanu. Pierwsze głosy krytyków co do Batmana są bardzo pozytywne: "So...I've heard from multiple sources now ‪#THEDARKKNIGHTRISES‬ screened a few days ago. EVERYONE I've heard from says it's a "Masterpiece." "