Przytaczam tekst Robert Zubrina a propos eksploracji Marsa i niebezpieczeństwa dla ludzi ze
strony marsjaniskich mikrobów.
"Czy takie formy życia - jeśli astronautom udałoby się je odnaleźć - mogłyby stanowić
zagrożenie? Absolutnie nie. Ponieważ organizmy chorobotwórcze są specyficznie dopasowane
do swoich żywicieli. Są, jak wszystkie organizmy, rezultatem adaptacji do życia w konkretnym
środowisku. Dla organizmów wywołujących choroby u ludzi środowiskiem jest wnętrze
organizmu człowieka lub blisko spokrewnionego gatunku, na przykład innego ssaka.
Nieprzerwana wojna między ludzkimi patogenami, stale uciekającymi się do nowych broni, a
układem immunologicznym, wykształconym przez naszych przodków, trwa od milionów lat. Atak
organizmu, który nie wyewoluował specjalnie po to, by przełamać nasze linie obronne i
przeżyć w mikrokosmosie ludzkiego organizmu, strefie bezpardonowej walki, nie ma szans. Z
tego powodu ludzie nie zapadają na choroby wiązów holenderskich, a drzewa z kolei się nie
przeziębiają. Każdy marsjański organizm byłby przypuszczalnie znacznie dalej spokrewniony z
człowiekiem niż na przykład wiąz. Nie ma żadnych dowodów na występowanie na Marsie
makroskopowej fauny i flory, wydaje się to zresztą niemożliwe, a bez lokalnych żywicieli nie
mogą istnieć marsjańskie patogenny. Gdyby nawet istnieli na Marsie żywiciele, ogromne
różnice genetyczne, dzielące ich
od organizmów ziemskich, wykluczałyby przypadek występowania wspólnych chorób. Równie
absurdalny jest pomysł, że marsjańskie drobnoustroje przybywają na Ziemię i w otwartym
środowisku zaczynają konkurować z ziemskimi mikroorganizmami. Utrzymywać, że
marsjańskie organizmy mogłyby lepiej sobie radzić w środowisku naszej planety niż ziemskie
(lub że ziemskie gatunki drobnoustrojów mogłyby na Czerwonej Planecie pokonać
marsjańskie) jest równie niemądrze, jak przypuszczać, że rekiny, przewiezione na afrykańskie
równiny, odebrałyby lwom pozycję najgroźniejszych drapieżników w lokalnym ekosystemie."
Teraz proszę oceniać scenę sciągania kasków przez biologa w Prometeuszu :).
Dobra wirusy wirusami, już wcześniej pisałem że planeta mogła być całkiem sterylna, ok przyjmijmy że z tej strony nic im nie groziło ok ? To teraz zobacz sobie film jeszcze raz i przypatrz sie dokładnie, że banda pomyleńców wcale tych "kasków" nie ma przy sobie ! Teraz skoroś taki mądry, odpowidz nam i sobie samemu, co sie dzieje z ludzkim ciałem gdy w powietrzu wdychanym przez nas zabraknie tlenu ?
oglądałem film w kinie więc już jakiś czas minał - ale z tego co pamiętam to było przeprowadzone badanie i atmosfera (zdaje się, że ta w tych pomieszczeniach przynajmniej) po zbadaniu okazała się zdatna do oddychania. Nie tak było ?
Hmm, przy NASA istnieje program naukowy, którego celem jest zapobieżenie zakażeniu ziemskim życiem innych planet. Naukowcy pracujący przy tym programie, zabezpieczają misje badawcze pod tym kątem. Chodzi o to, żebyśmy za jakiś czas nie znaleźli gdzieś tam życia, które wcześniej sami niechcący przywlekliśmy :) oraz o uniknięcie możliwych interakcji między ewentualnym życiem miejscowym, a przywiezionym przez nas. Jak to się ma do kategorycznych twierdzeń Zubrina, oceń sam.
Druga sprawa na którą bym zwrócił uwagę, to bakterie beztlenowe, na przykład rozkładające metale. Ciężko się nimi zarazić, gdyż występują w miejscach trudno dostępnych, ale jak już masz pecha i dojdzie do infekcji, to bakteriom nie robi różnicy, czy jesteś człowiekiem, słoniem czy drzewem :)
Poza tym, powodu dlaczego nie należało ściągać hełmów dostarczył sam film. Przecież to zmiana składu atmosfery, wywołana wydychanym tlenem, spowodowała pożałowania godne konsekwencje. Także naprawdę, ciężko bronić decyzji załogi, która w kompletnie nieznanym środowisku powinna zachowywać się z maksymalną ostrożnością!
To akurat poglądy znane od lat (pisał już o tym Hoimar von Ditfurth w latach - bodajże - 70-tych) i... całkowicie słuszne. Ale... :-)
Wszechświat jest tak wielki, ewolucja tak "cierpliwa" a liczby kosmiczne tak duże, że nie można całkowicie wykluczyć trafienia na drobnoustrój, który idealnie "wpasuje się" w biologię człowieka a z braku mechanizmów obronnych na siebie może poczynić takie rzeczy, że... Nie możemy tego wykluczyć na 100%, prawda? :-) Czyli zdejmowanie hełmów na obcej planecie/księżycu (na którym dodatkowo wiadomo, że istnieje/istniało życie) jest skrajną nieodpowiedzialnością. Dla mnie to jedna z najgłupszych scen w filmie :-( Pomyślmy spokojnie: jesteś archeologiem, lądujesz na obcej planecie, po paru minutach słyszysz "czysto". Naprawdę odważyłbyś się zdjąć hełm aby zaczerpnąć tego powietrza? Zaryzykowałbyś? Z radosnym uśmiechem na ustach i słowami "eee, mam to gdzieś!" ??? (Mam Ci przypomnieć słynną historię "klątwy Tutenhamona"?)
Pozwól że opowiem Ci historię owej klątwy: otóż przebywając w państwie Egipt na urlopie zostałem dogłębnie zaznajomiony z objawami owej klątwy. Miałem jednakże w przysłowiowym zanadrzu pewien tajemny specyfik, który regularnie spożywany uchronił mnie przed zgubnymi skutkami klątwy. Wniosek z tego płynie logiczny, że na Prometeuszową wyprawę powinni zabrać w załodze przynajmniej jednego Polaka, który po zdjęciu hełmu strzeliłby sobie lufkę "na odwagę". I wtedy żaden Alien już nie straszny:)))
a na poważnie-oczywiście się z tobą zgadzam, nie spodziewałem się takich wpadek w tym filmie.
Akurat inną klątwę miałem na myśli :-))) Ale sposób jak najbardziej do zastosowania :-)
""Czy takie formy życia - jeśli astronautom udałoby się je odnaleźć - mogłyby stanowić
zagrożenie? Absolutnie nie. Ponieważ organizmy chorobotwórcze są specyficznie dopasowane
do swoich żywicieli."
Tego nie wiadomo. Dlaczego? Bo jeszcze nigdy człowiek nie zetknął się z patogenem z kosmosu. Powiedziałabym nawet, że takie wirusy/bakterie (które byłyby zbudowane z tych samych pierwiastków co organizmy na Ziemi, gdyż cały wszechświat ma taką samą budowę) mogłyby być wręcz inwazyjne. Mamy doskonały przykład na Ziemi: nowe patogeny na starcie dziesiątkują populację, nim ta ostatnia wykształci mechanizmy obronne. Przykładem jest chociażby wirus HIV.
Anno Sandstorm ależ HIV jest właśnie z Ziemi w dodatku jest tak groźny dla ludzi ponieważ wcześniej atakował podobne organizmy - małpy więc łatwo było mu przeskoczyć na człowieka. Czemuż twierdzisz, że człowiek nigdy nie zetknął się z mikroorganizmami z kosmosu ? Badania dowodzą, że życie na Ziemie mogło przywędrować na komecie. Prawdopodobnie więc jw wyniku zderzeń z takimi obiektami różne formy życia z kosmosu mogą dotrzeć do nas...ale czy dadzą sobie radę w specyficznym środowisku z toksycznym tlenem ? Nie można zakładać, że życie w kosmosie oparte jest tak jak na Ziemi - na węglu. Otóż jakiś czas temu było głośno o bakteriach, które żyły w odizolowaniu w jeziorze, których DNA było zbudowane z arsenu - czyli miały zupełnie inne drzewo ewolucyjne niż 99,99% życia na Ziemi. Prawdopodobne jest, że obce formy życia mogą być również oparte na krzemie. Dlaczego mamy twierdzić, że obce formy życia są bardziej przystosowane do powielania w komórkach człowieka niż bakterie i wirusy występujące tutaj ?
Z tym HIV nie do końca wiadomo, jak było. Możliwe, że wersja z małpami jest dla mas, a wirus był rzeczywiście testowany na Afrykańczykach.
Co do organizmów z kosmosu chodziło mi wyłącznie o patogeny.
Niewykluczone, że jednokomórkowce dostają się na glob co jakiś czas wraz z materią kosmiczną, jak meteoryty. Jednak albo się nie rozwijają w naszym środowisku, albo giną w skrajnych temperaturach górnych warstw atmosfery (bądź są martwe już na meteorycie), albo żyją gdzieś po cichu, lecz nie zostały odkryte jako nowe gatunki.
"Dlaczego mamy twierdzić, że obce formy życia są bardziej przystosowane do powielania w komórkach człowieka niż bakterie i wirusy występujące tutaj ?"
Można postawić taką hipotezę. A hipotezy się albo obala, albo potwierdza. Zależnie od dokonanych odkryć.
http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/728909,Wielkie-odkrycie-na-Marsie-NASA -milczy
trudno jest zestawić ze sobą fakty naukowe i środowisko SF. Przecież załoga wiedziała, że ląduje na planecie gdzie było./jest życie. Które tez ewoluowało itp, ostatecznie "duży brat kreator" okazuje się mieć wręcz nasze DNA więc to co zabiło obcych (a było bronią stworzoną przez baaardzo rozwiniętą cywilizację) może zagrażać również ziemianom. Jest dla mnie-niestety-oczywiste, że homo sapiens jeśli przetrwa i dojdzie do etapu cywilizacji międzygalaktycznej, to broń będzie umiał tworzyć jeszcze straszliwszą.
Gdzie i kiedy ta załoga niby wiedziała że na tej planecie jest życie ? I czy ty widziałeś tam jakiekolwiek ?
Ja wywnioskowałem to z początku filmu kiedy jest przedstawiona cała teoria "twórców" czyli te wszystkie hieroglify z różnych stron świata itd. Oni nie lecieli tam zbierać skałki.
Aha, czyli istnienie budowli na planecie plus ileś tam statków nie świadczy o tym że kiedyś na planecie było/jest życie? Przecież cały sens wyprawy jest właśnie żeby sprawdzić teorię istnienia tych obcych-równie dobrze mogliby być na miejscu zupełnie żywi. W momencie startu wyprawy nie wiedzieli przecież że obcy w międzyczasie wyrżneli się własną bronią:)
To tak samo jak byś powiedział, że na naszym księżycu było życie bo Armstrong tam wylądował. Pozatym z doświadczenia wiemy że wszystkie planety które przyszło nam zwiedzic/badać/obserwować wynika że form życia raczej na nich nie ma zatem, nic nie wskazuje ze na tej o której mowa mogłoby jakiekolwiek istnieć. Tak sie składa że na saturnie w tym tygodniu zaobserwowano tornado wielkości naszej ziemi, tak że wyobraź sobie cokolwik tam żyjące. W prometeuszu też była całkiem pokaźna zadyma, zatem cokolwiek by tam powstał zostałoby zaraz zmiecione.
Co do tornad to wątpie żeby miały wpływ na drobnoustroje. Zaś odnosząc się do Prometeusza to przecież celem misji (wg. naukowców) było nawiązanie kontaktu więc musieli się liczyć z tym, iż tam musi/musiało być życie.
No no, drobnoustroje maja tam niezłą karuzele, o ile by tam jakiekolwiek istniały. Mars na którym są znacznie lepsze warunki do powstania jakichkolwiek, czy znaleziono jakieś ? Nie.
http://www.polskieradio.pl/23/266/Artykul/728909,Wielkie-odkrycie-na-Marsie-NASA -milczy
a może jednak :)
Tym niemniej załoga zdjęła hełmy w kopule zdradzającej oznaki bycia budowlą zaawansowanej cywilizacji (głowa wyrzeźbiona na szczycie), w komnacie z kapsułami która nie mogła być niczym innym jak wytworem jakiejś obcej nacji.
Prometeusz został tam wysłany ze względu na możliwość spotkania z wysoko rozwiniętą cywilizacją mającą swój wkład także w naszą cywilizację. Kto jak kto, ale Holloway i Shaw spodziewali się znaleźć tam życie od samego początku. Reszta załogi dowiedziała się o tym na odprawie.
Co nie zmienia faktu, że najmniejsze rozszczelnienie budowli króra zalegała tysiące lat mogłabyć tragiczna w skutkach, w razie "wu" mogliby wsadzić chełmy spowrotem ale, w filmie widać że oni wcale nie mają ich przy sobie.
Z tym że oni nie mogli być pewni tego rozszczelnienia, ani tego jak długo ta komnata była nieodwiedzana. Sami byli zdziwieni tym jak świetnie zachowała się głowa organizmu, więc powinni mieć świadomość że inne organizmy też mogły ten czas spędzić w choćby jakiejś przetrwalnikowej formie. Zmiana warunków wewnątrz mogła tylko wybudzić gospodarzy i ich drobnoustroje.
PS.
Co znaczy "wu"?
obejrzyj jeszcze raz kolego pierwsze 10 minut filmu, dr Shaw mówi: "chcą żebyśmy polecieli tam i ich znaleźli".