Film jest raczej kiepski. Dialogi dość słabe (szczególnie te pseudo-filozoficzne rozważania), fabuła też dziwaczna, miejscami przegadana, a efekt 3D to widziałem... no właśnie, nie zauważyłem żeby był jakikolwiek sensowny trójwymiar. A teraz większe wady filmu w punktach (ale nie chronologicznie):
[!!! UWAGA: SPOILER !!!]
1. Systemy statku kosmicznego, zbudowanego przez cywilizację która już 35 tysięcy lat temu opanowała loty międzygalaktyczne, uruchamiane przez piszczałkę... litości.
2. Panienka, zoperowana przez maszynę do tego nieprzystosowaną ("męską"), i zaszyta byle jak (zszywki jak do papieru, tylko większe), przez resztę filmu biega dziarsko i tylko czasami łapie się za brzuch... O ile znam się na anatomii, kobieta "trochę" różni się od faceta w okolicach brzusznych ;) więc wątpię że po wycięciu obcego wystarczyłoby tylko powierzchowne załatanie brzucha.
3. Ucieczka przed toczącym się statkiem kosmicznym... Majstersztyk. Jedna z genialnych babeczek uciekła w bok tylko dlatego że się przewróciła, druga nie miała tyle szczęścia. Ciekawe, ilu ludzi próbujących uciec przed gigantycznym lecz wąskim kołem zdecydowałoby się biec w kierunku w którym ono się toczy. Ech, Amerykanie to specyficzny naród jednak.
4. Dobór drużyny. Oczywiście, na misję za "bilion dolarów", trwającą 2 lata, podczas których statek kosmiczny osiąga inną galaktykę, dobiera się zwykłych najemników którzy robią to tylko dla pieniędzy. Poza tym nie ma niczego dziwnego w tym, że za nic mają współpracę z resztą drużyny. Jasne... Poza tym geolog który "kocha skały" gubi się w pierwszej lepszej (w dodatku dość nieskomplikowanej) jaskini. Złamanego centa bym takiemu geologowi nie zapłacił. Nie wspominając o kowbojach którzy w pierwszej lepszej jaskini na obcej planecie zdejmują hełm, bo po co im on...
5. Potwór zostawiony samopas w szczelnym pomieszczeniu (a wręcz w komorze do zabiegów), w dodatku potraktowany obficie jakimś sterylizującym świństwem, z niewiadomych powodów za kilka godzin rośnie do ogromnych rozmiarów. Ja pytam - a jakimże sposobem? Przez pączkowanie? Bo do jedzonka nic nie miał raczej, a takie rzeczy jak pożywienie są niezbędne do wzrostu...
6. Babka z pkt. 2. po tych wszystkich przeżyciach jest w stanie przeciągnąć androida przez statek kosmiczny, załadować na wózek, i dostarczyć do innego statku. Nie twierdzę że ten robot powinien ważyć tyle co Terminator, ale z pewnością jego masa dorównywała wadze dorosłego mężczyzny - więc główna bohaterka nie powinna tak beztrosko wymienionego robocika przetaszczyć.
7. Widzieliście jaki kształt miała siekiera? Bardziej wymyślnego się chyba nie dało zrobić.
8. Czemu nie zabrali jakiejś cięższej artylerii (chociaż jakichś RKM-ów), a tylko miotacze ognia i nędzne pistoleciki? Skoro spodziewali się kłopotów, powinni się przygotować...
9. Może to wina kina w którym oglądałem film - ale kwestie wypowiadane przez bohaterów będących w hełmach aż ogłuszały. I w ogóle często bywało zdecydowanie za głośno.
Żeby nie było, film miał także zalety:
1. Android był zagrany perfekcyjnie. Wyglądający jak człowiek, podczas rozmowy swoimi dziwnymi pytaniami robił niesamowite wrażenie. Aż ciarki przechodziły po plecach na myśl, że coś tak znajomo wyglądającego może być jednocześnie tak mało ludzkie...
2. Weyland. Przyznam że byłem lekko zaskoczony, iż znalazł się na statku, ale z drugiej strony - miał możliwość żeby spróbować uciec śmierci, nawet jeśli to oznaczało podróż do innej galaktyki, więc to zupełnie naturalne że z niej skorzystał. Szkoda że jego nadzieje dosłownie go zabiły...
3. Burza na obcej planecie - yeah! Huraganowy wicher i latające odłamki skalne: to się nazywa kiepska pogoda :) Swoją drogą, ciekawe dlaczego te ostre fragmenty nawet im hełmów nie porysowały, ani nie pocięły skafandrów...
4. Ogólne efekty - miodzio. Ale to przecież już standard. Jednak miło było popatrzeć na całokształt.
Podsumowując: film mnie nie zachwycił, a pojawiające się co jakiś czas nazwisko Ridley Scott jakoś nie współgrało z tym co oglądałem na ekranie. Szkoda że nie grali wersji 2D - z pewnością odbierałbym ją nieco przyjemniej, bo zaserwowane 3D tylko psuło film...