Przypomniał mi się film Kontakt Zemeckisa- tam tez była bohaterka naukowiec, która
straciła ojca i w jakiś sposób myśli jej krążyły wokół religii. W Prometeuszu ten wątek jest
spłycony masakrycznie. Dwoje bohaterów sobie o czymś gada, nagle Panu Doktór
wyskakuje z tym, że jest bezpłodna, kilka chwil później traci partnera- w między czasie dużo
gada o bogu, ale raczej bez sensu bo nie ma się z kim o to spierać i na końcu leci w
kosmos jak James Kirk ze Spockiem. AAAAA!!!