moim skromnym zdaniem 5/10 to max jaki można dać na ten film. jestem fanem gatunku ale to co obejrzałem nie dorasta nawet do wspomnianego tu przez kogoś "Moon" czy "Sunshine" z 2007r. tamte filmy miały swój klimat, atmosferę, wyczuwało się jakąś niepewność, czuło się kosmos i małość człowieczków którzy się tam wybrali, a tu widziałem szereg niezwiązanych ze sobą scen bez składu i ładu, kosmitów od robaczka przez węża, kałamarnicę do 8 pasażera Nostromo, akcja jakaś koślawa scenariusz nie trzyma sie kupy, bezsensowna strzelanina. Jednym słowem lipa, ja nie do końca tego oczekuję po filmie sci-fi, można obejrzeć ale potem do wywalenia.
SJ byli niezadowoleni ze swojego dzieła (nas) więc postanowili nas zniszczyć. Doszło wśród nich do rozłamu i niektórzy chcieli ten plan udaremnić. Jeden z nich dokonał aktu dywersji i rozpętał piekło a sam popełnił samobójstwo (na początku filmu). Uratowali się tylko ci w kapsułach. Jak jeden z nich został obudzony i zobaczył że ludzkość wcale nie zmądrzała od tamtego czasu (popatrzył na błagającą Liz i usłyszał oburzające pytanie od Davida) to tylko utwierdził się że jesteśmy do skasowania.
Dobra ale od Odyseja Kosmiczna 2001 i 2010 nie było jakiegokolwiek sensownego filmu science fiction pytającego o Boga, stworzenie, sens istnienia czy życie po życiu a ten film odsyła do wielu mitów sumeryjskich, hinduskich, egipskich, grecko-rzymskich, nordyckich czy wierzeń Majów, Inków czy Azteków.