porównujac go do marnego battleship czy johna cartera ktore mimo podobnej oceny sa nudne,przewidywalne i malo ambitne.
Battleship miał dobre efekty, nic więcej tam w sumie mi się nie podobało. Carter był lepszy, lecz jakiś taki pozbawiony magii i klimatu. Tak do obejrzenia na raz, góra dwa. Film sympatyczny (zwłaszcza "piesek"), czasem wesoły, ale to wszystko.
Promek zamiata oba filmy pod dywan ;)
Nie porównujcie Cartera do Battleshipa, bo ten pierwszy to bardzo przyjemna bajka, nawet klimatyczna, a ten drugi to takie gówno, że nawet nie skończyłem tego oglądać ;p
Ja nie wytrzymałam z "Bitwą o Los Angeles". Chciałam być hardkorem i obejrzeć chociaż połowę, a dobrnęłam tylko do 20 minuty ;p
Tak to jest, jeśli na początku nie ma trzaśnięcia pioruna, jak to mawia Stephen King ;)
Coś musi człowieka wciągnąć, by chciał oglądać dalej.
wspomniałem o Carterze z tej racji ze jest jednym z wysokobudżetowych propozycji sf o kosmitach nakreconym w 2012 ktory mi przyszedł do głowy.Chyba ze przegapiłem jeszcze cos nakręconego w tym roku w tym klimacie..Carter za bardzo disneyowski,a battleship hmm..odgrzewany kotlet - kopia rewelacyjnego dnia niepodległości i kiepskiej bitwy o los angeles.Prometeusz przy nim miażdży klimatem:)
No tak, ale wydaje mi się, że to trochę inna liga; Carter i Battleship sprawiają trochę wrażenie zwykłego blockbustera. Natomiast po filmie osadzonym w universum Alien i to nakręconego przez Scotta, wiele osób spodziewało się znacznie więcej i trudno też się temu dziwić.
Natomiast film rzeczywiście się ogląda przyjemnie, więc też bez przesady.
Ten opis pasuje do Promka również. Cartera przynajmniej przyjemnie się oglądało. Battleship to straszny crap.
Trzeba być totalnym bezguściem żeby twierdzić że to góvvno jest arcydziełem. Widzisz ja też mogę takie ogólniki jak ty pisać.