Poza sceną z burzą kwarcową w reszcie filmu kompletnie nie wykorzystano potencjału
scenariusza. Nie ma gorszej męki dla oczu niż trójwymiarowa ciemność przez półtorej
godziny. Sam film momentami się dłuży, co przy takim temacie jak kreacjonizm nie powinno
mieć miejsca. Dziwię się, że Scott wycisnął z tego scenariusza tak mało. Mimo tej furtki jaką
sobie zostawił do kontynuacji filmu uważam, że kolejne części nie powinny powstać jeśli
mają być tak skaszanione jak Prometeusz. Strasznie zawiedziony wyszedłem z kina.