no, może z wyjątkiem scenografii.
o czym jest ten film nie wiedział nawet scenarzysta.
wykorzystano nazwisko Scotta, a wątki z obcego doszyto grubymi nićmi na siłę, żeby zebrać parę dodatkowych punktów, opierając się na powodzeniu "Alienów".
większość filmu nie jest ani oryginalna, ani trzymająca w napięciu. w chwilach, gdy następują braki w scenariuszu, reżyser wpuszcza postaci z hologramu (nawet już na początku, w scenie pojawienia się staruszka, sponsora wyprawy).
próbuje się kreować tajemnicę, odwołując się do odwiecznego pytania, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy - ale w nieudolny, nudny i na dodatek niewiarygodny sposób.
tak uważam. i to niestety, od pierwszego ujęcia. postać z miseczką od razu mi uświadomiła, że nikt nie miał pomysłu na ten film. niestety, w miarę oglądania coraz bardziej się to potwierdzało.