Podobny pomysł wykorzystano w niemieckim krimi "Das Gasthaus an der Themse" i
włoskim pre-giallo "Il Mostro di Venezia". Tym razem akcja dzieje się w Amsterdamie, a film
utrzymany jest w tonie lekkiego thrillera o seryjnym mordercy z USA, z lekkimi akcentami
slasherowymi, nutką humoru i sporą dawką akcji. Ni mniej ni więcej zacna rozrywka dla
fanów tego typu filmów. Niezłe sceny akcji i efekty, trochę za mało krwi, znośna obsada
(Huub Stapel, znany z poprzedniego horroru Maasa, oraz jego Flodderów). Ale giallo (patrz
post T_M_K) to ja w tym nie widzę.