Tylko gdzie tu problem, skoro PF to przereklamowane kupsko dla muszych mas? Jest kultowe, bo ktoś tak powiedział i tyle.
Straciłem wiarę w polską widownię.... Eheheh jeśli czegoś nie rozumiesz, to nie znaczy, że jest od razu gównem :-)
Ja straciłem wiarę ogólnie we wszystkich, którzy ślepo kultywują filmy, bo tak trzeba. A jak już widzę jaranie się i dawanie 10/10 Forrestowi Gumpowi, to mi się nóż w kieszeni otwiera. No ale przecież tak trzeba, bo się nie będzie fajnym.
Ocenianie mojego punktu widzenia po ocenach na tym portaliku jest dziwne:) daje sobie 10siątki jak mi się widzi, o niczym to nie świadczy. A Forrest Gump jest wybitnym filmem jak na owe czasy, proste. Od strony artystyczno-technicznej to jest majstersztyk, zarówno według mnie jak i według wielu krytyków.
Stylu Tarantino można nie lubić, ale nazywanie jego filmów gównem to ośmieszanie siebie samego , bez obrazy, bo tu nie chodzi o gnojenie cię. Też nie lubię filmów, np.: Hitchcocka, ale wiem że są dobre dla fanów takiej twórczości i są wybitne w swoim rodzaju - ukłon za to.
Nie rozumiesz. Django było mistrzowskie. Wściekłe psy również. Po prostu Pulp Fiction to film doskonały, bo tak ma być i tyle. A Forresta oceniłbyś inaczej, gdybyś miał do czynienia z książką. Po prostu film jest nieco mniej głupi, niż papierowy pierwowzór (który jest porażający).
Akurat zajmuje się troszkę kinematografią i miałem przyjemność rozpisywać Forresta Gumpa na części pierwsze (sceny, dialogi itp.) wraz z analizą z rodzaju "po co ta scena" i na prawdę, jeśli chodzi o scenariusz to kawał dobrej roboty.
A pulp fiction jest fenomenem, bo po prostu parodiuje wszystkie schematy w przyjemny dla oka sposób, postacie mają identyczne cechy charakteru niemalże, ale tak umiejętnie sparodiowane, że aż znakomite.
Mówisz o tym dodanym "kultowym" tekście o czekoladkach, którego nie było w książce i o wycięciu lotu w kosmos z małpą, a następnie wylądowania między ludojadami gdzieś w Afryce? Fakt, scenariusz mistrzowski. No ale skoro mówi tak człowiek kina, to nie mogę się sprzeczać.
nie kumam jak można nazwać snatcha podróbką pulp fiction, oba filmy są dobre jednak najnormalniej w świecie się różnią, inny klimat, inna reżyseria, jedynie typ filmu mniej więcej taki sam. I tyle
A nazywanie gównem filmów Pulp Fiction i Foresta świadczy tylko o was, a niewiele o filmach. Filmy nie muszą się podobać ale nazywanie ich gniotami to przesada, wiecie dlaczego? Dlatego, że te filmy się ludziom podobają, dostają wysokie oceny i pomimo tego, że są sprzed wielu lat to nadal są oglądane. To jest wyznacznik tego, czy film jest arcydziełem, czy nie. Filmy dobre nie muszą być "wybitnym filmem jak na owe czasy" - jak był wybitny to nadal jest. Są filmy sprzed 40 lat które są niesamowite, nie tylko jak na owe czasy. Pozdrawiam
Snatch bardzo mi się nie podobał natomiadt Pulp Fiction był ok. Ale zgadzam się z Tobą, że nazywanie filmów gównem jest mocno niefajne.
A dobry film i tak obroni się sam
Nie wiem co może łączyć te dwa filmy, oprócz tego że są o gangsterach. Moim zdaniem to dwa różne filmy, mimo to obydwa są świetne.
Zachęcam do rozpisania bohaterów i porównania ich cech, jak również zerknij na wątki "nagłej śmierci" i ogólną konstrukcję wielowątkową i jej brak chronologiczności :)
Strasznie to analizujesz, ot po prostu kieruj się odczuciem po filmie. Spójrz na film jako całość, a nie poszczególne elementy
Pracuje w branży filmowej, dlatego tak analizuje. Nie atakuje tych, co lubią ten film, tylko chcę sprawdzić ile osób połknęło haczyk reżysera, bez obrazy oczywiście.
Rozumiem :D W każdym bądź razie, warto czasem wyłączyć analizator i po prostu poddać się całości :D
A was tam nie uczyli czasem może tego żeby cofnąć się i spojrzeć na całość, żeby zobaczyć wszystkie szczegóły? A nie skupiać się na fragmentach? tak z ciekawości pytam :D
Ja jestem bardziej samoukiem niż typowym uczniem, ogólnie powiem tak: analizuje detale, bo sam piszę scenariusze i dostaje ostre lanie za trzymanie się oklepanych schematów, a wiesz jak jest, kiedy popełniasz błędy i ktoś Ci je wytyka to boli najbardziej :D Całość jest w miare okej, nie mniej jednak, gdyby nie sceny z psem i pare absurdalnych momentów, jak również "cygańska mafia", która z łatwością robi, bądź co bądź, zamach to hmm... myślę, że mogliby powalczyć nawet o Oscara, bo sama idea jest niezła, a nawiązania do Pulp Fiction mogli by trochę zmienić, np: zrobić ze Stathama ciape, która nie wie co ze sobą zrobić - już by było inaczej :)
Tu się nie zgodzę, uwielbiam Stathama w filmach Richiego, bo tu naprawdę gra jako aktor a nie jako goryl do naparzanki. Naprawdę podobają mi się sceny gdzie boi się o to, że coś mu zrobią. W Transporterze skopałby dupy im wszystkim i jeszcze połowie miasta na dokładkę. A co do kopiowania PF nie dopatrzyłem się ale może jest na pewno zwrócę uwagę przy następnym seansie
Otwórzcie oczy na co? Na to, że to dobry film? Inspirowany PF, to na pewno, ale już dla samej gry Pitta warto go obejrzeć, a jest tu cała masa innych, ciekawych postaci.
W jaki sposób był inspirowany PF? Bo autor na bank go obejrzał? Guy Ritchie ma własny styl tworzenia takie kina akcji. Jego debiut "Lock, Stock and two smoking barrels" ma bardzo powolny rozwój akcji. Tutaj stwierdził, że powinno się dziać wcześniej i wprowadził poprawki do swojego drugiego filmu. Efekt widać po kilkunastu minutach. Jak dla mnie jest to bardzo dobra komedia akcji. Nie ma tu retrospekcji, która jest mistrzostwem w PF u Tarantino, a to ona tworzy tam cały kunszt.
Chodzi mi tylko o schemat postaci tak jakby, spoko - nie mówiłem, ze to szajs, czy coś. Chłopaki nie płaczą też było inspirowane PF. Tylko mnie to drażni, bo znam każdy element filmów Quentina i wyczuwam to :)) Spójrz na postacie poszczególne i ich "typy" charakterów.
Daj znać co zauważyłeś, jeśli chcesz, a ja uzupełnię swoimi spostrzeżeniami :)
Pozdrawiam.
Niestety limit dobowy mnie ograniczył... Jak dla mnie gangster z hodowlą świń nie ma odpowiednika w PF. Do cyganów tak samo. Poza tym konstrukcja filmów Ritchiego (Przekręt i Porachunki) wymaga danych postaci o takim, nie innym charakterze. Do PF także znajdziesz odpowiednie argumenty, żeby wykazać, że Tarantino inspirował się wieloma filmami; jednakże inspiracja, to nie plagiat. Mogę coś mylić, bo PF widziałem 3 lata temu po angielsku (więc nie wszystko zrozumiałem), a Snatch jakieś 1,5 roku wstecz.
A jakbyś podzielił ich na protagonistów/antagonistów i mniej więcej +/- rozpisał typy charakterów ? Tzn. przykładowo porównaj sobie Cygana do postaci Butcha z PF. Nie chodzi o to co robił, ale o to, że pokonał antagonistów i ogólnie wyszedł na kozaka łamiąc wszelkie zasady... jedyna różnica, że w Snatchu było to spowodowane zabiciem jego matki (o ile się nie mylę), a w PF niechęcią do ustawionej porażki, ale bodziec jako bodziec podobnej zasady :-) Oczywiście cała sytuacja pochodzenia/pracy itp. była inna - do tego się nie przyczepiam.
Ja mogę zrozumieć, że większość osób może mieć gdzieś te moje spostrzeżenia, bo zwyczajnie nie zwraca na to uwagi i jest to zrozumiałe. Ja jestem dziwny trochę może się wydawać, bo lubię po prostu oryginalność i często rozpisuje konstrukcyjnie filmy - da się to zauważyć jak się trochę popracuje w branży. Ale jeszcze raz: SUBIEKTYWIZM! Pierwszy post w tym temacie napisałem kontrowersyjnie, żeby pobudzić dyskusję i mieć z kim wymienić zdania - udało się :))
Jak podzielisz na typy charakterów to wyjdzie Ci, że większość filmów akcji jest schematyczna, jeśli nie wszystkie. O Butchu z wikipedii: "Postać Butcha i jego sytuacja inspirowana jest kreacją Roberta Ryana z filmu noir Zmowa (1949)"
Więc nawet Twoje PF jest inspirowane innymi filmami. Ale teraz nie da się nie inspirować czymś, lecz można dorzucać nowe oryginalne poprawki.
PF nie jest moje ;-)
Teraz tak, bo rocznie powstaje po 300 filmow w samych Stanach, ale wtedy? Trochę inne czasy były wg. mnie, mniej tego wszystkiego było trochę. Dogma nieoficjalnie skończyła się po wydaniu PF (odejście od restrykcyjnych zasad ograniczających pole możliwości), więc dopiero wtedy nie było ograniczeń.
Nie wiem czemu sporo moich rówieśników w ogóle nie zna Dogmy, a memów z "Chrystkiem" (:D) było naprawdę dużo. Dogma jest trochę podobna do "Żywotu Braiana" pod względem tematyki i parodiowania tej dziedziny życia :) Oczywiście, że nie Ty napisałeś, ani nie byłeś reżyserem "Pulp". Nawet jeśli były inne czasy to jednak były filmy. Zwłaszcza, że PF jest 1994 roku, więc nie jest takie stare. Co powiesz o Westernach? Tych starych z lat 60 tych. "Siedmiu Wspaniałych" to czysty plagiat "Siedmiu Samurajów" Akiry Kurosawy. 30 lat wcześniej niż PF, a plagiaty powstawały. Quantin musiał się na czymś wzorować, obrać jako "to coś" i doskonalić ten model.
Okej, ale trzymajmy się gatunku do którego zalicza się PF i Sn. :-) Western inna bajka, ale zgadzam się.
Chodzi mi o fakt, iż po "upadku" Dogmy w 1994 (dokładniej 95 mówią) - masz 5 lat zanim powstał Snatch, który jest uważany za najbardziej zbliżony film do PF, a samo PF wydaje mi się dość oryginalne całościowo (głównie przez retrospekcje) i ośmieszenie wątków powszechnie uważanych za poważne (dupa żołnierza w Wietnamie). No, a Snatch poza świetnym sposobem przejścia (Przelot tego dziadka pokazany w 3ech przebitkach, zamiast robić kilka scen), nie za bardzo wydaje się innowacyjny.
++ szczerze to potęguje moją niechęć do Snatcha fakt, iż nagrali go Brytyjczycy... zawsze oglądam filmy po angielsku, a tego pieprzonego akcentu brytyjskiego za cholerę miejscami nie ogarniam! :P <---- to tak z przymrużeniem oka jak coś :D
Nie mogę odnaleźć "Dogmy" z 1994... Premiera jest datowana na 1999 (świat). Chyba, że było coś co opóźniło premierę o 5 lat. To "PF" jest 94. Jest oryginalne względem retrospekcji. Z tym się zgadzam, a nawet sam to napisałem wcześniej :P Dlatego też "PF" ma tyle nagród, "Snatch" natomiast żadnej, bo nie wnosi nic nowego. Jest bardzo dobrze poprowadzony, ma typowy brytyjski humor z trochę szybszą akcją, niż większość ich filmów w tym gatunku. Mnie się bardzo podobał, oglądałem go zmęczony, wieczorem w ciągu tygodnia i nie chciałem się zamęczać cięższym kalibrem. Dlatego dałem mu 9. PF jest lepsze, ale żadnemu filmowi nie dałem 10, nie jestem też wielkim fanem QT, choć lubię jego filmy. Stąd ta pozycja także ma 9 ode mnie :)
Chyba się nie zrozumieliśmy, ale nie wiem czy nie popełniłem błędy przy doborze argumentów, muszę to jutro sprawdzić z lekturą moją z filmówki... mogłem coś pomylić, ale na pewno wiem, że to co chce bronić ma sens :D Dam znać jutro :D
OK, więc pomyliłem się, ale i tak teoretycznie mam trochę racji, tylko źle to opisałem.
"....Thomas Vinterberg, Lars von Trier, Kristian Levring i Soren Kragh-Jacobsen to autorzy Dogmy 95, filmowej deklaracji, która dała teoretyczne podstawy dla nurtu zwanego “Dogmą”. Panowie kierowali się potrzebą stworzenia kina, które byłoby wolne od wszystkich elementów odwracających uwagę od opowiadanej historii i tworzonych przez aktorów postaci. By się to udało pokusili się o spisanie bardzo praktycznych rad - stosując się do nich filmowcy mieliby szansę stworzyć film Dogmy."
O tą Dogme mi chodziło. Ten manifest został wydany w 1995 r. i zarówno PF jak i Snatch całkowicie przeczą każdej zasadzie w nim opartej. Dlatego też przez złą interpretacją owego nurtu źle zrobiłem ubóstwiając Pulp jako innowację, podczas gdy on dopiero powstał rok przed rozpoczęciem owego nurtu :D
Generalnie chodziło mi właśnie o odejście od zasad, innowacyjne - pierwsze retrospekcje, humor czarny, zaczepne dialogi i użycie tak zwanych longów - długie ujęcia, czy to podczas przejścia przez korytarz czy podczas rozmów.
Często zamiast zastosować sposób kontrplanów pan Tarantino robi długie ujęcie, na którym w sumie nic nie widać, poza tyłem głowy bohatera (dialog pod drzwiami), wtedy widz skupia się na dialogu bardziej - tego w Snatchu nie było, a dialogi (zaczepność) i ogółem sens ich zastosowania miał PODOBNY cel, nie zawsze, ale w paru momentach.
Pozdrawiam i przepraszam za niedopatrzenie odnośnie pojęcia Dogmy.
Dzięki za rozjaśnienie pojęcia "Dogmy" ;) I miłej wymiany zdań. Ja nie mam nic więcej do dodania.
Pozdrawiam, przepraszać nie ma za co ;>
co ty gadasz Guy ma swoje filmy a Tarantino swoje jak mozna te filmy porownywac kazdy ma swoj styl
po raz setny powtarzam, że w szczegółach tkwi diabeł, dla przeciętnego widza faktycznie filmy różne ;-)