Mam wrażenie, że twórcy nie za bardzo wiedzieli w którym kierunku iść. Zrobiono coś na kształt parodii filmów o lądowaniu kosmitów na ziemi, między "Marsjanie atakują" a "Dniem niepodległości". Scena lądowania statku, będąca najlepszą częścią filmu, została jak na złość pocięta i zakończona znikającym pożarem nienaruszonego statku. Dalej już było tylko gorzej.