Nie ośmieliłabym się napisać, że "Przygoda" to film słaby, bo zwyczajnie tak nie uważam, ale to wszystko, co Antonioni przekazał na ekranie inni reżyserzy zrobili z równie artystycznym pietyzmem, nie usypiając przy tym powoli widza... Tak jak "Noc" mnie zachwyciła i z czystym sumieniem wystawiłam 10/10, tak zachwytów nad "Przygodą" i "Powiększeniem" nie potrafię zrozumieć...
"Nocy" nie widziałem. Co do przygody i powiększenia pełna zgoda. Antoniony to b. przereklamowany reżyser. Kilka razy na nim się sromotnie zawiodłem.
Ośmielę się mieć inne zdanie. Dla mnie "Przygoda" to nie żaden "usypiacz", a najlepszy film w dorobku M. Antonioniego. Jeden z kilku największych obrazów w historii kinematografii. Może wręcz największy? Przestrzeń, scenografia, architektura, choć charakterystyczne dla Italii, dają w "Przygodzie" nieodparte wrażenie czegoś więcej, jakieś uniwersalności miejsca. A zwykłe przedmioty, nawet samochody, a przede wszystkim moda, ubrania, kostiumy noszone przez bohaterów filmu, zdumiewająco mało się zestarzały. Potęgują ponadczasową wymowę dzieła Antonioniego. Ponadczasową, bo miłość, stosunki pomiędzy kobietą a mężczyzną, kruchość wzajemnych uczuć, leki, wahania czy zdrady będą nam towarzyszyć już chyba zawsze. Antonioni ukazał tę "psychologię uczuć" dzięki prostej, nieskomplikowanej, ale logicznej fabule, prowadzącej do (przyznaję - dość przewidywalnego) paramelodramatycznego zakończenia. Sukces w ukazaniu wzajemnych uczuć pomiędzy bohaterami "Przygody", reżyser zawdzięcza również świetnej, realistycznej grze aktorskiej. Niekiedy wręcz jakby paradokumentalnej, jak w scenach na statku, czy z tłumem mężczyzn w Messynie. A to co pokazała w tym filmie Monica Vitti o właściwie temat na osobne opowiadanie. Genialna rola Claudii w jej wykonaniu, pokazująca w mistrzowski sposób różne, zmienne stany emocjonalne swojej bohaterki. Jest w tej roli zmysłowa, dystyngowana, jakaś nam niedostępna, a jednocześnie jednak bliska, naturalnie kobieca, zwyczajna. Nie wiem, wszystkiego nie widziałem, ale chyba żadna aktorka nie potrafiła tak zagrać. Sama Vitti powtórzyła to właściwie jeszcze tylko raz - w "Zaćmieniu". No i te formalne "triki" jakie zastosował Antonioni w "Przygodzie". A więc sceny z podmianą jednej głównej bohaterki na drugą (słynne: "Gdzie jest Anna?"). Czy też "złamanie" filmu, czyli zamienienie go z jakiegoś dramatu psychologiczno-obyczajowego z elementami kryminalnymi, w typowy dla włoskiego reżysera "dramat uczuć" (scena pocałunku Sandra i Claudii na statku).