PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10770}

Punisher

The Punisher
6,7 12 506
ocen
6,7 10 1 12506
5,8 6
ocen krytyków
Punisher
powrót do forum filmu Punisher

...dlaczego takie filmy powstają, zamiast dobrych ekranizacji komiksów? Pan Dolph L. już jest wizytówką jaki to film będzie. A, błędnie, założyłam że będzie to w duchu He-mana , a nie Rocky-ego 4. Niestety- jest taki jak należało się spodziewać, czyli bezsensowna sieczka. Zwykłe łubu-dubu dla niewymagających. W trakcie oglądanie zirytował mnie ów obraz, gdyż w dzieciństwie uwielbiałam komiks. Najwyraźniej pamiętam jedynie fakt że z pasją kolekcjonowałam. Film zaczyna być w duchu komiksu właściwie wyraźnie dopiero przy zakończeniu (nie licząc textu kiedy pada stwierdzenie że zemsta też ma swe granice, a Frank odpowiada że jeszcze do nich nie dotarł). Tak to wyłącznie sama akcja, z motywami które w tym wypadku wywołują u mnie mdłości- jak choćby ratunek dzieci i oddanie się w ręce policji.
Plusem jest sam Dolph- który do owej roli po prostu pasuje... wizualnie. Brakuje mi natomiast w tej postaci konsekwencji. Film stara się go „uczłowieczyć”, podczas gdy potęgą komiksu było to że był to anty-bohater przede wszystkim. Może to tylko moje wrażenie, a jednak filmowa postać jest po prostu urocza i sympatyczna. Nie takie odczucie miałam czytając komiks. Tamtego się rozumie, ale czy lubi?? Przecież Punisher na początku nie miał własnego komiksu, a komplikował żywot prawdziwym stróżom prawości- jak pocieszny Spiderman. Doczekał się własnej historii nie dlatego że powielał bohaterów. Nie był kolejnym grzecznym, zamaskowanym obrońcą uciśnionych, dostarczającym przestępców za kratki. W filmie ów motyw pozostaje, krew się leje i urozmajcają wszystko wybuchy. Tyle zostało z komiksu, a z tego co pamiętam nie był on tak debilny w swej wymowie.
I to główny zarzut względem filmu... pewnie nowa wersja wypadła jeszcze gorzej, ale... nie wiem jak szybko o tym się przekonam.
No cóż, jak to tej pory tylko pan Burton spisał się dobrze... no...i nie przeszkadza mi Sędzia Dredd, ale tu obiektywna nie będę, albowiem tylko w zestawie z Lobo go trawiłam. Ujdzie też, jak dla mnie, pierwsza część x-menów. Teraz czekam na Batman Begins , wierząc że będzie trzecim udanym przeniesieniem postaci z komiksu na ekran (dwie to oczywiście Batmany Burtona).

ocenił(a) film na 9
Arrakin

A mi się wydaje, że zbyt ostro do tego filmu podeszłaś - albo zbyt pochlebny wizerunek komiksu został Ci w pamięci. Najpewniej oba. Wierz mi - ja też sagi takie jak choćby "Suicide Run" wspominałem bardzo ciepło. Ale próbowałem do tych starych "Punisherów" wrócić ostatnio, no i to po prostu niewykonalne.
Fakt, Frank Castle zaczynał jako charakter bardzo niejednoznaczny. Wchodził w paradę Parkerowi, Daredevilowi, Wolviemu. Ale kiedy doczekał się własnej serii, dotknął go ten sam proces, który każdy charakter dwuznaczny w świecie Marvela dotyka (tak samo było z Rouge dawno temu, czy całkiem niedawno z Sabretoothem). Otóż trzeba go było "ulizać" do tego stopnia, by rodzice mogli bez podejrzeń prezentować ten komiks swoim małym pociechom (jak pewnie wiesz, komiksy w USA mają ratingsy - tak jak filmy). Pamiętasz może postać Micro? Albo Mickeya - "wtykę" Punishera w świecie gangsterskim? Te postacie nie różniły się zbytnio od wszelakich Robinów czy Bat-Girlsów. A Punisher - poza tym, że strzelał i strzelał - powoli stawał się równie nijaki jak każda inna postać. Rzeczy, które działy się u kresu amerykańskiej drugiej serii aż wstyd wspominać (Castle zginął, poszedł do Nieba a tam dostał misję od aniołów...)
Postać Lundgrena przy super-hiper-panu Nijakim z komiksów jest naprawdę barwna. Pojedyncze teksty (jak ten o granicach zemsty albo odpowiedź na "Kto Cię przysłał?") budują ją w równym stopniu jak chłód, z jakim robi pewne rzeczy. Ratowanie dzieci? Arrakin - w komiksie Frank walczył o to głównie, żeby inni nie musieli cierpieć tak jak on po stracie rodziny. To nie jest tarantinowska zemsta Beatrix Kiddo. To bo kolejna historyjka a'la Stan Lee, z tym, ze dla bardziej niegrzecznych dzieci. I lundgrenowy Castle robi dokładnie to samo co w komiksie - pilnuje niewinnych, winnych kara. W głębokim poważaniu ma przy tym prawo. TAKI był schemat tej postaci i film ją odtwarza. Znieważając byłego partnera, zabijając ojca na oczach dziecka pozostaje w swojej misji równie cyniczny jak papierowy oryginał. Nic w tym pociesznego, jeśli za pocieszny nie masz komiksu.
Film wyciąga z niego ile tylko można. Jest (w przeciwieństwie do nowego) podany bez taniego humoru ale na tyle lekko, że nie ociera się o patos. Nawet sceny jak ta z dziećmi wydają się być na tyle uczciwe, by nie krzywdzić inteligencji widza.
Sceny walki w swoim nierealiźmie (jeden przeciw armii) pozostają bardzo komiksowe (na początku "Suicide Run" Castle samodzielnie wystrzeliwuje ponad setkę żołnierzy mafii, a kiedy w budynku zostaje on i jeden przeciwnik, wysadza całość konstrukcji w powietrze), są przy tym odpowiednio brutalne. Nikt nie próbował ich łagodzić pod młodszego widza - i za to chwała. A jednocześnie przy swojej komiksowości unikają wszelakich bzdur - jak ta z wysadzeniem się po to tylko, by ubić jednego wroga - i pomijają wszelakie dziecinady - klasy Micro.
Sama historia to niby "typowy" komiks z Castle. Brakuje tylko czachy na piersiach (a jej brak był - moim zdaniem - dobrą decyzją; komiksowy symbolizm źle się czuje na srebrnym ekranie), by było tak jak na papierze. Jest jednak dużo bardziej dopracowana. To fabuła typowo pod kino akcji; nie ma wielkich zaskoczeń czy głębokich wniosków. Ale jest zrobiona sprawnie. Ciekawe postacie, wartki rozwój zdarzeń, zachowanie konsekwencji i podstaw logiki - tu nie chodzi o wielką głębię.
Dla mnie "Punisher" w kategorii ekranizacji komiksów jest zaraz za Burtonowskimi nietoperzami. Wyżej nawet niż film o moich ukochanych "X-Menach" - tam niestety był coledżowy humor i zbyt ikonowy podział na dobrych i złych. Wyżej zdecydowanie od "Sędziego Dredda" z najprostszym ze schematów historii i Sylwusiem Stallone pastwiącym się (jak zawsze) nad tym, co ludzie zwykli zwać aktorstwem. O ileż lepszy był Dolph Lundgren, w życiowej chyba roli Punishera!
A na "Batman Begins" czekam wraz z Tobą. Nolan ma potencjał, po obsadzie i postaciach można też podejrzewać, że nie idzie w najbardziej popowym z kierunków. Oby efekt końcowy bliższy był jakością fabuły "Memento" niż "Bezsenności". Atmosfera była świetna w obu filmach.

Pjotrus

A to wredny FilmWeb- nie dostałam że jest odpowiedź :(

Teraz przechodząc jednak do mojej... hhmm.. I Lobo do Nieba poszedł, to nie jest argument. Faktycznie tego nie pamiętam, ale i, filmowo, Armia Boga (bierzmy pod uwagę tylko część pierwszą) uczy że aniołowie potrafią być okrutni.

Akurat x-meni, pierwsza część jest niezłą ekranizacją, moim zdaniem. A Sędzia jest wyśmienity w swej kategorii. Postaci komiksowej nie lubiłam, a S.St. idealnie pasuje do owej kreacji.

Dla mnie Dolpha rola świetna to H-man, natomiast napisałam chyba ze do roli Punishera także pasuje. Swoją drogą, po Dobermanie, umieściłabym tutaj pana Cassela.
Sam komiks zapewne wyidealizowałam... i H-men z D.L. w dzieciństwie bardzo mi się podobał... nie wiem jaki teraz byłby mój odbiór jego. Szkieletor rewelacyjny, aktorki ładne, wrzucenie jednak części akcji w środek miasta chociażby...hhmm... tu jednak pamiętam co mogłabym za słabe punkty uważać, a Punisher to me dzieciństwo, więc niech pozostanie mą miłością, bez stawania oko w oko z faktami ewentualnymi. Tak więc- jego ekranizacja JEST DO NICZEGO :P

ocenił(a) film na 9
Arrakin

Dobra, przyjmując za punkt odniesienia argumentację z ostatnich dwóch zdań - masz ABSOLUTNĄ RACJĘ ;) Co do reszty mogę się niby zgodzić, ale z pewnymi zastrzeżeniami. Mianowicie; Lobo istotnie też w Niebie wylądował, ALE "Lobo" to seria komediowa, "Punisher" zaś w zalążkach swych starał się być sensacyjny, relatywnie twardo stojący na ziemi. I właśnie to uciekanie w coraz większe sci-fi, powodowane niemożnością tworzenia oryginalnych scenariuszy sensacyjnych, mnie irytowało.
"X-meni" są filmem niezłym, nie przeczę. Jak przystało na fana komiksu, mam nawet film (cz.1) w swojej kolekcji, ALE są tam elementy przeze mnie wymienione, przez co całokształt trochę psują i dla mnie lądują na miejscu trzecim (albo czwartym, jeśli Batmany 1-2 rozdzielać; czego ja nie potrafię, bo na nieco odmienny sposób oba równie dobre są)...
Dolpha w "He-Manie" całe wieki nie widziałem, więc się nie wypowiem. Sylwusia wybitnie nie znoszę, więc może ocenę kapkie zaniżam. Ale trzymam się słego - słabizna, jak to zwykle z nim.
A "Punisher" dzięki Garthowi Ennisowi swoją drugą młodość przeżywa. Odezwij się po GG do mnie, jakbyś chciała rzucić okiem na to, co mu się zrodziło.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones