Oto co reżyser pominął:
- Frank Castle nie był anorektykiem!
- Frank nigdy nie współpracował z rządem/wojskiem. Ba! wojsko go ścigało. Gdyby pracował w FBI, po całej tragedi miałby tam jakieś znajomości. A nie miał.
- Śmierć jego rodziny była wynikiem porachunku gangów w jakimś parku, a nie zemstą za jakiekolwiek działanie. Umarła wtedy jego żona oraz dziecko. Reżyser popełnił zbrodnię dając jakąkolwiek historię życia Franka sprzed masakry w parku, przez co Punisher nie jest już bohaterem jakim może być każdy z nas [bohater typu Everyman]. Bo chyba o to chodziło w komiksie. Że każdy z nas ma prawo do zemsty, że każdy z nas ma własny system wartości według którego ocenia innych. Zostali zabici przez przypadek - dlatego Punisher nie mści się na kimś konkretnym, ale na czymś co nazywamy złem. Przez to historia Frnka Castle nie jest naszą historia, ale historią jakiegoś typa z FBI.
Do reszty nie mam zastrzeżeń. Jest sztywna, dialogi sa twarde, dzieki czemu czuje sie remake komiksu. Szkoda że zabrakło Micro [ale coś czuję że ten grubasek w przyszłości może nim zostać] i Jigsawa :) Ten rusek by się nadawał :)