Jest wiele lepszych filmów sztuk walki. Ale z pewnością ten jest jednym z dziwniejszych. Fabuła jest tak marna i miejscami tak niezrozumiała, że szkoda gadać. Sceny walki
najlepszej choreografii nie mają, ale za to są zaaranżowane z pomysłem. Najlepsze wrażenie robi mnich-olbrzym, wyraźnie inspirowany postacią Szczękiego z dwóch części
przygód agenta 007. Gęba się sama śmieje, jak tylko rzeczony olbrzym pojawia się na ekranie. Miejscami film jest prawie tak dziwny jak tureckie kino sztuk walki, a to już mówi
dużo. Żałuję, że obejrzałem go samemu i na trzeźwo, bo to zdecydowanie coś, co trzeba obśmiać w odpowiednim towarzystwie.