sezon ogórkowy, podejście drugie, znowu źle, bo z dziećmi i na czymś tak powszednim, ale dobrze, bo w kinie - jedno oko oglądało obrazy, drugie dzieci, trzecie - te najważniejsze, odpowiedzialne za tę część przysadki mózgowej odpowiedzialnej za śmiech i wzruszenia - trochę podsypiało, niestety, wskutek przebodźcowania rzeczy wszelkiej i wszystkiego, raczej nie ze swojej winy..
stąd też problem: wiem jak się zaczęło, nie wiem jak skończyło, ale też - nie chcę, po co mnie to wiedzieć..
tym niemniej przebudziwszy się pod koniec.. tam, przebudziwszy zaraz, powiedzmy, otworzywszy jedno oko do połowy, lewe, zrazu ujrzałem, że wszyscy sobie wybaczyli, że każdy robi tam za cząstkę kogoś innego, że wszyscy się kochają - sorry, to już wolę dobrą, zdrową, starotestamentową karę: złe skazy umierają w finale, złe hieny rzucane innym hienom na pożarcie, i tak dalej, i tak dalej, ale dzieci zachwycone..