Zastanawiam się dlaczego większość postów jest tutaj tworzona przez ludzi którzy nowemu dziełu Ritchie'ego dają minimum 8/10 a tak czy siak film ten, na filmweb.pl jest tak kiepsko oceniany (średnio cienko powyzej 6) Kompletnie tego nie rozumiem. Czy ludzie są naprawde debilami? Bo, przepraszam, ale ja uważam, że jeżeli ktoś temu filmowi da mniej niż te (i tak marne jak na takie kino)7/10 to poprostu tego filmu nie zrozumiał, odrazu stwierdził że nie ma on sensu i tak go ocenił. A z pewnością większośc osób tak zrobiła. Więc APELUJE. JAK NIE ZROZUMIAŁEŚ FILMU, NIE OCENIAJ GO KRYTYCZNIE! BO TAK NAPRAWDE TO TY JESTES GLUPI/A, BO JEDYNE FILMY BEZ WIEKSZEGO SENSY TO FILMY LYNCHA I UWE BOLLA, "Rewolwer" naprawde nie jest aż tak skomplikowany zeby robił wielki chaos w głowie. Zgodze sie, ze za pierwszy razem po obejrzeniu mozna nie wiedziec o co chodzi. Ale sam przeanalizowalem ten film na dvd drugi raz i stwierdzilem ze poprostu bylem glupi, wychodząc z kina ze szczęką przy samej ziemii...
Zgadzam się z założycielem tematu w związku z ocenianiem bez zrozumienia aczkolwiek przed obejrzeniem filmu drugi raz postarałem się bardziej zapoznac z nową wiarą Ritchiego i odrazu inne wątki stały się bardziej jasne,wydaje mi się że jeszcze nie zrozumiałem filmu do konca ale nie lubie katowac filmu w krótkich odstępach czasowych wiec poczekam jeszcze i znów go zobaczę.Pewnie jestem nieco mniej pojmujący ale film zrobił mi trochę chaosu w głowie nawet po drugim razie.
Tobie sie film spodobal i dltago musi sie on podobac wszystkim? kazdy oceia film tak jak on to widzi i wedlug swojego uznania a nie ze odrazu nie zrozumial filmu. jeden lubi filmy tego typu i da im wysoka ocene drugi nie i go skresli ale to juz jego wlasna interpretacja widocznie nie znalazl w tym filmie tego czego szukal i co go interesuje a nie juz odrazu od glupkow wyzywasz....
Tobie sie film spodobal i dltago musi sie on podobac wszystkim? kazdy oceia film tak jak on to widzi i wedlug swojego uznania a nie ze odrazu nie zrozumial filmu. jeden lubi filmy tego typu i da im wysoka ocene drugi nie i go skresli ale to juz jego wlasna interpretacja widocznie nie znalazl w tym filmie tego czego szukal i co go interesuje a nie juz odrazu od glupkow wyzywasz....
Tobie sie film spodobal i dltago musi sie on podobac wszystkim? kazdy oceia film tak jak on to widzi i wedlug swojego uznania a nie ze odrazu nie zrozumial filmu. jeden lubi filmy tego typu i da im wysoka ocene drugi nie i go skresli ale to juz jego wlasna interpretacja widocznie nie znalazl w tym filmie tego czego szukal i co go interesuje a nie juz odrazu od glupkow wyzywasz....
Tobie sie film spodobal i dltago musi sie on podobac wszystkim? kazdy oceia film tak jak on to widzi i wedlug swojego uznania a nie ze odrazu nie zrozumial filmu. jeden lubi filmy tego typu i da im wysoka ocene drugi nie i go skresli ale to juz jego wlasna interpretacja widocznie nie znalazl w tym filmie tego czego szukal i co go interesuje a nie juz odrazu od glupkow wyzywasz....
Co za brednie, lubiąc np. rozwałkę w filmie, nie idziesz na np. Fortepian, tylko na Szklaną pułapkę i nie oceniasz tego pierwszego pod kątem akcji... Irytują mnie takie głupie komentarze. Żeby ocenić film TRZEBA GO ZROZUMIEĆ !!!!! Dlatego założyciel tematu ma całkowitą rację.
"BO JEDYNE FILMY BEZ WIEKSZEGO SENSY TO FILMY LYNCHA I UWE BOLLA"
Ke?
Bolla nie znam i nie zamierzam poznać, więc mi zwisa, ale Lynch?
Sam On twierdzi, że jego filmy mają sens, więc skąd ta opinia?
Być może się czepiam, po prostu...
To chyba była taka ironia, właśnie na tych co sie uważają za "znawców kina". Dla mnie to dzieło genialne, po prostu żal bierze, że nie ma takich więcej, ale cóż, ludzie wolą oglądać setnego "Spidermana" czy dziesiąty remake "Batmana".Robert Makłowicz w jednym z wywiadów stwierdził, że (z pamięci cytuję) "nikt kto uważa za swoją ulubioną potrawę schabowego z kapustą nie będzie mi mówił, że jest znawcą kuchni". Z kinem jest podobnie. Nikt, kto się zachwyca 80-tym "Tomb Raiderem" nie będzie mi mówił, że "Revolver" jest kretyńskim filmem, pozbawionym jakiegokolwiek sensu. Sens tu jest, ale dla ludzi (uwaga) MYŚLĄCYCH i potrafiących analizować filmy, nie dla "kinomanów" których szczytem możliwości jest kolejna kretyńska część "American Pie" twierdzących, że "Lynch chyba był naćpany robiąc Lost Highway". Wracajcie do swojej prymitywnej rozrywki, lepsze filmy zostawcie ludziom, którzy się na nich znają.... Tyle mojego zdania na temat dzisiejszej publiczności kinowej, która nawet nie potrafi wyłączyć komórki wchodząc na salę, bo zwariowałaby 2 godziny siedząc bez odbierania sms-ów.....
Ja nawet oceniłem go wyżej niż 8. To jeden z moich ulubionych filmów. Mogę go oglądać często i nie chce się znudzić. Dziwne też, że tyle osób uważa go za dno bo kiedy oglądam go ze znajomymi oni też oceniali go jako przynajmniej dobry a najczęściej słychać opinię, że muszą obejrzeć go jeszcze raz. Trudno jest wszystko wychwycić za pierwszym razem.
Niestety ludzie nastawiając się na kolejny Przekręt dostali coś zupełnie innego i przez lekko się zawiedli, czy nawet zrazili bo to trochę inny gatunek. Całość jest rewelacyjna a scena w windzie jest dla mnie genialna. No i ten film zostawia kilka pytań, na które raczej nie znajdziemy odpowiedzi a to już dla niektórych za dużo.
Z drugiej strony nie wyzywaj ludzi o głupich, jeśli ktoś nie zgadza się z Twoją opinią. Po co obrażać się na wzajem? :/
Właśnie, stwierdzenie "jeśli dajesz temu filmowi mniej niż 7 to jesteś głupi" jest bardzo nie na miejscu.
Kontynuując te gastronomiczne porównania - jeśli ktoś nie lubi kawioru, czy to znaczy, że nie jest znawcą kuchni? ;)
Ja obejrzałam "Revolver" dopiero raz i muszę przyznać, że wrażenie zrobił na mnie ogromne, chociaż ze zrozumieniem to tak średnio...
Ci lichwiarze byli wytworami umysłu Jake'a?
Tak, byli, co tlumaczy ich nagle znikniecie z cel. :]
Jesli ktos nie lubi kawioru to... nie lubi kawioru. Ale zeby to stwierdzic trza najpierw go sprobowac, oraz wiedziec dlaczego go sie nie lubi. Powiedzenie "nie lubie, bo nie" to nie jest argument, tak samo z takimi filmami. Powiedziec, ze sie komus nie podoba, bo sie go nie zrozumialo (pewnie sie nie probowalo zrozumiec ;)), nie jest argumentem i tym samym podstawa do oceniania. Dlatego podtrzymalbym slowa z pierwszego postu o glupocie, bo ignorancja jest jednym z jej przejawow.
Slusznym jest rowniez stwierdzenie kilka postow wyzej, ze jesli oczekuje rozwalki, to ide na rozwalke, a nie na film o z gola innym charakterze.
Kazdy film ma swoich odbiorcow.
Bogu dzieki, ze nie zwracam uwagi na oceny.. bo musialbym lubic ta 100 czesc spidermana, tysieczna batmana, czy inne "mega hity" hollywoodzkiego kina.... zeby nie powiedziec, fanatycznie ich wyznaac i doszukiwac sie glebszego sensu w tych produkcjach...
Kto oprocz mnie potrafi wylaczyc myslenie i wlaczyc patrenie na takich filmach? ;)
Mój komentarz był a propos stwierdzenia: jeśli dałeś temu filmowi mniej niż 7, to znaczy, że go nie zrozumiałeś i jesteś głupi.
Niech osoba, która to napisała pozwoli każdemu we własnym zakresie ocenić, czy się film zrozumiało, czy nie.
Uważam, że jeśli ktoś po obejrzeniu stwierdzi, że film mu sie nie podobał, bo był przekombinowany i męczący, nie świadczy to wcale o jego (widza) ograniczaniach umysłowych. Każdy ma prawo do takiej opinii (i takich argumentów).
Moim zdaniem "Revolver" jest bardzo dobry i dzięki niemu Ritchie wdarł się prawie na sam szczyt mojego prywatnego rankingu najlepszych reżyserów :) a i tak dzięki "Przekrętowi" i "Porachunkom" był dość wysoko.
Dobrze jest obejrzeć film wymagający czegoś od widza, co nie zmienia faktu, że czasem miło jest do kina pójść tylko dla efektów specjalnych;))
"[...] że jeśli ktoś po obejrzeniu stwierdzi, że film mu sie nie podobał, bo był przekombinowany i męczący, nie świadczy to wcale o jego (widza) ograniczaniach umysłowych."
Z calym szacunkiem, ale... to swiadczy. Film nie jest az tak mocno zagmatwany, zeby chociaz czesci z tego nie zrozumiec, a jezeli kogos meczy myslenie, to tylko pograza sie w tym ograniczeniu.
Chcesz mierzyc wszystko jedna miara, a tak sie nie da. Wszystko ma swoich odbiorcow i mierzenie wszystkiego jedna miara nie ma najmniejszego sensu. Jak ktos oczekiwal prostej jak drut fabuly kilka kiepskich i zwietrzalych zartow, plus masy fajerwerkow i gesto scielacego sie trupa, to przepraszam, ale nawet glupi by sie domyslil, zr tan film tego nie ma.
Ten film nie jest dla wszystkich, dlatego nie jest plytki i jest jaki jest. Uwazam tez, ze nie wszyscy powinni go oceniac, skoro jedynym ich argumentem w ocenie jest to, ze nie podoba im sie, bo nie zrozumieli go w cale i byl przez to nudny... zwlaszcza jak go obejrzeli raz w dodatku z nastawieniem "o bedzie kolejny film o przekrecie, zobaczymy jak sie ludki rowalaja i leje krew". No to przepraszam, to jakby powiedziec o przytoczonym tu "Pianiscie" "o facet fajnie gra"...
Acha! Odnosnie komorek... zeby tylko one byly w kinie... ludzie do kina przychodzi sie ogladac filmy, a nie zuc gume, prowadzic rozmowy, czy jesc chipsy i pic piwo. Troche kultury! Od tego sa inne lokale!
Szczerze mówiąc to nie wiem wokół jakiego problemu obraca się ta dyskusja. Wcale nie uważam, że brak zrozumienia filmu daje prawo widzowi do stwierdzenia, że film jest słaby.
Uważam tylko, że nie można powiedzieć: ten film spodoba się każdemu inteligentnemu człowiekowi. Bo właśnie tak stwierdził twórca pierwszego posta. Poza tym napisałam "przekombinowany i męczący", a nie "niezrozumiały".
Co więcej, moim zdaniem jeśli ktoś nie zrozumiał filmu do końca po pierwszym obejrzeniu (czyli prawie każdy;) i stwierdził, że nie ma ochoty się przez niego przedzierać ponownie, żeby zrozumieć do końca, bo mu się nie spodobał, to też ma prawo tak sądzić.
A jeśli ktoś "oczekiwal prostej jak drut fabuly kilka kiepskich i zwietrzalych zartow, plus masy fajerwerkow i gesto scielacego sie trupa" to się zawiódł, a nie jest głupi.
Natalio, jestes pierwsza... Na Twoim miejscu martwilbym sie o zdrowie psychiczne.. i wlasciwie nie tylko o nie ;)
Acha! I tak, to moja wina... zawsze to jest moja wina...
Wystarczy, że ludzie dookoła martwią się o moje zdrowie psychiczne, ja nie mam na to szczególnej ochoty. A o co jeszcze powinnam się martwić? I cóż takiego jest Twoją winą?
A nie przyszło Ci do głowy, że film ma ocenę poniżej 7/10 ponieważ zwyczajnie nie jest na tyle dobry, żeby mieć wyższą? Faktycznie, noty filmwebowe często są bardzo nieadekwatne do rzeczywistej wartości filmu, ale nie w tym przypadku. Właściwie to Revolver nie zasługuje nawet na te "marne" 6.95/10. Ludzie wystawiają mu 9/10 czy 10/10, gdyż paradoksalnie nie zrozumieli dokładnie o co chodzi, a zatem wywnioskowali sobie, że film musiał być "głęboki i ambitny". Sam to potwierdzasz, pisząc w swojej recenzji:
Reasumując: "Revolver" można spokojnie zaliczyć do kina w jakiś sposób ambitnego, jest w nim wiele kazań, praw etyczno - moralnych i aluzji do dzisiejszej gry "fair play", które są bardzo porządnie wkomponowane w scenariusz. Nie łudźcie się nawet, że oglądając ten film raz zrozumiecie go w całości. Jest to po prostu nie możliwe. Pod tym względem można te produkcje, porównać do wspaniałego "Podziemnego Kręgu" - Davida Finchera.
[koniec cytatu]
Usytuowanie Revolvera i Podziemnego Kręgu na jednej półce wywołuje z jednej strony uśmiech politowania na mojej twarzy, z drugiej zaś utwierdza mnie w przekonaniu, że reżyserowi udało się jednak dość skutecznie "zrobić w konia" znaczną część widzów, którym "wmówił", iż jego "dzieło" stoi na tym samym poziomie co filmy Finchera czy Tarantino. Cóż - nie stoi. Guy czerpał co prawda od wyżej wymienionych panów całymi garściami, lecz przysłowiowe progi okazały się w tym przypadku za wysokie, czego wynikiem jest film przekombinowamy w treści (obawiam się, że zdecydowana większość oglądających siedziała pod koniec jak na tureckim kazaniu) i na domiar złego niespójny w formie. Twórcy najwyraźniej sami zdawali sobie z tego sprawę, więc umieścili na plakacie "usprawiedliwiające" hasło: "Gra, której reguł nie pojmiesz". Mamy więc do czynienia z obrazem, który niejako z założenia ma być przez widza niezrozumiany, dzięki czemu górę bierze ogólne, bardzo pozytywne wrażenie estetyczne, które reżyser uzyskuje za pomocą muzyki klasycznej oraz ciekawego montażu (momentami przywodzącego na myśl teledysk). Trzeba przyznać, że to sprytny chwyt i jak widać wielu "połknęło haczyk". Gorzej sprawy się mają, jeśli widz świadom jest, że to co dzieje się na ekranie stanowi rodzaj "zasłony dymnej", mającej ukryć rzeczywitą "głębie" Revolvera, tak jak specjalna farba pokrywająca dno basenu sprawia, że wydaję się on głębszy. Gorzej, jeśli widz oglądał wcześniej filmy Finchera czy Tarantino i realizatorskie bajery nie tylko nie robią na nim wrażenia, ale wręcz wywołują niesmak. I chyba najgorzej, jeżeli widz zrozumie fabułę i "wyda się", że nie ma się czym zachwycać, a pozory intelektualnej głębi znikną niczym bańka mydlana. A propos rozumienia... W swoim poście piszesz:
APELUJE. JAK NIE ZROZUMIAŁEŚ FILMU, NIE OCENIAJ GO KRYTYCZNIE! BO TAK NAPRAWDE TO TY JESTES GLUPI/A
Muszę przyznać, że Twa merytoryka powala na kolana i nie pozwala wstać, dlatego będę pisał z klęczek. Otóż po pierwsze każdy może sobie oceniać film jak chce, nawet jeśli go nie zrozumiał. Po drugie z moich obserwacji wynika, że właśnie osoby, które nie zrozumiały fabuły wystawiają wysokie oceny, powołując się na argumenty typu "skłania do myślenia" (oczywiście, że skłania, bo jest na siłę zakręcony). Co ciekawe, obrońcy Revolvera, którzy twierdzą, że go zrozumieli nie dają sobie rady ze sprecyzowaniem co tam konkretnie było takiego głębokiego i skłaniającego do refleksji. Weźmy np. takiego Groszka, autora kolejnej bardzo przychylnej recenzji, której nie chce mi się komentować. Nasza wymiana zdań do przeczytania pod tym linkiem:
http://www.filmweb.pl/topic/369714/4+10..html?page=1 (topic "4/10").
Oczywiście znajdą się tacy, co będą zarzucać mi, że to ja nie zrozumiałem filmu i dlatego nie uważam go za "arcydzieło". Takim osobom dedykuję moją skromną analizę:
http://www.filmweb.pl/topic/373871/9+10+i+uzasadnienie...html (topic "9/10 i uzasadnienie).
Zawarłem tam moje przemyślenia dot. filmu, jakie nasunęły mi się po pierwszym obejrzeniu. Potem wygospodarowałem jeszcze trochę czasu na drugi seans, po to tylko aby przekonać się, że miałem rację. Interesujące jest to, że rozmawiałem z paroma osobami, którym Revolver baaardzo się podobał i były one zaskoczone, kiedy im powiedziałem, ze postacie lichwiarzy były jedynie wytworem umysłu Greena. Nawet tak oczywiste aspekty pozostają dla niektórych niezrozumiałe (nota bene o "nierzeczywistości" lichwiarzy jest powiedziane wprost, pod koniec filmu - pamiętam to, mimo iż oglądałem dwa lata temu), ergo mogę zaryzykować tezę, że niezrozumienie właśnie zawyża ocenę tego filmu, a nie ją zaniża, jak probujesz sugerować.
Pzdr.
Ps.
"Nie" z przymiotnikami piszemy razem, Panie Recenzencie.
Zgadzam się z underestem w 100%. Od siebie dodam tylko tyle, że tak naprawdę zrozumienie jest czymś zupełnie subiektywnym i tak naprawdę nigdy nie ma jedynego właściwego klucza interpretacyjnego. Nie można kogoś obrażać, tylko dlatego że inaczej odebrał film. Wszyscy (a przynajmniej większość) wychodzą z założenia, że to Oni właściwie interpretują dany film, a jak ktoś myśli inaczej to znaczy że debil. Oceny na Filmwebie są subiektywne, a ich średnia mówi tylko o tym czy średnio ludziom się podoba czy nie. Zatem dużo filmów z wysoką notą, w moim odczuciu jest nic nie warte, i odwrotnie. Ludzi pogódźcie się z tym że nie ma jedynego słusznego sposobu myślenia. Każdy ma swój świat i może oceniać jak mu się rzewnie podoba. Dla mnie film na 4-5/10. Pozdrawiam.
Wszystko byłoby fajne, spójne i przemyślane - jednak nie jest. Podałeś dwa nazwiska bardzo znanych reżyserów i odwołujesz się do ich "poziomu" - niestety sprawa ich poziomu jest na tyle dyskusyjna, że podważa wiarygodność sporej części wypowiedzi.
No proszę, wchodzę sobie po ponad pół roku (z nudów przeglądając filmweb) na forum Revolvera i widzę odpowiedź na mojego spłodzonego w nerwach posta. Ba, dwie odpowiedzi! (Wzruszenie odbiera mi głos.) Jednej jednak, mówiąc szczerze, nie bardzo rozumiem, dlatego pozwolę sobie na ripostę, powodowaną chęcią dowiedzenia się co też autor miał na myśli... Otóż nastręcza mi pewnych problemów ogarnięcie, w jaki sposób "dyskusyjność poziomu" jakiegoś reżysera może podważać wiarygodność mojej wypowiedzi? (Innymi słowy - co ma piernik do wiatraka poza mąką i tym, że oba słowa to siedmioliterowe rzeczowniki?) Idąc dalej, jest chyba sprawą najzupełniej jasną, iż pisząc o poziomie takich twórców jak Tarantino czy Fincher nie mam na myśli ich najsłabszych filmów i takoż oczywistym jest, że żaden (w każdym razie żaden ze znanych mi) reżyser nie prezentuje identycznego poziomu w każdym swoim filmie, nieprawdaż? Skoro więc tu się zgadzamy, powiedz mi drogi Azazello (wybaczając jednocześnie zamierzoną pomyłkę w nicku - to przez moją sympatię do pewnego Rosjanina; zresztą never mind) co jest nie tak z poziomem wyżej wspomnianych ichmości? Mniemam bowiem, że występuje tutaj pewna nieśmiała próba bronienia Pana Zrobię Pomieszany Film I Przejdę Do Historii Kina przy użyciu deprecjacji jakże bardziej zasłużonych (a sądząc po dotychczasowym dorobku artystycznym, również bardziej utalentowanych) osób. Jeżeli zatem droga mojej skromnej dedukcji nie prowadzi mnie na manowce, spodziewam się poparcia linii obrony czymś więcej niż tylko znakiem cudzysłowu przy słowie "poziom". No chyba, że nie uznasz za godne poświęcenia Twojego czasu odpowiadać więcej niż jednym zdaniem na wypowiedzi niefajne, niespójne i w dodatku nieprzemyślane - taki obrót sprawy będzie dla mnie całkowicie zrozumiały i kiedy za pół roku znowu odwiedzę to forum, a moim zmęczonym oczom nie objawi się żadne sensowne uzasadnienie postawionych tez, przełknę jakoś ten owoc goryczy.
Ha! Już po napisaniu posta zauważyłem ze zgrozą, że wysłałeś swoją odpowiedź zaledwie wczoraj! Ależ ja mam szatański timing, buehehe [maniakalny śmiech].
Tylko głupi człowiek narzuca innym swój tok rozumowania, człowiek mądry sznuje zdanie innych bo tylko wtedy można sie czegoś nauczyc
wow, nie sądziłem że aż tak kogoś to ruszy. Wszystkich którzy poczuli się, nie wiem, zniesmaczeni, przepraszam. Faktycznie nie powinienem był pisać że głupi ten kto daje mniej niż 7. Jednak meritum jak wielu się domyśliło było takie, że ocenianie filmów których się nie "łapie" nie ma sensu.
Dureń jestem że tak to ująłem no ale nic, było minęło.
A wg mnie Lynch to "sztuka dla sztuki" bo jedyny film który ma sens wg mnie z jego repertuaru to mulholland drive. Reszta jest autentycznie nie do zrozumienia przez ludzi ...no nie wiem...nie wyznający transcendentalnych wartości Lyncha :)