Guy Ritchie chyba za bardzo wziął sobie do serca falę krytyki, która wraz ze Złotymi Malinami spłynęła na jego "Rejs w nieznane". Zarzucano mu wtedy zbytnią prostotę, jednowymiarowość, faworyzowanie żony i wreszcie fakt, że nie ma absolutnie nic do powiedzenia. Ritchie postanowił więc zawstydzić samego Chan Park-wooka i stworzyć coś co swoją metafizyką i filozoficzną głębią przyćmiłoby jego 'Oldboya'. Ale niestety przedobrzył i z największego atutu filmu - całej tej głębi - ucznił balast, który ostatecznie pociągnął go w dół. To co z początku mnie w tym filmie fascynowało - wszystkie cytaty, niedopowiedzenia, wielowątkowość - w końcu zaczęło irytować, bo co za dużo to niezdrowo. Gra, w którą Ritchie bawi się na ekranie, w końcu wymyka mu się spod kontroli i traci jakiekolwiek znaczenie dla odbiorcy, który zaczyna miotać się w korytarzach jego labiryntu. Na domiar złego w korytarzach wydających się donikąd nie prowadzić, bo ostatecznie otrzymujemy natrętną łopatologię i pseudofilozofowanie przyprawione sporym chaosem. Mimo tych krytycznych słów, nie uważam by był to film do końca zły. Ba, ma cudowne zdjęcia i muzykę, ma Jasona Stathama, który wreszcie coś ZAGRAŁ, a nie tylko szpanował akcentem i urokiem osobistym. "Revolver" ma kilka iście genialnie skonsturowanych scen - przykładem zamach na Raya Liottę, który ogląda się z zapartym tchem, ma jedną świetnie napisaną i zagraną postać - zabójcę Sortera, który zachwyca do momentu, w którym Ritchie nie zdał sobie sprawy z drzemiącego w tej postaci potencjału i nie uczynił jej jednoosobową armią. Ale to wszystko nic, bo te rzadkie przebłyski geniuszu reżysera przyćmiewają dłużyzny i zupełnie niepotrzebne gmatwanie, które jest jedynie pustą filozofią i zasłoną dymną udającą, że ten film naprawdę o czymś opowiada.
Nie lubię słowa pseudofilozofowanie...ostatnio za dużo razy je widziałem na forum filmwebu.
Według mnie film to sztuka. Tak jak poezja, malarstwo, teatr, nie zawsze musi być zrozumiały dla wszystkich odbiorców. (NIE zarzucam Ci, że nie potrafisz go zrozumieć). Każdy może w nic dostrzec coś, czego inni nie zauważą.
Revolver jest jednym z najbardziej niedocenionych filmów jakie znam. Dlatego, że eksperymenty ze zmianami konwencji nie wychodzą filmom na dobre. Widzowie zazwyczaj nie lubią, jak ciekawa sensacja przeradza się z czasem w psychologiczną zagadkę.(vide- 'Osada') Według mnie ten element nie jest tu balastem. Tak samo jak w 'Oldboyu' niesie w zasadzie proste przesłania oprawione w artystyczną formę.
Masz rację że montaż jest świetny. Ja z każdą sceną dostrzegłem ten błysk charakteru Ritchiego (np.lekko przekształcone względem rzeczywistości wstawki anime), lubię takie rzeczy.
Nie zmęczyłem się tym filmem.
Ale nie jest bez wad. Masz rację, że Guy Ritchie trochę czasem przesadza. (Np. mógł sobie darować z Sorterem na końcu.)
W każdym razie jest w 'Revolwerze' to co lubię w dobrej sztuce.
MAM Z NIEJ COŚ DLA SIEBIE.
A propos "pseudofilozofowania" - jestem ciekaw;) jak zareagowaliby wielbiciele tego słowa na lekturę np. "Ulissesa" (uznanej za bezsprzeczne arcydzieło literatury) Joyce'a... Film jak i książka w ogólności to dzieła sztuki na różnych poziomach rozrywki. Niektóre są wtórne, kiczowate i nie wzbudzające ciekawości; inne są wtórne, w sprawdzonej konwencji zaakceptowanej przez szeroką widownię; jeszcze inne - nowatorskie, wyłamujące się spod kanonów, pobudzające wyobraźnię zarówno treścią jak i formą. "Revolvera" zaliczam do tej ostatniej kategorii, która nigdy nie będzie się, niestety, cieszyć ogólną popularnością, gdyż wynikającą z konwencji bardziej niż otwartości na to co nowe i bardziej wymagające intuicyjnie czy intelektualnie. Trochę rysuje mi się tu obraz siedzących w fotelu dwojga wiekowych ludzi oglądających wszystkie po kolei telenowele - smutne.
Pozdrawiam.
Napewno nie jest to film dla każdego choć początkowo może sprawiać takie wrażenie. Czy był na siłe zbyt pogmatwany? zależy ile kto potrafi strawić zanim się w tym pogubi lub też poprostu zmęczy i zniechęci..
Myślę, że mówienie o rodowitym cockney, że "szpanuje akcentem" to bzdura, bo on i tak nie umie inaczej mówić. A my nie "szpanujemy" tym, że znamy bardzo trudny język polski?
Zgadzam się w 100% - właściwie to napisałeś dokładnie to samo co ja w jednym z tematów poniżej, tylko troszkę krócej:) W każdym razie świetne podsumowanie filmu - nic dodać, nic ująć. Osobiście oceniam Revolvera na 6.5/10, m.in za postać Sortera (zdecydowanie najlepiej wykreowana postac w filmie, szkoda, ze i ten atut został ostatecznie zmarnowany:/)