Święta to jeden z najczęściej wykorzystywanych pretekstów do kręcenia filmów o rodzinach i łączących ich relacjach. Tym razem są to święta Bożego Narodzenia. Rodzina Stone'ów zbiera się na uczczenie tych świąt razem. Niezwykła to rodzinka, bardzo postępowa i nowoczesna. Matka bez bicia przyznaje się, że pragnęła, by wszyscy jej synowie byli gejami, a prawie nieznanej osobie bez zażenowania opowiada o pierwszym razie swojej córki. Jej dzieci to barwna ferajna z sztywnym Everettem, nadmiernie wyluzowanym Benem, Thadem, który wraz ze swym partnerem Patrickiem zamierza wychowywać dziecko, Amy, która nie potrafi wydorośleć i Susannah, przykładna żona i matka. Jednak nadchodzące święta nie przebiegają w całkowicie radosnej atmosferze. Everett przybywa do domu z narzeczoną, której sztywność wystawia na ciężką próbę całą rodzinę. Pojawia się także jej siostra i niedoszły chłopak Amy, lecz nad wszystkim ciąży klątwa zbliżającej się tragedii.

"Rodzinny dom wariatów" to zaskakująco ciepły i miejscami zabawny film o rodzinie i poszukiwaniu prawdziwego szczęścia. Sporo tego szczęścia udzieliło się reżyserowi Thomasowi Bezucha, który był w stanie pokierować całkiem sporą grupą znanych aktorów. Sztuka ta udała mu się bardzo dobrze. Wszyscy zagrali na dobrym poziomie, prawie czuje się rodzinne więzi łączące ich na i poza planem.
Jednak koniec końców to tylko kolejna świąteczna opowieść. Dobrze zrobiona i zagrana ale nie warta wspomnień.