Siergiej Michajłowicz kręci swój pierwszy film poza Związkiem Radzieckim i przy okazji pierwszy film dźwiękowy w jego dorobku. Wreszcie może odetchnąć - nie ciąży na nim polityczna wola Stalina, by tworzyć dzieła propagandowe, więc może uwolnić się z kajdan. Realizuje zatem krótkometrażowy obraz, jaki dziś nazwalibyśmy teledyskiem. I zaprawde, nie jest to określenie na wyrost - dynamika montażu jaką kieruje się rosyjski wizjoner, pozostałość po "montażu atrakcji" rzeczywiście przypomina znacznie bardziej współczesne teledyski. Tutaj słuzy jednak kontemplacji nad pięknem przyrody, uchwyconej w znakomitych zdjęciach, przeplatanych ze scenami, w których śpiewaczka przy fortepianie wykonuje rosyjską balladę. Ozdobą filmu są rzeźby Rodina.