Około godziny i 17 minuty filmu, w momencie, kiedy po odejściu głównego bohatera Król Karol pisze jakiś list i rozmawia ze swoim sługą o poszukiwaniach imć Deppa, w tle bawią się niewinnie dwa pieski. Tak się składa, że w pewnym momencie jeden z piesków... Powiedzmy jak na libertyna przystało- robi kupę po środku królewskiego parkietu, tuż za biurkiem, miejscem pracy koronowanej głowy. (Jak nie wierzycie- sprawdźcie).
Wypływa stąd prosta konkluzja, iż tak naprawdę to nie sam John Wilmot uznany jest za tytułowego libertyna, lecz jest nim pies, który zachowuje się w obecności króla wiele bardziej obscenicznie niż ekscentryczny arystokrata. Sądzę, że właśnie o to chodziło w tym filmie i reżyser ukazał kto tak naprawdę był największym skandalistą siedemnastowiecznej Anglii w bardzo zawiły i niejasny sposób, więc owo przesłanie zdolne są rozszyfrować tylko najpotężniejsze umysły, taki jak właśnie wyżej podpisanego, skromnego autora, aktualnie czytanego postu.
Zabawny post, jednak zastanów się gdzie wtedy „możni państwo” załatwiali swoje potrzeby… nie było toalet czy „wychodków”, a robili to podobnie do wspomnianych przez ciebie piesków, znajdowali sobie kącik w pałacu i…, pomińmy zbędne szczegóły. Tak, więc pieski jak przystało na zwierzęta pałacowe zachowywały się jak ich państwo…
Oj... to byś z takimi manierami za długo na dworze wielkopańskim nie zagościł... A wynalazek taki jak nocnik (czasami nawet ze szczerego złota)?
Owszem, owszem zagosciłby... Z tego bowiem 'słynęły' XVIIwieczne dwory agielskie, francuskie... Nie znasz historii o cuchnącym Wersalu? Może to i lepije;) Cóż - fizjologia...;)
Złote nocniki służyłyby w tamtych czasach jako ozdoba a nie jako pojemnik na ekstrementy. Wielmożni Panowie i Panie załatwiali potrzeby pokątnie a służba wypełniała swoje obowiązki bez szemrania. Pałace tamtej epoki byly pełne brudu, smrodu a piękne peruczki zawszawione. Nie chcielibysmy zyc w tamtych czasach
PS w średniowieczu było gorzej :)
nie zapominajmy też o szerokich, ciemnych kominach, które na pewno nie służyły tylko celom grzewczym
Czytając ten post przypomniało mi się, że w Simsach 1 był taki tron z dziurą, który służył jako kibel. Nie wiem skąd to skojarzenie. W dodatku ten tron przypominał bardziej styl średniowiecza.
Hmm... może rzeczywiście pludraki z zachodu fajdały w hajdawery, ale gdy zwiedzałem pałac królewski na starówce w Wawie, to bardzo kompetentny w tych sprawach pan przewodnik opowiadał o całej ceremonii, gdy władyka polski siedząc na "tronie" w swych komnatach oddawał się... no wiemy czemu. Potem zawsze pode drzwiami czekał lokaj, który brał ów nocniczek i paradował z nim przez pół zamku, aby drogocenną zawartość zutylizować w ustronnym miejscu. Aż się ciśnie na usta, że ową zawartość wyrzucał na pola pszenicy i tak powstawały chrupki :P