Fukui mnie jednak do siebie nie przekona... "Rubber's Lover" stoi moim zdaniem na podobnym poziomie co "964 Pinocchio". Niestety tamten film nie przypadł mi do gustu.
Zapowiada się w sumie całkiem nieźle, ale później robi się coraz bardziej chaotyczny, niezrozumiały i przesadzony. Fakt, nie jestem jakimś wielkim fanem cyberpunku, ale "Tetsuo" podobał mi się znacznie, ale to znacznie bardziej. Fabuła jest chaotyczna, postaci zaczynają się widzowi mylić, także nie sposób się w tym nie pogubić (niestety, w pewnym momencie po prostu przestało mi zależeć na zrozumieniu tego filmu).
Efekty są raz lepsze, raz gorsze. Kilka ciekawie ukazanych tortur, kilka trochę gorzej z pozbawionymi realizmu efektami. W pewnym momencie na ekranie zaczyna tworzyć się jeden wielki chaos i tak to już brnie do końca filmu. Bohaterzy zaczynają krzyczeć wniebogłosy, co poważnie irytuje i znacznie przeszkadza w odbiorze filmu.
Bohaterzy ani trochę nie należą do gatunku tych, których losami mógłbym się w choćby najmniejszym stopniu przejąć. Muzyka jest tylko przyzwoita, dużo lepsza była w innych cyberpunkowych filmach, jakie dane mi było obejrzeć. Czarno-biały obraz z całą tą swoją przesadzoną zajawką na sianie zamętu w głowach bohaterów (oraz widzów) i efektami "in your face" powodują, że całość ma swój specyficzny klimat. Ale co z tego skoro wszystko to zalewa nuda i w pewnym stopniu fizyczny ból, który odczuwać może widz znosząc ten intensywny, jednostajny, ciężki nastrój filmu - lecz bez wyraźnego przesłania.
Przerost formy nad treścią.
Moja ocena: 3/10.