Hm... byłem na tym w kinie we wtorek. Nie żałuje kasy na bilety. Poszedłem do kina z nadzieją zobaczenia dobrej ekranizacji książki, którą w tamtym roku przeczytałem. Książka bardzo dobra.
Natomiast co do filmu. Ekhm... no cóż, nie wykorzystali całego potencjału, jakiego dawała książka.
Kwestia adaptacji. Przełożenie tematu literackiego na temat filmowy nie do końca im się udał. Film w większości nudzi, przynajmniej na początku. Po wejściu na "górę" jest lepiej, ale to nie to samo co pierwowzór, którym jest książka. Jedyną różnicą, która mi się bardzo nie podoba, to zakończenie - a mianowicie ucieczka Amy - no ale cóż, widocznie takie było założenie adaptatora (scenarzysta - Scott B. Smith, również autor książki). Jak już ktoś wspomniał, najlepsze to sceny, gdy są spuszczeni do "studni". W tym wypadku ocena jest dość niska, myślałem, że będzie mógł dać przynajmniej "dobry" lub "bardzo dobry". W tym wypadku ocena 4/10.
Rozpatrując jako zwykły film, gdybym nie przeczytał książki - dla mnie nie jest to horror, tylko zwykły film, z domieszką "strasznych fragmentów". Czytałem opinie, gdzie jeden czytelnik nie rozumie niektórych fragmentów. Dodam tutaj, iż jest to na podstawie książki i wszystko co jest w filmie - jest i w książce, ale bardzo, bardzo skrócone. Szkoda, że zamienili zwykłe wzgórze na świątynię Majów.
Natrafiłem na opinię, iż jest to komedia. No cóż, szczerze przyznam się, iż w kilku momentach (np. gdy Stacy cięła sobie ciało), kilka osób się śmiało ;). Ja ani razu się nie zaśmiałem, ponieważ byłem za bardzo skupiony na porównaniu tych dwóch dzieł (książki i filmu). Może gdybym nie czytał powieści, seans by wyglądał zupełnie inaczej.
Jako film, daje ocenę 6/10, ponieważ jest niezły, tak na miłe spędzenie popołudnia.

Zachęcam do wyrażania swoich opinii. Zarówno czytelników co czytali powieść "Ruiny", jak i tych drugich.