Dwie irytujące rodzinki 1,5 godziny ględzą o niczym bo jeden dzieciak drugiego uderzył kijem. Jak by to ujęła Alutka z "Rodziny zastępczej" no fascynujące :)
Nie zmienia to faktu, że ten film tu paplania, równie interesująca jak obrady sejmu.
Bo to inscenizacja kinowa sztuki teatralnej, czegoś się spodziewał? Nie zrozumiałeś szerszego obrazka, przyjacielu, twój komentarz jest bezcelowy i mija się z celem.
A jakie ma znaczenie czy to ekranizacja sztuki teatralnej, powieści czy czegokolwiek innego?
Czyli coś nie jest dla mnie interesujące to automatycznie oznacza, że tego nie rozumiem?
Film jest po prostu nudny.
a co tu jest do rozumienia? że dialogi niby takie zaskakujące tak? albo że przy tak błahej kłótni wyszły na światło dzienne niedoskonałości obu małżeństw? to takie ciekawe?
Subtelny humor na każdym kroku filmu to arcydzieło samo w sobie. Jego puenta (pointa) też jest świetna, bo dorośli ludzie już zawsze... A, nieważne. Chciałam klaskać po seansie, ale doszłam do wniosku, że ludzie na sali zrozumieli by to za sarkazm, więc zostawiłam to dla siebie. Seans był o czwartej rano, więc wszyscy już spali. Poklaskałam sobie pod nosem, pogratulowałam kunsztu panu Polańskiemu i zaczęłam słuchać dysput znajomych na temat 'głupowatości' tego filmu. Nie zrozumieli jego wydźwięku i jego ogólnego sensu, ty też tego nie zrobiłeś.
to wytłumacz mi jaki był jego ogólny sens o którym piszesz? skoro rozumiesz więcej to nieś ten kaganek wśród takiej ciemnoty jak ja
Film ukazuje głupotę dorosłych, ich umiejętność robienia czegoś z niczego. Sam widziałeś (mam nadzieję), że dzieciaki dzień po wielkiej 'bójce' zachowywali się jakby nigdy nic się nie stało. A zafrasowani rodzice zaczęli w domu toczyć bitwę o ukazanie supremacji w temacie, fałszywą uprzejmość i nieznaczne zwrociki przeprosin w zaistniałej sytuacji, która żadnego z ukazanych w filmie dorosłych tak naprawdę nie obchodziła, dopóki nie urażono ich osobistych odczuć, honoru, poczucia świadomości, dystansu. Ukazano pewien zmysł ciemnoty u ludzi, którzy czują się odpowiedzialnymi za tych mniejszych, a tak naprawdę powinni się od tych mniejszych uczyć. Nie wszystkiego, ale jest wiele rzeczy, które w świecie dorosłych działają źle. Dalej, jest jeszcze kunszt aktorski pana Waltza, sceny jedzenia placka z nim w roli głównej to coś, czego nigdy nie zapomnę i powinni mu przyznać oskara właśnie za to i nie tylko. A także kilka innych, za jego akcent, za wczucie w rolę, za dopasowanie się do niej.
Cały film stopniowo obraca się w niopanowany chaos, a patrząc na jego początek, widząc zapracowanych rodziców spieszących do swoich spraw, tą wysublimowaną i elkowentną rozmowę, widząc, że to tak naprawdę alkohol był momentem kulminacyjnym, w którym to wszystko weszło na złe tory, nie sposób wyrazić uczucia. Głębokiego uczucia, zrozumienia, smutku, radości, asertywności, złości - to już zależy od oglądającego, który UWAŻAŁ na seansie i naprawdę go oglądał. W półtorej godziny poznałam te cztery osoby lepiej niż swoją matkę, za co także należy się oskar (moim zdaniem) dla scenarzystów, kamerzystów, aktorów i reżysera.
Ten film to arcydzieło, ale to tylko moja opinia. Co z nią zrobisz to już twój wybór.
Przeczytałem Twoją opinię i myliłaś się pisząc że nie zrozumiałem filmu.
"Film ukazuje głupotę dorosłych, ich umiejętność robienia czegoś z niczego"
Od pierwszych scen miałem wrażenie że ktoś tu robi z igły widły. Pamiętam doskonale wszelkie bójki z mojego dzieciństwa w których brałem udział i zawsze woleliśmy trzymać buzię na kłódkę w temacie skąd ma się podbite oko niż mówić cokolwiek rodzicom. Dlaczego? A właśnie dlatego że byłoby jeszcze gorzej. W dzieciństwie, dzisiaj ktoś jest twoim zaprzysięgłym wrogiem, a jutro chodzicie razem po drzewach. Nadopiekuńcze matki czasami nie potrafiły tego zrozumieć i byle nieporozumienie między dziećmi potrafiło przerodzić się w awanturę na cały blok. I nie chodziło wcale o dobro dziecka ale właśnie o urażoną dumę lub sąsiedzką zazdrość o lepszy samochód, wyższe dochody itp. Kłótnia potomstwa była tylko punktem zapalnym. Czy to jest dla mnie coś nowego? Raczej nie. Czy uważam to za dobry temat na film bądź sztukę? Niekoniecznie.
Z tego co pamiętam postać grana przez Waltza od początku podchodziła do całej sprawy olewczo, czyli zdrowo. Wcale nie był tym zafrasowany.
Kunsztu aktorskiego raczej ciężko mu odmówić, ale żeby Oscar za jedzenie placka? Wpychał w siebie łapczywie i mówił przy tym, a wszystko przy zmyślnym ujęciu kamery. Moim zdaniem scena conajwyżej może być opisana jako dość ciekawa (tak na marginesie polecam scenę w której Robert De Niro je jajko - Harry Angel). Co do akcentu Waltza, to widziałem z nim trzy filmy i w każdym jego akcent był niemalże taki sam. Mniemam że on poprostu taki ma. Owszem wczuwa się w rolę jak nasz rodzimy Gajos który też chodzi bez Oscara tyle lat. Co do dopasowania do roli to już chyba bardziej zmysł tego który go w niej obsadził.
Zgodzę się że przez cały film, dało się odczuć jakieś tam budowanie napięcia. Tylko czym tu się emocjonować?
Przykro mi że tak słabo znasz swoją mamę;)
Wszyscy rozumieją o czym jest ten film i nie warto się rozpisywać nad tak oczywistą fabułą. Uważam, że był po prostu słaby, film o niczym, gdzie czterech bohaterów kłóci się ze sobą. Człowiek idąc do kina chciałby obejrzeć coś co go zaskoczy, pozwoli mu spojrzeć w głąb siebie i przemyśleć pewne kwestie. A tu niczego takiego nie było. 5/10 to ocena, którą dałam jedynie za obsadę.
Wszyscy WIEDZĄ o czym jest film, ale nie wszyscy go ROZUMIEJĄ, a to różnica. Wszyscy wiedzą, że jest o dwóch małżeństwach, które spotykają się, bo ich dzieci się pobiły, a ich rozmowa zamienia się w kłótnię.
Budowaniem napięcia. Świetnie ukazanymi fałszywością i kompleksami, które wychodzą podczas jednej rozmowy. Tym, jak zaczynają od pełenej sztucznej grzeczności rozmowy a po kilkunastu minutach wszyscy mają już gdzieś bójkę dzieci, bo wolą wywlekać nawzajem swoje brudy. To, plus oczywiście świetne aktorstwo całej czwórki.
Swoją drogą najlepsza jest ostatnia scena, gdzie na następny dzień dzieci już się pogodziły i dawno zapomniały o bójce - czego nie można powiedzieć o dorosłych.
Na prawdę rozumiem o czym jest ten film, tylko nie rozumiem faktu, że można zachwycać się czymś co widzimy na co dzień w pełnym nienawiści świecie, który nas otacza. Film powinien jak dla mnie być oderwaniem od rzeczywistości, bo to że ludzie to małe, zawistne i zakompleksione potworki wiem od dawna.
W takim razie tobie muszą podobać się jedynie filmy fantastyczne, bo wszelkie dramaty, kryminały itd opowiadają zwykle o rzeczywistości.
Uwielbiam kryminały, bo opowiadają o rzeczywistości, która mnie nie dotyczy. Za dramatami nie przepadam, jak i za fantastyką.
Tak, niestety na co dzień spotykam takich ludzi, więc odpoczywając wieczorem wolę sobie włączyć na przykład Pulp Fiction i wyobrażać sobie, że ich zabijam :P
pisze się "tĘ wysublimowaną", a nie tĄ. LOL
Co do filmu to nie oglądałem i nie zamierzam po przeczytaniu komentarzy. Masz chyba jeszcze -naście lat, skoro zrozumienie tak prostych spraw dostarcza Ci tyle emocji. Muszę Cię zmartwić, ale dla normalnego dorosłego widza nie ma tutaj nic niezrozumiałego, no ale jak wolisz to klaszcz :)
Jeśli film jest wystarczająco fascynujący, wciągnie widza w każdym wieku, a to co mówisz jest nieprawdą.
Edit: I tak, pomyliłam się i zauważyłam to, ale nie można edytować odpowiedzi. Przynajmniej tak długich, bo to jakoś się zapisało. Hm.
W tym filmie nie chodzi o to, żeby mieć frajdę z rozpracowywania jego znaczenia, bo znaczenie jest oczywiste. Rozrywką jest oglądanie sposobu, w jaki to jest zrobione.
Propsy za sprawne wyjaśnienie w czym tkwi istota filmu i za niezrażanie się gustami innych (mam na myśli sytuację z klaskaniem wśród niekumatych znajomych ;) ). Film to potęga! Ryczałem ze śmiechu przez całe to dzieło, a pamiętając, że cała akcja rozgrywa się w jednym mieszkaniu, to to na prawdę o czymś świadczy :D
Według mnie przynajmniej Penelope mimo wszystko zależało, od początku do końca:) Nancy się starała, ale szybko się poddała a panowie zgodnie mieli to gdzieś:D
Doskonale rozumiejąc o czym jest ten film pragnę tylko zauważyć że to po prostu nie jest ani śmieszcze ani ciekawe, właśnie jak obrady sejmu.
sam dałeś "Dyktatorowi" siedem punktów. A humor w jednym i drugim filmie (Borat i Dyktator) jest raczej kloaczny.
Nie mówiłem że filmy z serii Borata są nie śmieszne czy głupie. Są z pewnością na innym poziomie, ja lobię komedie więc dla mnie obydwie produkcje są ciekawe. Borat czy Dyktator to totalnie chamski humor nie wymagający dłuższego zastanowienia. Rzeź zasługuje na dodatkowe punkty za sam fakt że całość rozgrywa się w czterech ścianach w gronie czterech osób, fabuła okrojona do jednego wydarzenia a jednak śmieszy. To jest siłą tego filmu.
Płakałem ze śmiechu na Carnage, obejrzałem ten film dwa razy w ciągu kilku tygodni. Jest dużo zabawniejszy niż posklejane żenujące pół-żarty borata czy aladeena.
Wiem, że trochę offtop. Borat to nie był bylejaki film, humor nie taki głupi a przy okazji obnażane były przywary ludzi. Dyktator to już była totalna kupa i na prawdę żenujący twór. Nie porównujcie, proszę tych dwóch filmów, tylko ze względu na wkład Barona Cohena w ich realizację.
Na marginesie, mam taki sam stosunek do Rzezi - wspaniały film!
Ja wcale nie wytykam Ci że wrzucasz na firmy w stylu Borata tylko że mówisz, że ktoś nie zrozumie czegoś bo jest fanem Borata, czyli humoru Sachy Baron Cohena który sam lubisz. Więc może też nie rozumiesz tego filmu i dlatego Ci się podoba;)
Słuszna uwaga ale błędna. Są ludzie z różnym poczuciem humoru. Niektórym przypadną do gustu filmy typu Borat czy Rzeź. Są tacy którzy po obejrzeniu Borat stwierdzą że to śmieciowy humor żarty z ulicy i ogółem film dla bezmózgów. Jeśli jednak ktoś wstawia sobie nick "Borat" a na awatara wrzuca główną postać z tegoż właśnie filmu to odpowiedz mi na pytanie: jakiego rodzaju komedie lubi a jakich najprawdopodobniej nie zrozumie lub nie będą go śmieszyć?
pewnie takie same jak i Ciebie bo lubicie to samo. ale skończmy już ten temat proszę Cię:)
ohohoh dalekobiegnący osąd. Myślę że fan Borata ma DUŻO bardziej wyszukany gust niż fan Rzezi, która moim zdaniem była nudna do rozpuku. I nie zmienił tego fakt że lubię całą czwórkę aktorów. Czasami po prostu nie warto przekładać sztuki teatralnej na film. I jak zwykle nie ma to jak obrzucanie się kupą na filmwebie i głoszenie, że fan Borata nie ma pojęcia o prawdziwym arcydziele:)
No i wracamy do początku. Nie krytykuje, nie osądzam, nie mówię że fan borata to ktoś gorszy od fana Rzezi czy na odwrót. Po prostu te dwie grupy ludzi sie nigdy nie zrozumieją i nie dogadają. Zawsze będą miały odmienne zdanie.
a widzisz mówiłeś że fan Borata nigdy fana Rzezi nie zrozumie. jednak w Twoim toku myślenia jest duży błąd. Niektórzy mają umysł otwarty na nieco szerszy punkt widzenia.
dogville to też inscenizajca a zupełnie inaczej się ogląda. tu naprawdę wieje nudą. przeintelektualizowana szmira.
Jak chce się oglądać Rambo to się nie włącza Tristana i Izoldy. Pomyliłeś akcję z potyczką słowną.
sorry za to wyżej:) lubię przysłuchiwać się inteligentnym potyczkom słownym, ale w tym filmie ich nie zauważyłem. Miałem wrażenie że dialogi są pisane strasznie na siłę przez co aktorzy zbyt szybko przechodzili od stanu równowagi do furii, z furii do płaczu itd. Nie wiem zupełnie po czym wywnioskowałeś (błędnie zresztą), że idąc na Rzeź oczekiwałem Rambo.
Komentarz nie był bezcelowy. Miał an celu wykazanie w sposób subiektywny wątłości tego filmu. Mnie również zmęczył seans tego filmu i uważam , że to chyba najsłabszy film Polańskiego. Całe szczęście, że oglądałem wersje z lektorem, bo przerabianie i czytanie tych wypluwanych potoków słów zamęczyłoby każdego. Obrazu do końca nie pogrążyli jedynie aktorzy którzy bardzo dobrze wywiązali się ze swojego zadania i te role na pewno nie przyniosły im ujmy.
Ale nie rozumiem po co przekonywać kogoś do filmu, który mu się nie podobał? Mnie osobiście bardzo przypadł do gustu, ale liczę się z tym, że innym osobom niekoniecznie. Jedni wolą akcję - inni paplaninę. Jedni lubią wywody na temat człowieczeństwa - inni stwierdzą, że to pseudointelektualna papka. Czy to oznacza, że nie zrozumieli przesłania? Że są mniej inteligentni? Bzdura - to oznacza, że nie podoba im się dany gatunek/forma/etc.
Hipermądre komentarze nikogo nie przekonają, że film jest "super, bo my tak uważamy". Dorośnijcie wreszcie. To tak jakby się spotkał fan np. metalu i hip-hopu i będą się kłócić czyja muzyka lepsza. Proste - niczyja. Na jednego działa metal, na drugiego hip-hop i koniec pieśni.
Ciekawe, że wszystkie atuty tego filmu są potraktowane jako wady. Przecież to czysta przyjemność obejrzeć film bez efektów specjalnych, bez 3D, za to wypełniony dialogami. Oczywiście może na początku trochę irytować, ale jak widać po ocenie ogólnej, jest trochę osób lubiących ten sposób narracji. Do tego trwa bodajże godzinę z małym hakiem.
Ja z pewnością polecam ten film, ale nie miłośnikom filmów akcji....
Z "nędzą" absolutnie się nie zgodzę. Są po prostu filmy, które w nieco trochę przekoloryzowany sposób ukazują nasze codzienne problemy. Do takich należą również filmy Koterskiego ("Dzień Świra", "Baby są jakieś inne" etc.), z których śmiejemy się, bo pokazują i obnażają właśnie naszą codzienność. Owszem, niektórzy widzowie będą się na nich nudzić, szczególnie młodsza widownia - filmy te dedykowane są raczej osobom po jakichś "przejściach", z kilkuletnim stażem małżeńskim, rodzicom etc. Większość zobaczy w nich to, co ich spotyka w pracy, w domu, w relacjach rodzinnych, w urzędach czy na zakupach. I to jest właśnie śmieszne - jak nasze codzienne zmagania poobserwujemy stojąc obok, widząc jak ktoś inny przez nie brnie, bo uczestnicząc w tym nie zdajemy sobie sprawy jak to wygląda.
Do takich filmów trzeba po prostu podejść z odpowiednim nastawieniem.
czterema rekami podpisuje sie pod Twoja wypowiedzia;)W Carnage" od slowa do slowa zaczela sie rozmowa" podobnie jak na spotkaniach towarzyskich,uroczystosciach rodzinnych itp
Takie filmy jak Rzeź oraz filmy Koterskiego powinne być puszczane dzieciom i młodzieży w szkołach. Poprzez śmieszne czasami sceny dochodzą do meritum wypowiedzi reżysera. Gdzieś czytałem komentarz po obejrzeniu filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" - po tym filmie przestałem pić alkochol. Bardzo dobrze, że komediodramaty w ten sposób działają na ludzi.
Film świetnie się rozwija na początku wszyscy grzeczni, tylko ten gbur - Alan jest nie do zniesienia, na koniec to własnie on jest najsympatyczniejszy i najrozsądniejszy. Z cichej Penelope wychodzi potwór. To najgorszy dzień w ich życiu a miało być tak miło.
Mój ulubiony cytat "Daj już spokój dosyć tych politycznie poprawych bzdur, wierzysz, wierzysz, lecisz na bambusów z Sudanu i wszystkich tym męczysz." oraz dzwoniąca matka Michaela która kupiła czerwone kule aby ją widziały ciężarówki na przejściu.