Polański wraca do klimatów sprzed dwóch dekad, kiedy to zrealizował "Śmierć i dziewczynę". Ekranizacja scenicznej sztuki, w której teatralny rodowód czuć jak najbardziej, ale szybko przestaje to przeszkadzać. Główna w tym zasługa pracy kamery oraz bezkonkurencyjnych aktorów. Cała czwórka jest po prostu wyśmienita, widać, że tekst mają w małym palcu, więc mogą bawić się swoimi postaciami. Mi osobiście najbardziej przypadł do gustu Waltz, który zresztą dostał 80% najlepszych i najzabawniejszych odzywek. A okazji do śmiechu jest tu naprawdę dużo, z tym, że z reguły jest to śmiech mocno zabarwiony goryczą. Z chęcią dałbym nawet wyższą ocenę, bo realizacyjnie rzecz jest bez najmniejszego zarzutu, wciąż jednak - to przecież tylko taka błahostka. Tyle, że bardzo przyjemna w odbiorze. Teraz czekam na Romana z rozmachem.
Racja, film z minuty na minutę się rozkręca.
Dawno w filmie nie widziałem tak dobrze przedstawionych postaci, na dodatek świetnie zagranych, przez czwórkę wybitnie zdolnych aktorów. Każda postać bardzo ciekawa, która wraz z rozwojem akcji ujawnia najgorsze cechy swojego charakteru oraz swoje prawdziwe "ja" (rozhisteryzowana Foster, cyniczny Waltz, nieszczęśliwa Winslet, i "I don't give a shit!" - Reilly)
Film oczywiście nie jest dla wszystkich, co widać po wielu negatywnych komentarzach.
P.S Czy też wam się zdawało, że scena w której obie panie śmieją się do rozpuku (po wrzuceniu telefonu do wazonu) była lekko improwizowana ?
Alan-Waltz ma w sobie najmniej hipokryzji, i nawet nie próbuje bawić się w słodkie towarzyskie pierdzenie, dlatego najbardziej daje się lubić. Jego przeciwieństwem jest jędzowata Penny-Foster, którą polubić już dużo trudniej - doskonała rola. W ogóle cała czwórka aktorów to cud, miód, orzeszki, malinki i ptysie; mnie najbardziej pozytywnie zaskoczył Michael-Reilly i jego niespodziewana przemiana z pantoflarza w podłego cynika (a taki dobry był z niego herbatnik ;). Gdybym miała wybrać rolę dla siebie, wybrałabym jednak Nancy, choćby po to, by chlupnąć Blueberry do wazonu, nie znoszę. gdy ktoś nie zważając na innych głośno gada przez telefon :). Znakomity scenariusz, znakomite wykonanie, po prostu rewelacja! Żadne z układnych mieszczuchów nie uniknęło rzezi, wszyscy zostali do cna obdarci z kolejnych warstw dobrego wychowania i konwenansu, co odegrane zostało z genialnym wyczuciem i humorem. I choć humor to gorzki - bo przecież w tym krzywym zwierciadle widzimy tak naprawdę samych siebie - to jednak nie aż tak gorzki, żeby nie dało się serdecznie śmiać. Znakomity teatr, znakomity film!