Film nie jest dobry, a Polański nie jest niestety Woodym Allenem. Akcja w Nowym Jorku,
gadany film, ale reżyserem i scenarzystą Roman Polański. Kiepska komedia, bardziej
irytująca niż śmiesząca. Plus jedynie dla ról Jodie Foster i Christophera Waltza. Nic
szczególnego. Poza tym film trochę przypomina "Anioła zagłady" Bunuela, z tym całym
wyłażącym z ludzi chamstwem i początkowym udawaniem, że wszystko jest dobrze.
rzeczywiście, film w allenowskim stylu, mi się podobał. Scenariusz ok, ale olbrzymia zasługa aktorów, bo dzięki nim nie przejdzie bez echa. Z mojej strony chapeau bas dla Winslet, była doskonała!! A Waltz przezabawny :o)
Aktorzy uratowali ten film, gdyby zagrali rzemieślnicy to byłaby totalna klapa.
Masowy widz i tak będzie totalnie rozczarowany.
Film, którego akcja toczy się w jednym pomieszczeniu, w którym występują tylko cztery postacie nigdy nie jest adresowany do masowego widza. Ale myślę, że to sztuka żeby mając tak ograniczone pole manewru uczynić film interesujący. I myślę, że Polańskiemu - przy dużej pomocy aktorów i scenarzysty - to się jednak udało.