Mnie film rozbawił w kilku momentach, chociaż przyznaję, że liczyłem na nieco więcej zabawy. Od początku znać, że jest to coś związanego z teatrem, tylko cztery postacie, non stop gadają o wydarzeniu, z którego zrobili temat dnia. Mimo to uważam, że najlepsza rola przypadła... telefonowi komórkowemu, którego używal Christoph Waltz!
Raz jeszcze Polański udowodnił, że umie prowadzic aktorów i że jak mało kto zna naturę czlowieka. Właściwie można by tu też napisać "Wiele hałasu o nic", ale na szczęście reżyser wiedział, że zrobienie z tego dwugodzinnego filmu byłoby karkołomnym i chyba niedobrym posunięciem. Co nie znaczy, że powaliło mnie to na kolana, w równym stopniu trochę sie posmiałem, a trochę wyszedłem zadumany.